REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Tysięcy filmów i seriali nie można nigdzie obejrzeć. Nic z tym nie robimy, a po "Batgirl" będzie gorzej

Skasowanie "Batgirl" przez wytwórnię Warner Bros., choć film jest w zasadzie skończony, wywołało falę gorących reakcji członków branży filmowej. Hollywood zaczęło coraz głośniej rozmawiać o tym, że w dobie cyfrowej dystrybucji dostęp do produkcji może zostać odebrany bez najmniejszego problemu, nawet ich twórcom. W rzeczywistości nie zmieni się to jednak, dopóki będziemy tak łatwo akceptować, że tysięcy filmów i seriali sprzed lat nie da się obejrzeć w zasadzie nigdzie.

05.08.2022
6:44
filmy seriale online warner bros batgirl
REKLAMA

Gdyby w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin zapytać przeciętnego internautę, jaka jest najgorsza hollywoodzka wytwórnia, to według wszelkiego prawdopodobieństwa odpowiedziałby "Warner Bros.". Wszystko z powodu szokującej decyzji o skasowaniu w zasadzie gotowych "Batgirl" i "Scoob! Holiday Hunt", a także pozbawienie filmów szansy na debiut w ramach jakiejkolwiek dystrybucji. Szefowie Warner Bros. Discovery zdecydowali, że lepiej będzie odzyskać część poniesionych kosztów, dzięki odpisaniu ich od podatku, niż pokazać światu efekt ciężkiej pracy całej ekipy filmowej.

Z biznesowego punktu widzenia to może słuszna decyzja (choć i tak dziwna), natomiast zdecydowanie nie przysporzyła zwolenników korporacji. Fani DC i Scooby'ego Doo są oburzeni, analitycy głowią się, czy gra była warta świeczki, zaś twórcy obawiają się o przyszły los swoich własnych dzieł. Bo skoro wytwórnia jest skłonna wyrwać zatrudnionym przez siebie ludziom dywan spod nóg tuż przed samą premierą, to w zasadzie nikt nie jest bezpieczny. Zresztą w dobie cyfrowej dystrybucji nawet upublicznione dzieła mogą łatwo zniknąć z biblioteki, jeżeli tylko ich obecność tam przestanie być opłacalna.

REKLAMA

Filmy i seriale nie są wcale bezpieczne online. "Batgirl" najlepszym dowodem.

Jednego dnia ukochany przez nas serial jest reklamowany jako Netflix Original, a następnego znika z platformy i to na zawsze. To wcale nie jest hipotetyczna sytuacja, przecież dokładnie taka sytuacja spotkała seriale Marvela jak "Daredevil", "Jessica Jones" czy "Defenders". Dziś to Disney+ z dumą się nimi chwali, ale kto wie, co będzie za pięć czy dziesięć lat. Biblioteka serwisu VOD jest czymś pozostającym w stałym ruchu, dlatego nawet autorzy seriali wolą dmuchać na zimne. Przyznała to na Twitterze Alena Smith odpowiedzialna za produkcję Apple TV+ pt. "Dickinson", która po zakończeniu zdjęć błagała przedstawiciela serwisu o fizyczny zapis całej serii.

Los nowości i tak jest jednak o niebo lepszy niż starszych tytułów. Comiesięczne aktualizacje oferty platform VOD tworzą iluzję zajętości, ale firmy w rzeczywistości przerzucają się w kółko tymi samymi hitami z ostatniego dwudziestolecia. Oprócz tego dostajemy w zasadzie tylko świeże produkcje i pojedyncze tytuły, które są dostępne na zagranicznych wersjach HBO Max czy Disney+, ale u nas musiały trochę poczekać na swoją kolei. Zjawisko odzyskiwania starych filmów i ich odrestaurowywania wciąż jest wyjątkowo niszowe i dotyczy tylko rodzimych produkcji. Oczywiście, bardzo dobrze, że ktoś tego typu produkcje przenosi do sieci, zapewniając im tym samym drugie życie.

Nie tak dawno pisałem jednak artykuł poświęconym najlepszym serialom animowanym z lat 90. i XXI wieku. Wiele z wymienionych tam tytułów to absolutne perełki naszego dzieciństwa, dla których z samego rana leciało się w sobotę przed telewizor. Ile z nich możemy dziś legalnie oglądać w sieci? Garstkę. Nie zdziwiło mnie to, ale jest jednak coś wyjątkowo smutnego w fakcie, że spośród dziesiątek produkcji tylko "Spider-Man", "X-Men", "Odlotowe agentki", "Samuraj Jack" i kilka animacji Disneya znajdują się w bibliotekach polskich VOD. Wiele w tej kwestii poprawił debiut Disney+ (tak, wcześniej było jeszcze gorzej), ale z drugiej strony platforma nadal nie wrzuciła wszystkich sezonów swoich hitów od Marvela.

Seriale z lat 80. i 90. oraz filmy z 2. połowy XX wieku mają wyjątkowo ciężkie życie na VOD.

Część z was pewnie powie, że Netflix, HBO Max czy Disney+ reagują po prostu na potrzeby rynku. Widzowie chcą nowości i dlatego nowości dostają. To do pewnego stopnia prawda. Nikt trzeźwo myślący nie zakłada, że największym lepem na nowych użytkowników będą np. filmy noir z lat 40. i 50. Niedawne debiuty dwóch nowych platform na polskim rynku wyraźnie pokazały jednak, że potrzeba starszych produkcji jest jak najbardziej obecna w narodzie. W sieci można było znaleźć mnóstwo narzekań na brak animacji Cartoon Network w bibliotece HBO Max, czy niedobór wielu kultowych filmów i seriali Disneya w ich bazie.

Grupki fanów Disney+ na Facebooków są stale zalewane pytaniami o ten czy inny starszy tytuł. Co po części wynika z faktu, że zagraniczne odpowiedniki HBO Max i Disney+ przeważnie oferują dostęp do hitów, o które Polacy obecnie się dopominają. To samo tyczy się kinowych blockbusterów sprzed lat, które przecież nadal są obecne w społecznym dyskursie. Filmy z lat 70., 80. i 90. budowały wyobraźnię współczesnych odbiorców, ale dostęp do nich jest okropnie ograniczony. Nawet takie hity jak "Ojciec chrzestny" i "Park Jurajski" są dostępne tylko do czasowego wypożyczenia na platformach pokroju Rakuten TV. A co dopiero mówić, o mniej "podstawowych", ale mimo wciąż cieszących się wielkim sentymentem tytułach.

REKLAMA

Ich często nie znajdziemy po prostu nigdzie... poza nielegalnym streamingiem. I tu właśnie jest pies pogrzebany. Odnoszę wrażenie, że Polacy nie buntują się przeciw obecnej sytuacji, bo ci najbardziej rezolutni w razie czego nie mają oporów, by posiłkować się torrentami lub pirackimi stronami. Reszta czeka na szczęśliwy dzień, gdy jakiś starszy film lub (zdecydowanie rzadziej) serial doczeka się seansu w telewizji. Jedno i drugie rozwiązanie jest oczywiście dalekie od ideału, ale co najwyżej trochę ponarzekamy na serwisy VOD, by potem w dalszym ciągu z nich korzystać. Bo najzwyczajniej w świecie wciąż pamiętamy sytuację sprzed kilku lat, gdy legalnego oglądania online nie było wcale. Jeżeli cenę za obecną wygodę mają zapłacić tytuły starsze niż sprzed pięciu lat, to niech tak będzie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA