09.04.2018

Limity CO2 sprowadzą do Europy chińskiego konia trojańskiego

Im bardziej nierealne i dotkliwe będą kary dla producentów samochodów, tym większe zagrożenie będą dla nich stanowić chińskie koncerny.

Do takiego wniosku doszedł Carlos Tavares – prezes grupy PSA, pełniący w tym roku funkcję prezesa Europejskiego Stowarzyszenia Producentów Pojazdów ACEA. Reprezentując ACEA lobbuje za złagodzeniem wymogów co do wysokości średniej emisji CO2 we flotach europejskich producentów.

W tej chwili średnia to 130 g/km, ale w za 4 lata ma wynieść 95 g/km. Producentom, którzy nie sprostają unijnym wymogom grożą wysokie kary – 95 euro za każdy gram przekroczenia liczony od każdego sprzedanego samochodu, który wykracza powyżej założonej kwoty. Mówimy o ogromnych kwotach. Według wyliczeń PA Consulting Group Grupa Volkswagena w 2021 roku może osiągnąć wynik 100,3 g/km, a to oznacza karę w wysokości 1,7 miliarda euro, Grupa Fiata za wynik 101,2 g/km zostałaby ukarana kwotą ok. 1,2 miliarda euro. BMW za swoje 104,7 g/km zapłaciłoby 500 milionów, a Daimler za 102,1 g/km – 200 milionów euro.

Przy spadającym udziale samochodów z silnikami wysokoprężnymi i niezbyt szybko rosnącym popycie na auta elektryczne, osiągnięcie unijnych celów może być bardzo trudne.

Chiński koń trojański

Tavares twierdzi, że jeżeli któryś z europejskich producentów nie osiągnie odpowiednich wyników, może zostać ukarany kwotą, która „sprowadzi go na kolana” i będzie konieczna pomoc finansowa z zewnątrz. Mówiąc wprost, by udźwignąć karę będzie musiał być wykupiony przez innego producenta. Przepisy, które mają zapobiegać tworzeniu zbyt wielkich koncernów, nie pozwolą jednak, by wykupił go inny europejski koncern. W tym momencie do akcji mogą wkroczyć Chińczycy, którzy nie dość, że dysponują kapitałem, to dodatkowo mogą skusić Unię Europejską świetnie rozwiniętymi technologiami związanymi z produkcją aut elektrycznych. W Państwie Środka sprzedaje się ich najwięcej na świecie i tamtejszy rząd mocno stawia na rozwój tego rodzaju napędu. Chińczycy wyspecjalizowali się do tego stopnia, że np. Amerykanie nie budują już u siebie Cadillaca CT6 Plug-In, tylko importują go z Chin.

Jak już pisaliśmy – jednym ze sposobów na uniknięcie kary jest zwiększenie udziału sprzedaży samochodów elektrycznych.  Trudno jednak oczekiwać, by nagle nastąpił wzrost zainteresowania takimi pojazdami który by znacząco wpłynął na średnią emisję CO2 w Europie. Tavares wzywa Komisję Europejską do zniesienia kar do momentu, gdy Europa będzie miała odpowiednio rozbudowaną sieć stacji szybkiego ładowania – póki jej nie będzie, Europejczycy nie będą widzieli sensu w przesiadce na elektryki. Na chińskie elektryki zapewne tym bardziej.