REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się
  3. Dramy

Ech, wy Polaczki żrecie za dużo mięsa i irytujecie biednych milionerów. Co z wami?

Polacy-cebulacy to najwyraźniej już przestarzały tytuł. Od teraz każda osoba zarabiająca w tym kraju gorzej od milionerów z listy Forbesa zalicza się do kategorii: "Polacy, co żrą za dużo mięsa". I wszystko jasne. To wy rozwalacie planetę, a "tłuste koty" zachowujące się niczym antagoniści z filmów Disneya są całkowicie niewinne. Profesor Janusz Filipiak wie to najlepiej, bo jego prywatny odrzutowiec, to nawet nie odrzutowiec.

27.06.2022
16:22
janusz filipiak polacy żrą mięso afera
REKLAMA

Polscy milionerzy to jak wiadomo grupa, jak wiadomo, przez nas wszystkich bezgranicznie uwielbiana i szanowana. W zeszłym roku ich liczba rosła najszybciej na całym świecie, więc tego dobra dla całego narodu było coraz więcej i więcej. Żaden z "nowych" milionerów nie przebije jednak, znanego i lubianego prezesa Comarchu. Znany z ciętego języka Janusz Filipiak udzielił właśnie wywiadu poświęconego katastrofie klimatycznej.

Jeden z najbogatszych Polaków zaprezentował się w rozmowie na Spotify Formu IBRiS jako wielki zwolennik walki z emisją CO2, oczywiście tylko wtedy, gdy do walki sam nie bardzo będzie musiał przystąpić. Bo przecież zrobił już dla świata tyle (o czym mogą poświadczyć jego sąsiedzi!), że teraz świat powinien choć trochę się odwdzięczyć. Zresztą Filipiak jak każdy milioner doskonale wie, kto jest realnie winny zanieczyszczaniu Ziemi. Polacy, Polaczkowie, Janusze (oprócz Janusza Filipiaka, rzecz jasna). Zjadacze mięsa i zagraniczni wycieczkowicze.

REKLAMA

Janusz Filipiak twierdzi, że Polacy "żrą" za dużo mięsa i za często im się marzy zagraniczny urlop.

Schowajcie sobie do kieszeni wszystkie raporty podawane przez Bizblog i świadczące o tym, że 1 proc. najbogatszych generuje 17 proc. globalnych emisji. Jak ma nie generować, skoro taki Janusz Filipiak "robi biznes" w 90 kraju. W ilu krajach wy robicie swój? W jednym, może dwóch? Nie wierzę, że w trzech. A nawet jeśli, to wydajcie zarobione w ten sposób pieniądze na kupowanie siat mięsa do niewiadomego przeznaczenia:

[Istotne jest - przyp. red.] uświadomienie ludziom, że nie mają tyle, za przeproszeniem, żreć. Jak ja idę do sklepu w swojej okolicy pod Krakowem, to przecież ludzie wynoszą takie siaty tego mięsa, że ja nie wiem, co oni z nim robią. Tu jest duża praca do wykonania

- podkreślił Janusz Filipiak.

Co wy robicie z tym mięchem, co? Szykujecie na obiad dla całej rodziny, może część zamrażacie na później lub co gorsza część oddajecie starszej osobie, która sama nie jest w stanie zrobić dużych zakupów? Jak wam nie wstyd, w tym samym czasie Ziemia umiera na naszych oczach. Janusz Filipiak przecież nie stoi bezczynnie. Jego prywatny samolot jest mały, to nawet nie odrzutowiec. Zaledwie turbośmigłowiec, który konsumuje o połowę mniej paliwa niż odrzutowce.

Turbośmigłowiec, wyobrażacie sobie? Jak jakiś biedak, a wy w tym czasie lecicie na Kretę czy do innego Egiptu. I jeszcze nie dajcie sobie wytłumaczyć niższa klaso społeczna, że nie dla was zagraniczne wycieczki. A to nawet chłop na miedzy by zrozumiał, bo był własnością ziemianina i nie wolno mu się było za bardzo oddalać. Ech, cóż z wami Polaczki poradzić. Janusz Filipiak duma nad najważniejszym problemem naszego świata i nawet te jego miliony (uszczuplone przez dużą farmę fotowoltaiczną i drugą pomp ciepła) nie przynoszą rozwiązania.

Janusz Filipiak jest bliżej awansu do miana antagonisty z filmów Disneya niż uratowania planety.

Każdy z nas może dołożyć cegiełkę do walki o zieloną przyszłość. To oczywiste. Nadmierna konsumpcja stoi tutaj oczywiście na przeszkodzie, bo każdemu z nas trudno jest zrezygnować z własnych "luksusów". Dla najbiedniejszych Polaków oznaczają one jednak zupełnie coś innego niż dla Janusza Filipiaka i osób o podobnych dochodach. Możliwość zjedzenia mięsa na obiad dla kogoś z nizin społecznych może być prawdziwym świętem. Wyrzeczenia prezesa Comarchu kręcą się zaś wokół załatwienia sobie mniej emisyjnego prywatnego samolotu. Myślę, że każdy trzeźwo myślący człowiek jest w stanie łatwo rozsądzić, która z tych rzeczy jest większym zagrożeniem dla planety.

REKLAMA

Nie chcę tutaj wywołać wrażenia, że Janusz Filipiak dba o dobro Ziemi mniej niż jego koledzy-milionerzy. Może faktycznie oni interesują się tym tematem jeszcze mniej. Właściciel Cracovii Kraków usilnie uparł się jednak, żeby swój publiczny wizerunek ustawić gdzieś między Ratiganem z "Wielkiego mysiego detektywa" a Cruellą De Mon ze "101 dalmatyńczyków".

A skoro już musi być niczym karykaturalna postać z produkcji Disneya, to lepiej jakby naśladował Sknerusa McKwacza. Ten przynajmniej miał pod ręką genialnego wynalazcę Diodaka, który nawet małym kosztem potrafił wymyślić nową technologię radzącą sobie z największymi nawet wyzwaniami. I tak, wiem, że życie to nie bajka, a problemu kryzysu klimatycznego nie rozwiąże jeden prosty wynalazek. Nie jest to jednak moja wina, że Janusz Filipiak zachowuje się jakby ktoś właśnie dał mu angaż do roli nowego złoczyńcy w animacji Dinseya.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

Publikacja zawiera linki afiliacyjne Grupy Spider's Web.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA