01.02.2023

Chodzili z walizką, odjechali cudzym samochodem. Jak działa kradzież „na walizkę”?

Kradzież „na walizkę” jest stosowana przez amatorów cudzej własności od lat. Niewiele samochodów wystarczająco dobrze zabezpieczono przed kradzieżą już w fabryce, stąd i popularność tej metody jest nadal wysoka.

Jednym z lubianych elementów wyposażenia we względnie nowoczesnych samochodach jest układ bezkluczykowego otwierania drzwi, często nazywany keyless, keyfree czy podobnie. Za jego powstaniem przemawiał przede wszystkim większy komfort użytkowników samochodu, ze szczególnym wskazaniem kierowcy.

Jak działa system bezkluczykowy?

Można tę nazwę odnieść zarówno do kwestii uruchamiania silnika jak i do samego otwierania i zamykania auta, więc uściślę że mam na myśli temat zamków pojazdu. Jeśli użytkownik ma przy sobie kluczyk, pilot lub kartę z danego samochodu, to – zależnie od modelu auta – zamki zostaną odryglowane albo od razu po chwyceniu za klamkę, albo w chwili jej pociągnięcia. Oczywiście tylko w przypadku, gdy kluczyk będzie się znajdować zaraz obok samochodu i zostanie pomyślnie wykryty oraz rozpoznany jako prawidłowy.

Co oznacza „zaraz obok”? Zwykle 1-1,5 m – taki zasięg ma większość czujników wykrywających obecność pilota. Jeśli pojazd wyposażono w system bezkluczykowy, to czujniki zawsze znajdują się w okolicy klamek przednich drzwi, zwykle także w obrębie klamki lub przycisku otwierającego klapę bagażnika, a nieco rzadziej – w obrębie klamek tylnych drzwi. Podobnie działa zamykanie auta: jeśli mamy przy sobie kluczyk, to wystarczy przyłożyć palec do zaznaczonego na klamce miejsca lub nacisnąć odpowiedni przycisk na klamce lub na klapie bagażnika. Jeśli osoba mająca przy sobie kluczyk oddali się od samochodu, to nie będzie się go dało otworzyć lub zamknąć inaczej niż zdalnie.

No dobra, to teraz kradzież metodą „na walizkę” – o co chodzi?

Zacznijmy od tego, że owa walizka bywa już tylko określeniem umownym – stąd cudzysłów. Faktycznie lata temu sprzęt potrzebny do dokonania kradzieży bywał na tyle duży, że walizki się przydawały, ale do głosu doszła miniaturyzacja – po walizce pozostało więc już tylko wspomnienie i nazwa metody kradzieży. Co więcej, bardzo spadły koszty – jeszcze kilka lat temu potrzebne złodziejom urządzenia kosztowały tysiące złotych – i to niekoniecznie w kwotach czterocyfrowych. Dziś sprawę da się ogarnąć znacznie taniej.

Żeby akcja zakończyła się sukcesem – wiem, niezbyt fortunne słowo z punktu widzenia poszkodowanego – złodziei musi być dwóch. Pierwszy z nich podchodzi do upatrzonego samochodu, natomiast drugi podąża za właścicielem (użytkownikiem) pojazdu. Pociągnięcie za klamkę auta sprawia, że pojazd wysyła tzw. zapytanie autoryzujące do kluczyka. I podczas kradzieży tą metodą także trafia ono do kluczyka, ponieważ sprzęt (walizka) pierwszego złodzieja przekazuje to zapytanie do sprzętu drugiego złodzieja. A ten – ponieważ trzyma się blisko użytkownika auta – odbiera i odfiltrowuje sygnał zwrotny wysyłany przez pilota.

Sygnał jest wzmacniany i wysyłany z powrotem do lepkorękiego osobnika nr 1, co pozwala na otwarcie drzwi, a także na uruchomienie auta wyposażonego w przycisk do rozruchu silnika. Cała operacja odbywa się na tyle szybko, że nie wzbudza żadnych podejrzeń, nie pozostawia też śladów. Złodziej nr 2 nie musi nawet iść bezpośrednio za właścicielem wozu – nowoczesne urządzenia, którymi dysponują te gnidy, są w stanie przesyłać sygnał do kluczyka i odbierać sygnał zwrotny z odległości kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu metrów. Zasięg przesyłania danych pomiędzy „walizkami” złodziei może być jeszcze większy.

#najgorzej. Zwykła stacyjka miałaby szansę, by zniechęcić złodziei.

Jak można się domyślić, czasem nie trzeba nawet chodzić za właścicielem auta

Wystarczy, że z odpowiednim oprzyrządowaniem stanie się pod jego domem – szczególnie popularna jest oczywiście pora nocna. Użytkownik pojazdu śpi w najlepsze, a złodzieje również w najlepsze otwierają jego auto i odjeżdżają – a kluczyk jak wisiał czy leżał, tak nadal wisi czy leży. Tylko samochodu brak.

Kradzież „na walizkę” – jak się przed tym chronić?

Metody są różne i w zasadzie każda ma wady. Zerknijmy:

Ideałów nie ma, jak widać. Ale może lepiej się zdecydować na coś z powyższej listy, zamiast potem biegać po komisariatach. Albo przynajmniej wykupić ubezpieczenie od kradzieży.