08.07.2020

Nie bądź łosiem. Ktoś może na ciebie wpaść elektrycznym Seatem Mii

Elektryczny Seat Mii zaliczył test łosia lepiej niż Porsche. Ale i tak piszą, że poradził sobie słabo.

Mój czytnik RSS-ów od rana pingnął mi już kilka razy w temacie wyników testu łosia małego Seata. Tytuły brzmią niepokojąco: „Ten test nie poszedł dobrze”, „Zobacz jak Seat Mii Electric słabo wypadł w teście łosia”, „W elektrycznym Seacie Mii nie ominiesz żadnego łosia”. Brzmi niepokojąco, trzeba kliknąć. No to kliknąłem.

Test łosia elektrycznego Seata Mii wyglądał tak:

Jeśli komuś szkoda czasu na oglądanie to streszczam: przy 70 km/h udało się bez problemu, przy 73 km/h już były strącenia, ale auto wróciło na pierwotnie zajmowany pas ruchu. Żeby było medialnie zaczęto od 79 km/h – pachołki pozrzucane, kierowca nie był w stanie wrócić na swój pas ruchu.

I co teraz, czy ten elektryczny Seat Mii jest bezpieczny czy nie?

Tu już odpowiedź trzeba zacząć od klasycznego to zależy. Zależy od tego, co weźmiemy za punkt odniesienia i  jak zinterpretujemy te wyniki. Sam nie byłem specjalnie przekonany, czy wypadł dobrze czy źle, bo rzadko mam okazję omijać wyskakujące przeszkody na wąskich drogach, z koniecznością powrotu na swój pas. W zasadzie to poza celowymi testami, chyba mi się jeszcze przez 20 lat za kierownicą nie zdarzyło.

Wykopałem więc listę wszystkich testów przeprowadzonych przez Teknikensvarld. To ten szwedzki magazyn, który zasłynął z wywrócenia Mercedesa Klasy A w 1997 r. Od tego czasu spopularyzowano układ stabilizacji toru jazdy (ESC, ESP itp.), a ludzie dowiedzieli się, że w Skandynawii jest dużo niebezpiecznej zwierzyny i opracowując samochody tamtejsi producenci biorą to na poważnie pod uwagę. Co prawda test elektrycznego Mii robił kto inny, ale zakładam, że metodologia jest ta sama i wyniki można porównywać.

Na liście zebrano do dziś 660 modeli

Najstarsze z 1983 r., najnowsze na liście są z 2019. Do dziś nie pobito rekordu prędkości ustanowionego w 1999 r. przez Citroena Xantię Activa V6 – 85 km/h, choć w zeszłym roku Nissan Qashqai DIG-T 160 Acenta był gorszy zaledwie o 1 km/h. Na drugim końcu skali jest Reliant Rialto z 1983 r. (42,5 km/h), a za nim Citroen C4 Picasso, który w 2007 r. przejechał skutecznie próbę z prędkością zaledwie 54 km/h.

Wiele aut poradziło sobie z testem łosia lepiej niż Mii

Dokładnie to 385 z 660 testowanych – tylu samochodom udało się pokonać test łosia z szybkością co najmniej 71 km/h. Łatwo sobie policzyć ilu udało się to zrobić z tą samą co elektrycznemu Mii, albo z niższą.

Z jednej strony można więc napisać, że Nowoczesny Samochód Elektryczny poradził sobie gorzej niż 20-letni samochód z silnikiem spalinowym. I to francuski. Z drugiej, tak samo prawdziwe byłoby stwierdzenie, że Seat Mii radzi sobie z testem sprawnościowym lepiej niż BMW 325d (z 2007 r., 67,5 km/h), Porsche Panamera S E-hybrid (2016 r., 67 km/h), a nawet Dacia Duster 1.5d (2017 r., 69 km/h).

Dla porównania: elektryczne BMW i3 ukończyło test przy prędkości 64 km/h, Tesla Model S 85 Performance i Hyundai Kona Electric przy 68, a na 70-ce skończył też Jaguar i-Pace. Za to spalinowy VW Up! pokonał przeszkodę z szybkością 75 km/h, a elektryczny e-Up – 62 km/h. I co z tego? Nic.

Nie chodzi mi o to, by usprawiedliwiać wynik elektrycznego Seata

Idzie o to, że sam ten wynik wiele nie mówi i trudno podjąć na jego podstawie jakąkolwiek decyzję. Swoją drogą, ciekawe jak poradziłyby sobie z takim testem przypadkowe auta wzięte prosto z ulicy – ze zużytym zawieszeniem i twardymi jak kamień, starymi oponami. Ja tam bym wciąż wolał omijać łosia w takim Upie, niż w luksusowej Argencie.

A skoro ten Seat jest elektryczny, to może dałoby się takiego łosia potraktować prądem?