12.03.2021

Dobrze, że nie mam ogródka. Ten Aston Martin DB4 to najpiękniejszy grat od lat

Aston Martin DB4 przestał 30 lat w stodole. Teraz jest na sprzedaż i kosztuje 325 tys. dolarów. Jakbym miał ogródek i te pieniądze, to bym go sobie postawił jako ozdobę. 

Dobre znalezisko ze stodoły zawsze powoduje u mnie ekscytację, a jest ona tym większa, gdy samochód jest nietypowy, rzadki i ogólnie drogi. Jak można było kisić w szopie Astona Martina przez 30 lat? Historia jest niezła: pewien amerykański żołnierz wrócił ze służby w Wietnamie i nie mając lepszego pomysłu postanowił zatrudnić się jako blacharz z warsztacie samochodowym. Szło mu na tyle dobrze, że jego szef powierzył mu renowację blacharską własnego samochodu. Ex-żołnierz przyjeżdżał do swojego szefa do domu i tam lepił jego wóz, niestety nie wiemy jaki. Po skończonej robocie zamiast dolarów dostał grata – kilkunastoletniego wówczas Aston Martina DB4. 

Wątpię, żeby był zadowolony. W latach 70. taki samochód był tylko kłopotem. Wymagał na pewno dużych inwestycji, a szef na pewno się cieszył że pozbył się złoma i jeszcze zrobił pracownika w bambuko. Tym sposobem Aston zyskał nowego właściciela, który miał prosty plan: wepchnąć go do szopy i poczekać co dalej. Plan trochę się przeciągnął, bo auto stało w stodole ponad 30 lat. 

Aston Martin DB4 z szopy – restaurować czy nie?

Nie! Oczywiście, że trzeba go tak zostawić. W tej postaci jest wspaniały. Jak powiedział raz mój kolega: oryginał jest tylko raz. Odrestaurowanych Astonów Martinów DB4 nie brakuje, a ile jest cudownie spatynowanych gratów? Pewnie znikoma liczba, bo wszyscy restaurują jak oszalali, licząc na „dobry zwrot z inwestycji”. Brakuje tylko postu na grupie „Aston Martin fani miłośnicy [BEZ SPRZEDAŻY]” w stylu „szukam dobrego taniego blacharza do DB4 ktoś coś?”. A przecież temu samochodowi nic pewnie nie jest, poza koniecznością zadbania o mechaniczne części eksploatacyjne. Trzeba go dobrze umyć, wymienić opony, olej, płyn chłodniczy i hamulce, i potem można go odpalić i jeździć. Renowacja nadwozia w żadnym razie nie jest konieczna. Przypomnę, że auto jest aluminiowe dla zmniejszenia masy, a za konstrukcję typu „superleggera” odpowiadali Włosi z Carrozzeria Touring. 

Aston Martin DB4 z szopy kosztuje 325 000 dolarów

To akceptowalna cena, ponieważ odrestaurowane egzemplarze chodzą po mniej więcej 500-600 tysięcy dolarów, jeśli są naprawdę idealne. Na Car & Classic można znaleźć ładnego DB4 za 400 tys. funtów. Cenę gruza ze stodoły podbija to, że numery silnika i nadwozia pasują do siebie, czyli nikt tu niczego nie dłubał i nie motał. Pod maską siedzi oryginalny „Tadek Marek”, czyli silnik konstrukcji polskiego inżyniera, rzędowa szóstka o pojemności 3,7 l i mocy co najmniej 220 KM.

Nie mam wątpliwości, że ten samochód znajdzie nabywcę

Boję się tylko, że ten nabywca zacznie pruć go w kawałki, żeby zrobić z niego cukierek. W każdym razie jeśli robicie komuś jakąś przysługę i ten ktoś chce Was wynagrodzić starym gratem, to nie odrzucajcie tej propozycji, bo może ten grat będzie w przyszłości wiele wart. Musicie tylko hodować go przez 30 lat w szopie. 

Zdjęcia pochodzą z tego ogłoszenia, fot. classicdigest.com