06.06.2022

Zmiana frontu na Ukrainie. Honda Astra stała się Oplem Accordem (albo na odwrót)

Co wyjdzie z połączenia klasycznej Hondy Accord i Opla Astry? W Chersoniu już to wiedzą. Za tysiąc dolarów można się przekonać.

Bardzo lubię facebookową grupę „Unnecessary Automobile Nose Swaps”, czyli „niepotrzebne zamiany frontu samochodów”. Tworzone tam fotomontaże bywają wspaniałe. Supersamochód z przodem traktora? Stare BMW z „nerkami” z najnowszego? A może Mazda MX-5 zmieszana z Dodgem Chargerem z 1969? Photoshop przyjmie wszystko, a pomysłowość członków grupy nie zna granic. Czasami wychodzi zabawnie, często absurdalnie, a od czasu do czasu zdarzy się, że prawie się nabiorę i pomyślę „to tak powinno wychodzić z fabryki!”.

Czasami przeszczepy przodów zdarzają się też w prawdziwym świecie

Swego czasu popularne było np. montowanie w Golfach przodu od Jetty. Pasjonaci i historycy tuningu znajdą jeszcze kilka przykładów. Ale połączenie Hondy Accord trzeciej generacji i Opla Astry pierwszej to ewenement.

Honda Astra albo Opel Accord – taki samochód jest wystawiony na ukraińskim OLX-ie

Sprzedający z Chersonia zapewnia, że auto nie jest w idealnym stanie, ale jest w pełni sprawne i odpala w każdą pogodę. Nie wymaga inwestycji. Pali 8-9 litrów gazu (pod maską: hondowski silnik 2.0) i kosztuje 27 tysięcy hrywien, czyli ok. 1000 dolarów.

Jak wygląda Accord po przeszczepie przodu z Astry? Operacja nie została przeprowadzona idealnie. Raczej nie pracował przy tym blacharski wirtuoz, a raczej garażowy magik. Ale jestem przekonany, że ludzie, którzy niespecjalnie znają się na samochodach, nie zauważą, że „coś było robione”. Ci z nieco większą wiedzą mogą być zaskoczeni, że goni ich Opel, ale wyprzedza już Honda.

Powstaje tylko jedno pytanie: po co ktoś to zrobił?

Przód Hondy Accord generacji numer trzy w wersji Aerodeck – bo o takiej mówimy – był w oryginalne niezwykle atrakcyjny. Dynamiczna linia, no i znak rozpoznawczy aut z lat 80, czyli otwierane reflektory. Honda podobała się 30 lat temu, może podobać się i teraz. Trochę szkoda tego przodu.

Tak było.

Wątpię jednak, by właścicielowi auta chodziło o tuning i dopasowywanie wozu do swojego gustu. Nigdzie w ogłoszeniu nie wspomniano nawet słowem o „front swapie”. Nie pojawiło się słowo „projekt”. Prowadzi mnie to do smutnego wniosku, że cała operacja została wykonana z konieczności. Ktoś jeździł Accordem i prawdopodobnie miał stłuczkę przodem. Nie jest łatwo o części – zwłaszcza blacharskie – do egzotycznego i bardzo już starego modelu, jakim jest Aerodeck z 1990 roku. Padła więc decyzja „rzeźbimy”. A Astr w tej części świata jest akurat pod dostatkiem.

Mógłbym z tego wozu trochę pożartować. Ale zamiast tego po prostu napiszę, że podziwiam ludzi, którzy jakoś radzą sobie w trudnych, motoryzacyjnych (i nie tylko) warunkach.

Zdjęcia: ogłoszenie z OLX