14.09.2018

BMW iNEXT: pierwsze zdjęcia elektrycznego SUV-a z rodziny „i”. Litości, co on ma z przodu?

BMW w kontrolowanym wycieku udostępniło zdjęcia koncepcyjnego SUVa iNEXT, będącego zapowiedzią seryjnego modelu, którego spodziewamy się w 2021 r.

To ważny wieczór dla Audi. Z jednej strony w Ingolstadt powinni się zmartwić, bo właśnie wyciekły zdjęcia BMW i NEXT, co oznacza, że Audi będzie ostatnim producentem z niemieckiej trójcy, który pochwali się elektrycznym SUV-em. Z drugiej strony może się cieszyć – koncept BMW jest okropnie brzydki.

Plan był taki, że BMW do spółki z Lufthansą przygotuje transportowego Boeinga 777 i dzień po dniu będzie prezentować swoje najnowsze dzieło w Monachium, Nowym Jorku, San Francisco i Pekinie i skończyć wyprawę we Frankfurfcie. Wygląda jednak na to, że plan się zmienił i pierwsze zdjęcia możemy zobaczyć już dziś – wypłynęły na forum Bimmerpost. Trudno jednak uwierzyć, żeby ktoś sobie pozwolił na taki wyciek przypadkowo – to pewnie akcja obliczona na podniesienie poziomu dramaturgii i dodatkowe wzbudzenie sensacji.

Tak czy inaczej już wiemy jak ma wyglądać koncept zapowiadający elektrycznego SUV-a BMW z rodziny i. W ogóle to już drugi elektryczny SUV BMW, bo przecież Bawarczycy pokazali już jakiś czas temu IX3 i w Norwegii już ponad 1000 osób wpłaciło na niego zaliczkę. 

Ale to dziś nieważne. Dziś liczy się to, że wiemy jak BMW wyobraża sobie elektrycznego SUV-a przyszłości. I trochę mnie to martwi, bo to co pokazano wygląda dość… kontrowersyjnie. Gdy w 2017 r. BMW pokazało koncepcyją wersję X7 nie brakowało komentarzy, że nerki rozdmuchano do nieprzyzwoitych rozmiarów. Utożsamialiśmy to wówczas z koniecznością dopasowania się do gustów chińskiego klienta, dla którego im agresywniejsza stylizacja, tym lepiej. Ale to co BMW pokazało tym razem wygląda wprost karykaturalnie. Ogromna osłona chłodnicy, która pełni wyłącznie funkcję ozdobną, raczej szpeci i odstrasza. Niektórym pewnie skojarzy się z… pośladkami. Element ten ma niebieską obwódkę co ma zdradzać już na pierwszy rzut oka, że mamy do czynienia z elektrykiem. Do tego wąziutkie reflektory, pocziągnięte linią aż do lusterek bocznych. A w zasadzie do miejsc, gdzie zwykle znajdują się lusterka, bo tu zastąpiono je kamerami.

Agresywny design kontynuowano też w pozostałych elementach nadwozia. Mamy więc nadmuchane nadkola, podkreślające atletyczny kształt karoserii i ogromne zderzaki ostrzegające, że mamy do czynienia z twardym zawodnikiem.

We wnętrzu króluje minimalizm

Na konsoli nie ma ani jednego przycisku, za to dominują dwa ogromne ekrany. W pojeździe wciąż znajduje się kierownica, co sugeruje czwarty poziom zdolności autonomicznych, w którym kierowca wciaż musi być gotów do przejęcia sterów w niebezpiecznych sytuacjach. Jak na koncept przystało, we wnętrzu królują naturalne materiały – skóra i drewno.

Póki co BMW nie zdradza zbyt wielu szczegółów technicznych. Zapowiada, że auto będzie wyposażone w modularny zestaw akumulatorów, co ma oznaczać, że w zależności od potrzeb będzie można zwiększać liczbę ich ogniw z 60 do 120 kWh. To sprawia, że w jeśli trzeba, auto będzie w stanie pokonać na jednym ładowaniu nawet 700 km.

Jaki będzie efekt końcowy – przekonamy się za 3 lata. Z jednej strony obawiam się tego, jak będzie wyglądała produkcyjna wersja tego auta. Już obecne modele są dla mnie zbyt agresywnie narysowane, brakuje im elegancji, za to kipią złością. A ten jest po prostu wściekły. Z drugiej strony, iNEXT troche przypomina prottypowe modele sprzed lat – z czasów, gdy projektanci śmiało puszczali wodze fantazji i tworzyli modele, które nie miały nic wspólnego ze swoimi drogowymi następcami, za to świetnie wyglądały na plakatach. I wolałbym, żeby iNEXT tam pozostał.