Czy to już czas, by zastanowić się nad tym, czy kierowcy zawodowi powinni płacić wyższe mandaty? Temat jest kontrowersyjny, ale naprawdę ważny.
Nie mam żadnych wątpliwości – zdecydowana większość kierowców zawodowych prowadzących ciężarówki, autobusy miejskie, autokary i pojazdy specjalne, jeździ dobrze. Zachowują się bezpiecznie i rozsądnie, nie są agresywni, przestrzegają przepisów, dbają o pasażerów i o ładunek.
Ale całą opinię tej grupie psuje garstka
Niewielka – ale rzucająca się w oczy – grupa tych, którym zawsze się spieszy i którzy uważają, że przepisy to tylko sugestie, psuje wizerunek normalnych szoferów zawodowych. Każdy kierowca na pewno może sobie przypomnieć sytuację, w której ciężarówka czy autobus wymusiła na nim pierwszeństwo czy wyprzedzała/omijała w ryzykowny sposób. Wśród kierowców zawodowych nie brakuje też – niestety – „szeryfów”, czyli tych, którzy nie chcą zrozumieć, jak działa tzw. jazda na suwak i po co istnieją dwa pasy zamiast jednego.
Do napisania tego tekstu bezpośrednio sprowokował mnie poniższy film
Oglądając, jak kierowca rozpędzonego, 40-tonowego zestawu wjeżdża na „pełnym czerwonym”, a od katastrofy opisywanej na czołówkach portali informacyjnych kierowcę z kamerą uratowała tylko jego własna uważność, zadałem sobie pewne ważne pytanie. Podobnych filmików jest zresztą mnóstwo – szalejących kierowców zawodowych widać w każdej kompilacji „Stop Cham”. Czasami od tragedii dzielą wszystkich tylko sekundy i centymetry.
Może kierowcy zawodowi powinni płacić większe mandaty?
Dlaczego kierowca jadący ważącym 800 kg autem miejskim ma płacić taką samą karę, jak człowiek sterujący pociskiem o masie 40 tysięcy kilogramów? Potencjał do powodowania zniszczeń i odbierania życia innym jest tu nieporównywalny. Jeszcze bardziej dziwi mnie to w przypadku kierowców autokarów, którzy nie dość, że jadą wielkim i ciężkim pojazdem, to jeszcze wiozą kilkudziesięciu pasażerów.
Kierowcy zawodowi powinni świecić przykładem
Jako że w ich rękach są ciężkie i trudniejsze w prowadzeniu pojazdy, potrzebują specjalnych kategorii prawa jazdy. Ciąży też na nich większa odpowiedzialność. Może w takim razie powinni płacić też odpowiednio wyższe mandaty, chociażby za przejechanie na czerwonym świetle albo przekroczenie prędkości w terenie zabudowanym? Droga hamowania obładowanej ciężarówki też jest odpowiednio dłuższa, więc taki pojazd jadący 90 km/h na ograniczeniu do 50 km/h (a przyznacie, że to częsty widok na trasach) stwarza jeszcze większe zagrożenie niż podobnie poruszająca się osobówka.
Nie widzę słabych stron takiego rozwiązania. Normalni, opisani na początku kierowcy, i tak by nie zbiednieli. Owszem, sytuacja materialna wielu innych pewnie by się pogorszyła, ale recepta na to jest prosta – wystarczy jeździć przepisowo. Argumenty o goniących terminach, zdenerwowanym spedytorze krzyczącym do słuchawki i limicie czasu pracy do mnie nie trafiają, bo kierowcy, którzy ich używają, zwykle i tak zwalniają po wjeździe do kraju z surowszym taryfikatorem.