08.06.2022

Przegłosowane. UE ogłosiła koniec samochodów spalinowych

2035 rok. Od razu napiszę, w razie jakby ktoś jeszcze nie wiedział. Dziś Parlament Europejski przegłosował, że wtedy wejdzie zakaz sprzedaży samochodów spalinowych w praktyce, hybryd też.

37,5 proc. to było mało, a producenci już piszczeli jak policzki Toma Cruise’a w samolocie. Taki był cel redukcji emisji dwutlenku węgla w sprzedawanych samochodach do 2030 roku względem 2021 roku. Ta śruba została dokręcona i to mocno. W zasadzie to już przyspawana.

Koniec sprzedaży samochodów spalinowych

Nikt nie będzie chodził i mierzył, ile dwutlenku węgla emituje nasz samochód. Chodzi o obniżenie średniej emisji w gamie modelowej producenta. Każdy z nich ma wyznaczony swój próg, którego nie może przekroczyć, bo zapłaci karę 95 euro za każdy sprzedany gram ponad. W obecnym limicie da się zmieścić sprzedając samochody, które emitują znacznie mniej dwutlenku węgla, jak hybrydy typu plug-in i samochody elektryczne, które nie emitują go wcale. Zabawa jest dość prosta: Unia dokręca śrubkę, a producenci muszą sprzedać tyle pojazdów niskoemisyjnych żeby zrównoważyć sprzedaż tych, które w limicie się nie mieszczą. Ale jeśli średnia emisja ma wynieść 0 g/km, to nie bardzo będzie czym równoważyć sprzedaż aut, które coś jednak emitują.

Toyota bZ4X. Ważący dwie tony,  legitymacyjny pojazd przyszłości.

Te 37,5 proc. jest już nieaktualne, zaraz zmieni się w 55 proc. w 2030 roku, a w 2035 roku ma być to 100 proc. Czyli za 13 lat sprzedawać będzie można tylko samochody, które nie emitują dwutlenku węgla. Uzyskanie takich produktów spalania może być cokolwiek trudne w samochodach spalinowych, pozostaną nam więc alternatywne źródła napędu.

Lepiej żebyśmy polubili samochody elektryczne

Ja już lubię, tylko nie mam gdzie ich ładować. Komisja Europejska wie o moim problemie i chce zmian prawnych wspierających infrastrukturę sieci ładowania. Do 2025 roku każde państwo członkowskie, my też, zainstaluje stacje ładowania co 60 kilometrów i tankowania wodoru co 150 kilometrów, wzdłuż głównych dróg. Policzyłbym chętnie ile mamy kilometrów głównych dróg i podzielił wynik przez 60, żeby się dowiedzieć, ile stacji powstanie, ale jest za gorąco i wiem, że wynik to dużo. O budowaniu stacji tankowania LNG i CNG jakoś nikt nie wspomina, bo niestety mają dwutlenek węgla w produktach spalania.

Będzie dobrze

To że wąska grupa właścicieli samochodów elektrycznych jest w stanie z nich z zadowoleniem korzystać, nie mówi niczego o przewrocie jaki musi się dokonać w motoryzacji i infrastrukturze ładowania.

Unijna Komisarz ds. transportu, Adina Valean, mówi, że ten pakiet zmian stworzy rynek zrównoważonych paliw alternatywnych i technologii niskoemisyjnych, jednocześnie tworząc odpowiednią infrastrukturę zapewniającą szerokie wykorzystanie bezemisyjnych pojazdów. Co można przetłumaczyć jako „może i nie jesteśmy gotowi na tą zmianę, ale to się wszystko zrobi i będzie dobrze”.

Zobaczcie dzieci, tatuś kiedyś jeździł V8. [dzieci wychodzą z pokoju oburzone]

Choć tak naprawdę nie wiadomo, czy będzie. Cele są ambitne i przyniosą coś w rodzaju rewolucji przemysłowej, bo trzeba będzie przestawić produkcję w potężnej branży motoryzacyjnej. Chwilowo osiągi samochodów elektrycznych i tych na wodór, oraz ich infrastruktura ładowania i tankowania, nie pozwalają sądzić, że klienci chętnie przyjmą zmasowany atak pojazdów bez silników spalinowych. Ale od czego mamy postęp technologiczny? Drobna różnica w dotychczasowym rozwoju polega na tym, że postanowiono, że postęp się dokona, a nie że już się dokonał i w związku z tym można dekarbonizować samochody do woli.

Lub źle

Trudno też przewidzieć, co będzie działo się w najbliższych latach w Europie, bo celom emisyjnym w sprzedaży nowych samochodów nie towarzyszy zakaz jeżdżenia samochodami spalinowymi. Może rynek wtórny i rynek części zamiennych oraz napraw, doznają większego pobudzenia niż sprzedaż samochodów elektrycznych, a może inne inicjatywy ustawodawcze będą coraz skuteczniej zniechęcać do korzystania z samochodów spalinowych. I kolejne może, może moda i trendy będą kształtować się w ten sposób, że nie będzie wypadało jeździć czymś co emituje spaliny, taki wstyd w towarzystwie.

Sceptycy zapytają, po co podejmować ten wysiłek w Europie, kiedy cały świat emituje w najlepsze, nasz wysiłek zginie w tłumie i na nic zdadzą się wszelkie porozumienia paryskie. Zwolennicy zmian odrzekną, że zmiany klimatyczne postępują tak szybko, że szaleństwem jest nic nie robić i trzeba liczyć, że inni pójdą za przykładem Europy. I wraz głos odzyskają sceptycy pytając, a co będzie jak tych elektrycznych i wodorowych samochodów nikt nie kupi, a na pewno nie w takiej ilości jakby wypadało, będzie tylko drożej, a klimat coraz bardziej będzie przypominał wstęp do sadzonego jaja i jeszcze, że to wszystko jest za późno, bo zaraz umrzemy. Kiedyś się dowiemy kto ma rację, najpewniej mądrzejsi będziemy w 2035 roku, lub bardziej martwi. Na papierze dekarbonizacja wygląda ambitnie, zobaczymy co przyniesie życie.