21.02.2020

Autolaweta na Unimogu z przednim napędem to najdziwniejszy pojazd użytkowy Mercedesa

Nic tak doskonale nie nastraja na weekend, jak jakiś dziwny samochód. Tym razem przedstawiam autolawetę na bazie Mercedesa Unimoga z 1966 r. – niezwykły pojazd wkrótce trafi na sprzedaż. 

Zapomnijcie o Fiacie Ducato, Mercedesie Sprinterze i tym podobnych konstrukcjach, w szczególności jeśli planujecie przewozić samochody klasyczne. Mam dla Was rozwiązanie.

Oczywiście można by się zastanawiać, jakim cudem Mercedes Unimog – ciężarówka kojarzona na ogół ze świetnymi zdolnościami do jazdy terenowej – może się sprawdzić jako laweta. Rozwiązaniem zagadki jest fakt, że oprócz zwykłych modeli które znamy z różnych źródeł, budowano też różnego rodzaju pojazdy specjalistyczne. Te lawety należą właśnie do takiej grupy. Ale dość wstępu, zobaczmy z czym mamy do czynienia.

fot. Bonhams

Prawda, że to piękność nad pięknościami? Ale czekajcie, jest znacznie lepiej. Bo żeby umożliwić innemu pojazdowi wjazd na platformę, Unimog robi tak:

fot. Bonhams

NO PRZECIEŻ TO JEST CUDOWNE. Wyjaśnia się też, skąd łatwa do zapamiętania nazwa Niederflurhubwagen.

Lawety te powstawały na bazie Unimogów 416, czyli wersji z wydłużonym rozstawem osi.

Pod maską czekał standardowy, 5,7-litrowy silnik Diesla. Ta rzędowa jednostka 6-cylindrowa osiągała odrobinę ponad 80 KM przy 2000 obr./min. i za pośrednictwem manualnej skrzyni biegów o 4 przełożeniach napędzała w zwykłych egzemplarzach wszystkie 4 koła.

5,7 litra, tak jak w Corvette. Tylko coś się liczba i układ cylindrów nie zgadza. / fot. Bonhams

No i tu właśnie jest ciekawostka, ponieważ laweta nie miała tylnego mostu, który był w standardowych Unimogach. Uniemożliwiałby on tak niskie opuszczenie platformy.

fot. Bonhams

A to oznacza, że napęd trafiał tylko na przednią oś.

Czyli to w sumie nadal takie trochę Ducato, tylko znacznie fajniejsze. I chyba nawet bardziej odjechane niż Mercedes Renntransporter z lat 50., do którego wpakowano benzynowy silnik z kultowego 300 SL Gullwinga.

Morio / CC BY-SA

Można by oczywiście kombinować, że może jednak jakimś cudem napęd przenoszony był też na tylne koła, ale biorąc pod uwagę, jak to wszystko „łamie się” przy opuszczaniu platformy, to już kompletnie nie widzę sposobu, w jaki sposób miałby tam być poprowadzony napęd.

fot. Bonhams

Unimog ma jeszcze jedną zaletę w porównaniu z Renntransporterem.

Tego drugiego raczej sobie nie kupicie, a Unimoga i owszem. Egzemplarz widoczny na zdjęciach jest obecnie na sprzedaż, a wystawiony został przez dom aukcyjny Bonhams. Warto zwrócić uwagę, że nie ustalono ceny minimalnej, a przewidywana cena to od 25 do 35 tys. dol., czyli jakieś 100-140 tys. zł. Biorąc pod uwagę, że sama renowacja kosztowała 50 tys. dol. i laweta jest całkowicie sprawna, to może to wyglądać na atrakcyjną ofertę.

fot. Bonhams

Z drugiej strony, zdjęcia detali zdradzają, że Unimog i tak nie jest w idealnym stanie wizualnym. Powiedziałbym wręcz, że stopień zużycia wnętrza nieco już wykracza poza pożądaną przez niektórych patynę charakterystyczną dla klasyków. Jeśli to kogoś nie zrazi, to aukcja odbędzie się 5 marca.

fot. Bonhams

Odrobinę gorzej sprawa wygląda, gdy zdamy sobie sprawę, że pojazd przebywa obecnie w Stanach Zjednoczonych i trzeba go tu jeszcze jakoś ściągnąć.

Ale skoro mógł popłynąć z Europy do USA, to równie dobrze może wrócić.

fot. Bonhams