25.06.2019

Ten sprzedający potrzebuje naszej pomocy. Ja przynajmniej spróbowałem

Ktoś kupił fabrycznie nowego Fiata 125p w 1974 r., a potem przekazał swojemu synowi do renowacji. Syn nie traci czasu na głupie renowacje i od razu hyc furę na OLX za 29 999 zł. Ale to nie koniec.

Chodzi o to ogłoszenie. Warto dokładnie zapoznać się z opisem tego „” BIAŁY KRUK  ” , Ostatni ” mohikanin ” , dzieło sztuki Polskiej motoryzacji –  jedyny taki egzemplarz w Polsce , Europie i na Świecie”, ponieważ jest niezwykle szczegółowy i pozwala dowiedzieć się bardzo wiele nie tyle o samochodzie, ile o sprzedającym.

Przede wszystkim dowiadujemy się, że cena pojazdu wynosząca 29 999 zł wynika z czasu jego składowania, a jeden dzień składowania wyceniono na 1,84 zł. To niewiele. Można by zatem nabrać przypuszczeń, że sam samochód jest całkowicie bezwartościowy, a płacimy tylko za czas, jaki był przetrzymywany. To oznacza, że cena z czasem zapewne będzie rosła. Pytanie jednak, po co przetrzymywać coś, co nie przedstawia żadnej wartości. To tak, jakby zamrozić w zamrażarce śnieg z 1986 r., a potem oferować go do sprzedaży w cenie 1,84 zł za dzień przechowywania. Ale to nie takie ważne.

Duży Fiat od 100 tys. zł w górę

Sprzedający twierdzi, że na „licytacjach fanów i miłośników” odrestaurowane Fiaty 125p osiągają ceny od 100 tys. zł w górę. Próbowałem to potwierdzić u jakichś miłośników tego modelu, jednak żaden z nich nie słyszał nigdy o tak drogich egzemplarzach. Na wszelki wypadek uszeregowałem więc Fiaty 125p w ogłoszeniach na OLX według ceny i wyszło mi, że najdroższy egzemplarz wart jest 39 999 zł, jest sześć droższych aut niż pomarańczowy Mohikanin i ok. 130 tańszych. Szukałem też 125p w archiwach aukcji Bonham’s, RM Sotheby’s i Barrett-Jackson, ale żadnego nie znalazłem, a już na pewno żadnego, który poszedłby za ponad 100 tys. zł. No ale być może to kwestia czasu, z tym że prędzej inflacja spowoduje takie ceny aut, niż one tak podrożeją. Ale to nie takie ważne.

Zrzut ekranu z ogłoszenia. Źródło: Allegro.pl. Autor: DjTALARUS

Sprzedający prosi o wycenę

W ogłoszeniu znalazła się nadzwyczaj szczegółowa lista prac renowacyjnych, jakie sprzedający zamierza (lub nie zamierza) przeprowadzić, żeby doprowadzić ten samochód do stanu idealnie fabrycznego. To bardzo szczytny plan i gorąco kibicuję sprzedającemu, żeby ta renowacja się odbyła. Ale dlaczego więc sprzedaje? Hmm… no nieważne. Spróbujmy z tą wyceną.

Renowacja ma obejmować osiem etapów.

I etap to rozłożenie samochodu na kawałki i piaskowanie karoserii. Wyceniam na 4000 zł.

II etap to naprawa zawieszenia. Wycena: 3000 zł

III etap to naprawa układu hamulcowego. Wyceniam na 3000 zł.

IV etap – remont silnika i układu napędowego. Wyceniam na 15 tys. zł.

V etap – elektryka, wycena to ok. 5000 zł bo dużo robocizny wchodzi, niby prostej ale żmudnej.

VI etap to tapicerka, minimum 10 tys. zł.

VII etap – lakierowanie i zabezpieczenie antykorozyjne – co najmniej 20 tys. zł, dowiadywałem się od człowieka który właśnie restauruje Poloneza Coupe.

VIII etap – składanie. Kolejna dycha jak nic.

No to mamy 70 tys. złotych w samej renowacji plus jeszcze z 10-15 tys. zł na części i nieprzewidziane wydatki. Razem jakieś 85 tys. zł plus 29 999 zł na wóz, to razem wychodzi 114 999 zł. No i rzeczywiście, sprzedający miał rację – one faktycznie przekraczają 100 tys. zł!

Nasuwa się jednak pytanie, czy w związku z tym, że mamy stały koszt renowacji na poziomie 80 tys. zł, nie lepiej kupić jakąś tańszą bazę? Na przykład tańszą o połowę i to bez przodu zmienionego na nowszy, jak w pomarańczowym „BIAŁYKRUKU”. To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi i idę tłumaczyć ten wpis na angielski.

Someone bought fabricly new Fiat 125p in 1974…