02.05.2020

Przegląd chińskich nowalijek. Co słychać w kraju zupy z nietoperza?

Pandemia mija, więc producenci chińscy wjeżdżają z nowymi modelami. Jako autoblogowy specjalista od motoryzacji chińskiej, przygotowałem małe zestawienie. Oto najnowsze auta z Chin.

Producenci chińscy nie zwlekają, prują jeden model za drugim – średnio połowa jest elektryczna, a 99,5% nie trafia do Europy w żadnej postaci. Coraz bardziej też widać, że mają swoją modę stylistyczną. Jest bardzo podobna do europejskiej, tylko bardziej przesadzona. Zobaczcie co nowego u naszych jedzących zupę z nietoperza przyjaciół i powiedzcie, czy te auta z Chin wzbudzają w Was jakieś pożądanie.

BYD Han EV

Czekam na model BYD Luck. Haha ale śmieszne. Przejdźmy do modelu Han EV. To pięciometrowy elektryczny sedan o smukłej stylizacji, który jest dostępny w dwóch wersjach: single motor, czyli z jednym silnikiem oraz dual motor, czyli z napędem na obie osie. Pierwszy wariant rozwija maksymalnie 222 KM, drugi aż 494 KM. Pierwszy przejedzie 600-605 km na jednym ładowaniu, drugi o 50 mniej, ale za to ma aż 77 kWh pojemności akumulatorów. Przy pełnym naładowaniu ma rozwijać 100 km/h w czasie poniżej 4 sekund. To dopiero Tesla-S-killer-mode.

Auto ma nadzwyczaj luksusowe wnętrze i w topowych wersjach ogromny ekran centralny, który dodatkowo można obrócić o 90 stopni. Wyposażono je też w system jazdy półautonomicznej o nazwie DiPilot oraz obowiązkowo zaawansowany system filtrowania powietrza (w Chinach można je kroić nożem, jak nietoperza). Najdziwniejsze są jednak nawiewy.

Już więcej się nie dawało.

Geely Hayoue

Elektryfikacja jest ważna, ale nie można też zapominać o klientach, którzy wolą zwykłą benzynkę i chcą mieć jakieś rozsądne auto siedmioosobowe. Najlepiej jakby wyglądało jak Chevrolet Orlando po bardzo dużym liftingu, a oprócz tego niech ma duży ekran. Proszę, oto Geely Hayoue – odpowiada na te wszystkie potrzeby swoim eleganckim i praktycznym nadwoziem. Pod maską oprócz typowego dla Chin silnika 1.5 turbo (177 KM – produkcja Volvo) znalazł się też większy 1.8, który jednak ma tylko o 7 KM więcej. Siedmioosobowość modelu Hayoue będzie wymagać dopłaty.

Baojun RC-5

Baojun, czyli piękny koń, to marka powołana w kooperacji z General Motors. Należy do koncernu SAIC-Wuling i zajmuje się produkcją aut osobowych ze średniej półki cenowej. Tym razem atakuje sedanem RC-5, który wygląda świetnie, bo ma trzecie okienko. Wszystko wygląda świetnie jak ma trzecie okienko, o ile jesteś Chińczykiem. Tak serio, to RC5 naprawdę nie ma się czego wstydzić jeśli chodzi o stylizację. Moim zdaniem ma w sobie coś z BMW serii 3 GT.

Niestety, jeśli chodzi o silniki, to jest co najwyżej tak średnio. Jednostka bazowa to 1.5 99 KM. Nie ma turbo ani hybrydy, ani nawet mild hybrid. Mocniejsza wersja to 1.5 T o mocy 147 KM.

Trudno aż uwierzyć, że oni nazywają go sedanem. Naprawdę ta klapa nie otwiera się razem z szybą? Zadziwiająca sytuacja, przecież ponad szybą wyraźnie widać linię odcięcia, pod którą pewnie znajdują się zawiasy.

Fengshen Aeolus (Yixuan)

Marka Fengshen należy do konceru Dongfeng, co oznacza że może korzystać z platform PSA – partnera Dongfenga w Chinach. Nie inaczej jest w przypadku Fengshena Aeolusa, który ma niecodzienne jak na rynek chiński nadwozie kombi, zbudowane na podwoziu CMP z Peugeota. Pod maską dwa silniki do wyboru: albo 1.0 Turbo, albo 1.5 Turbo – tylko ten większy w gamie może się łączyć z automatyczną skrzynią biegów. Wnętrze jest trochę generyczne i ma w sobie elementy wzięte z Peugeota 208, dołożono tylko więcej ekranów, np. do sterowania klimatyzacją.

Fengshen zwraca uwagę ogromnym prześwitem jak na auto osobowe. Tak to bywa – nie robimy SUV-a, ale prześwit musi być, w końcu chińskie drogi do najlepszych nie należą. Wkrótce do oferty dojdzie wyczekiwana wersja elektryczna.

Aion EV / Aion V

Wracamy do elektryczności, tym razem w wykonaniu marki GAC. Firma ta sprzedaje swoje auta elektryczne pod nazwą Aion, a model z literą V to ich trzeci elektryk – tym razem pod postacią crossovera. Ten 458-centymetrowy pojazd to typowa klasa średnia, pięciomiejscowa, z jednym silnikiem elektrycznym napędzającym przednie koła. Chińscy dezajnerzy nie byliby sobą, jakby nie dorzucili jakichś wizualnych nawiązań do popularnych modeli światowych – bocznej linii z Nissana, wystających klamek jak w Tesli, czy też kokpitu przypominającego te z Mercedesów.

Ale co z zasięgiem? Są dostępne 3 wersje: maks. 600 km, maks. 530 km, i maks. 400 km. Wśród opcji mają się znaleźć: autonomia na poziomie 3. (w co trudno uwierzyć), nawigacja augmented reality oraz łączność z internetem 5G zapewniona przez Huaweia. Ciekawe ile danych o użytkownikach będzie zbierał ten pojazd. Nie podano szczegółów dotyczących ładowania akumulatorów, podano za to że waży 1860 kg.

Beijing X7

Ależ oni lubią nazwy kojarzące się z większymi i droższymi autami europejskimi. Beijing to koncern BAIC i kiedyś te samochody na rynku chińskim nazywały się Senova (shenbao), ale potem zmieniono im nazwę na Beijing pisaną łacińskim alfabetem. W sumie nie chciałem się wgłębiać, chciałem Wam tylko pokazać, jak wyglądają te wozy na wizualizacjach, a jak – kiedy się już je spotka w realnym życiu, np. na parkingu u dealera. To jest idealne.

Prospekcik
Rzeczywistość. Polecam zwłaszcza różnicę w klamkach i w tylnym okienku.

I na koniec: Chery eQ5

Doszliśmy już do momentu, w którym chińscy producenci kopiują samych siebie. Chery eQ5 to pierwszy elektryczny crossover tej marki, którego stylistyka jest połączeniem modelu Lynk & Co (z koncernu Geely) oraz elektrycznego samochodu NIO. Podobno ma aż 175 KM i zasięg do 620 km, a rozpędzić się może do 170 km/h. To raczej dość optymistyczne założenia jak dla crossovera tego rodzaju, musiałby chyba cały być złożony z akumulatorów. Ale może się nie znam. Tak czy inaczej, przód jest niezwykle charakterystyczny, tył już mniej, a w środku – co nietypowe dla chińskich aut elektrycznych – może pojawić się nawet wykończenie pseudodrewniane.

Z tych wszystkich chińskich wynalazków najchętniej kupiłbym ten. Ale on kosztuje 3000 dolarów, to tyle co 3 samochody.