02.01.2019

Magnetyzery, HUD za stówkę i grający breloczek-turbina – przegląd najdziwniejszych gadżetów motoryzacyjnych do kupienia w internecie

Pamiętacie magnetyzery? Były reklamowane już w latach 90. Dziś, w dobie internetu, nadal można je kupić… choć wydawałoby się, że nikt już nie wierzy w ich skuteczność. Takich gadżetów na rynku jest więcej. Zapraszam na mały przegląd.

Zmniejszenie zużycia paliwa od 13 do 22 proc. przy zachowaniu dotychczasowego stylu jazdy. Wzrost przyspieszenia na każdym biegu o 15 proc. Wzrost mocy i dynamiki silnika o 16 proc. Wzrost prędkości maksymalnej o 14 proc. Wreszcie: spadek emisji spalin od 50 – 80 prc. Do tego łatwy montaż, wyciszenie pracy silnika i gwarancja aż na 30 lat. Genialne. Ile kosztuje element, który tak doskonale wpływa na samochód? Zaledwie kilkanaście złotych.

Mowa o magnetyzerze.

Być może ktoś pamięta te „cudowne urządzenia” jeszcze z lat 90. albo z początku XXI wieku. W skrócie: ich zadaniem było wytwarzanie pola magnetycznego w przewodach paliwowych. Są też magnetyzery układu chłodzenia. Magnetyzer to zazwyczaj opaska składająca się z połączonych magnesów neodymowych. Proste, a podobno skuteczne i genialne!

Reklamy magnetyzerów potrafiły dawniej zajmować pół strony danego czasopisma. Było tam wszystko: „Ewangelia”, czyli zbiór dobrych wiadomości – i to takich, o które nikt nie pytał. Dzięki temu jednemu małemu elementowi montowanemu w kilka minut, samochód miał być szybszy, bardziej oszczędny, trwalszy, cichszy… brakowało jeszcze tylko, żeby potrafił sam zrobić pranie i fruwać. Zwykle była też wypowiedź zadowolonego użytkownika, no i adres, pod który trzeba wysłać pieniądze.

Czasy się zmieniły, ale magnetyzery nadal są sprzedawane. Tym razem handel przeniósł się do internetu – na przykład na Allegro. Teksty są te same, wyciągnięte z sufitu zalety – również.

Oczywiście co bardziej dociekliwi klienci pytają: skoro magnetyzery są tak dobre, dlaczego producenci nie montują ich fabrycznie? Niektórzy sprzedawcy mają już gotowe odpowiedzi na takie pytania. Oto cytat z jednego z ogłoszeń:

„Skoro to takie świetne urządzenie, to dlaczego nie jest montowane fabrycznie przez producenta? To pytanie zadaliśmy kiedyś przedstawicielowi koncernu produkującego samochody. Podkreślając, że jest to całkiem prywatna wypowiedź, stwierdził: …Każde urządzenie, które podwyższa parametry techniczne silnika konstruowanego przez lata przez zespoły fachowców i za ogromne pieniądze, spotka się z niechęcią tego środowiska. Polityka ekonomiczna każdej firmy zakłada, że jeżeli chcesz mieć szybszy samochód o lepszych parametrach, to po prostu kup droższy model. Jeśli urządzenie, którego koszt wynosi kilkadziesiąt złotych, potrafi w niektórych wypadkach spowodować, że klient uzyskuje parametry samochodu o klasę lepszego, to nie wyda on przecież kilkunastu tysięcy złotych na lepszy model. (…)”

No i na koniec, gdyby ktoś jeszcze nie zrozumiał:

„PAMIĘTAJ ! TWOJEMU DILEROWI SAMOCHODÓW NIE ZALEŻY BYŚ MIAŁ DŁUŻEJ SPRAWNY SILNIK I NIE MUSIAŁ ZMIENIAĆAUTA NA NOWE. STACJE PALIW CIESZĄ SIĘ JAK SPALISZ 13-22 % PALIWA WIĘCEJ.”

A czy cieszą się też, gdy spalę 23 proc. więcej? I czy po zamontowaniu kilku magnetyzerów auto zacznie produkować paliwo?

Jest jeszcze jedna kwestia: dlaczego są tak mało popularne? Na to też jest gotowa odpowiedź. Uwaga:

„Dlaczego magnetyzery są tak mało rozpowszechnione?
Szczegółowe badania przeprowadzone w USA w latach 90-tych wykazały, że urządzenie ograniczające zużycie paliwa tylko o 15 % spowodowałoby zmniejszenie rocznych przychodów do budżetu rządu federalnego o 45 mld USD (!!!). Nie natrafiliśmy na podobne badania prowadzone w ostatnich latach, a przecież zużycie różnego rodzaju paliw na świecie wzrasta z roku na rok. A co stałoby się z producentami katalizatorów? To pytanie pozostawimy bez odpowiedzi…”.

Ostatnie zdanie zabrzmiało groźnie. Mamy tu więc wszystko: spisek wielkich koncernów i budowanie poczucia elitarności wśród użytkowników. Ci, którzy kupili magnetyzery, mogą uważać się – i zapewne się uważają – za wiedzących więcej i opierających się propagandzie.

Ciekawe, czy w komplecie sprzedający dodają foliowe czapeczki.

Na koniec dodam tylko, że w dzisiejszych silnikach ze względu na ich konstrukcję, zastosowanie elektronicznego wtrysku i to, że spalanie odbywa się w procesie spalania zupełnego, magnetyzery nic nie dają. Jedyne, co można uzyskać, to efekt placebo.

Ale ktoś musi to kupować. I nie tylko to – wystarczy krótka wycieczka po zakamarkach Allegro, by znaleźć więcej ciekawych urządzeń.

Oto jonizator, czyli oczyszczacz powietrza.

To kolejne niedrogie, małe urządzenie, które rzekomo czyni cuda. Gdy wepnie się je w gniazdo zapalniczki, wytwarza tak zwane „jony ujemne”. Dzięki nim polepsza się podobno koncentracja kierowcy, redukuje się jego zmęczenie i poprawia „postrzeganie psychiczne”. Do tego w aucie przyjemniej pachnie i nie czuć smrodu papierosów.

Sprzedający zachęca, wpisując w opisie ogłoszenia jakieś tajemnicze dane, tworzące wrażenie, że sprzęt jest profesjonalny i wysokiej klasy. KONCENTRACJA OZONU: 3mg/h. PRODUKCJA ANIONÓW 3800000 szt/cm3. Brakuje jeszcze wyniku pomiaru BZDETOMIERZEM. Pokazałby miliard.

Co jeszcze? Oto przenośny wyświetlacz HUD.

Dopłaciłeś do swojego BMW albo Mercedesa kilka tysięcy, żeby mieć wyświetlacz przezierny na szybie? Bez sensu – mogłeś kupić taki sprzęt za stówkę. Podłącza się go do gniazda ODB i gotowe! Jest tylko jeden haczyk – nie chce mi się wierzyć, że to działa. Obraz będzie zapewne płaski i wcale nie będzie go dobrze widać.

Ciekawych gadżetów jest więcej – nadal spory jest wybór niezapomnianych „odgromników”. To ten cienki pasek wiszący z tyłu auta i dotykający podłoża. W latach 90. miał to każdy szanujący się grzyb. Oprócz tego – nadal można kupić „tuningową klasykę”, czyli filtry stożkowe czy strumienice. Pamiętacie, jak prawie każde Tico i Astra I z seryjnymi silnikami miały coś takiego pod maską? Podobno nawet było czuć przyrosty mocy!

A taki breloczek w kształcie turbiny, z zapalniczką i wydający dźwięk, to nawet chętnie kupiłbym komuś pod choinkę. Szkoda, że już po świętach.

 

Zdjęcia pobrane z ogłoszeń zgodnie z prawem dopuszczalnego cytatu.