10.04.2019

Mercedes CL 600 AMG 7.0 czyli tańsze i wygodniejsze Pagani Zonda. Trafi na aukcję w ten weekend

Co łączy oferowanego przez RM Sotheby’s Mercedesa CL 600 AMG i Pagani Zondę? Praktycznie ten sam silnik. Luksusowe, rzadkie coupe zostanie wystawione na aukcję w ten weekend.

W ramach zbliżających się targów Techno Classica Essen odbędzie się szereg licytacji kolejnych samochodów ze sławnej kolekcji youngtimerów. Moją uwagę przykuł Mercedes CL 600 AMG z 1998 r. Jedna z 24 sztuk wyposażonych w silnik 7.0 o mocy 496 KM.

To widlasty dwunastocylindrowy motor o oznaczeniu M120, którego cywilna wersja 6.0 była montowana w seryjnych CL 600. Już w tej odmianie 48-zaworowa jednostka dysponowała mocą 394 KM i zapewniała świetne osiągi. Silnik ten okazał się wdzięcznym materiałem do modyfikacji, więc różne jego wersje o kilku pojemnościach trafiały do AMG opartych na typoszeregu W140. Co ciekawe, takie jednostki podkręcone przez tunera z Affalterbach można spotkać w legendarnym Pagani Zonda. W modelu C12S jest to nawet dokładnie 7.0, choć mocniejsze niż w białym Mercedesie, bo generujące 550 KM.

Osiągi to nie wszystko.

Choć brutalne 700 Nm momentu obrotowego robi wrażenie, to AMG nie poprzestało na samej poprawie parametrów. Zadbało także o wnętrze, umieszczając w nim więcej drewna. Nawet zegary zyskały stolarską aparycję. Coś mi tylko nie pasuje w tym egzemplarzu na górze konsoli środkowej, wygląda jak dziwacznie dołożone, wystające ze swojej wnęki radio. Poza tym na lewo też jest jakieś osobliwe pudełeczko, które kojarzy mi się z patentami w wozach rodem z PRL. Pewnie po prostu ja jestem profanem, a to ważne elementy wyposażenia made in Affalterbach.

Wątpliwości może budzić też wyposażenie. Mnie ono za bardzo nie obchodzi, ale mój kolega mercedesiarz na widok tego auta złapał się za głowę. Podobno jak na topową odmianę CL-ki to białe AMG jest strasznym golasem. Może i tak, ale to wydaje mi się małym problemem. Kogo obchodzą bajery, kiedy pod maską drzemie 7.0 V12. Dla mnie jest tu wszystko, czego potrzeba, klimatyzacja, elektryczne szyby i ulepszony przez AMG system audio.

Interesujący, choć nieco niepozorny egzemplarz.

Samochód, który trafi na aukcję podczas Techno Classica Essen został oryginalnie zamówiony w Niemczech, ale podczas 21 lat swojego życia trafił na jakiś czas do Japonii, by w 2016 wrócić do Europy. Licznik pokazuje zaledwie 58 tys. km, a auto nie jest zużyte. Jedyny wyraźnie widoczny problem to wycieraczki przednich świateł. Jedna stoi w pozycji, która może sugerować, że uległa awarii.

Wygląd zewnętrzny tego cacka to doskonała ilustracja dla słów „wilk w owczej skórze”. Biały lakier, umiarkowanie duże alufelgi, brak ostentacyjnego bodykitu – na pierwszy rzut oka postronnym może być trudno się zorientować, że mają do czynienia z niemal 500-konnym okrutnikiem. W tym tkwi urok tego auta. Czysta moc bez zbędnego szpanu.

Frajda z jazdy w cenie taniego auta rodzinnego.

Spodziewana cena za egzemplarz z kolekcji youngtimerów to 20-25 tys. euro, czyli około 86-107 tys. zł. Można oczywiście czepiać się tych nieszczęśliwych wycieraczek reflektorów, czy zastanawiających dodatków we wnętrzu, ale czy okolice 100 kawałków to dużo za rzadkiego Mercedesa AMG z potężnym silnikiem 7.0? W końcu poza tymi szczegółami wóz zapowiada się bardzo dobrze. Nie do przecenienia jest też możliwość pochwalenia się kolegom, że mamy pod maską silnik z Pagani Zondy. Nawet jeśli to nie do końca prawda. To wszystko w cenie dobrze wyposażonego Fiata Tipo kombi z dieslem.

Myślę, że nie muszę was dłużej przekonywać. Prawie pół tysiąca KM, wygoda Mercedesa i dźwięk V12 w cenie doposażonego ucieleśnienia nudy. Nic, tylko lecieć do Essen i wracać na kołach.