REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD

Disney+, Netflix, HBO Max i Amazon są na wojnie o czas Polaków. Zwycięzca wcale nie jest oczywisty

Disney+ od wczoraj jest dostępny w Polsce. Po północy nastał następny dzień, a dziś rano słońce wstało jakby nigdy nic, ale w rzeczywistości doszło do kolosalnej zmiany. Przynajmniej dla użytkowników VOD, którzy będą musieli zdecydować, czy chcą zachować wszystkie swoje dotychczasowe subskrypcje. Netflix, HBO Max i Amazon Prime Video będą walczyli z Disney+ na całego, a każdy z serwisów ma swoje mocne strony i asy w rękawie.

15.06.2022
21:24
disney plus kontra netflix amazon hbo max
REKLAMA

Załóż konto Disney Plus z tego linku, skorzystaj z promocyjnej ceny (2 miesiące gratis).

Polski start Disney+ nie obył się bez pewnych trudności, a sama platforma zawiera kilka dyskusyjnych elementów od strony designu. Nie sposób jednak zaprzeczyć, że podobne drobnostki w szerszej perspektywie nie mają większego znaczenia. Polacy tak czy inaczej rzucą się na nowy serwis, bo mają ku temu naprawdę dużo powodów. Co nie zmienia faktu, że podtrzymanie konta na czterech różnych zagranicznych platformach streamingowych nie ma racji bytu. Od wczoraj trwa walka o to, by klienci wybrali właśnie naszą usługę. Szefom Disney+ na pewno marzy się dominacja na rynku, ale Netflix, Amazon Prime Video i HBO Max tanio skóry nie sprzedadzą.

REKLAMA

Każdy z wymienionych serwisów ma swoje mocne strony, ale też pewne słabości i niedociągnięcia, które rywale będą chcieli wykorzystać. Ich pozycja na rynku nie jest też oczywiście równorzędna, więc sukces oznacza dla nich trochę co innego. Na dzień dzisiejszy przebicie liczby subskrybentów Netfliksa po prostu nie jest możliwe, ale przecież nie doszedł on do niej w jeden dzień. HBO Max i Disney+ potrzebują czasu, by choćby zbliżyć się do wartości 2 mln kont. A z kolei Amazon wiąże wielkie nadzieje z premierą serialu "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy".

Disney+ vs. Netflix, Amazon Prime Video i HBO Max - kto wygra?

Nie brak obiektywnych zmiennych, które wpływają na wybór tej czy innej platformy VOD. Znaczenie mają cena, liczba i jakość oferowanych produkcji, dostępność na różnych urządzeniach, stosunek do współdzielenia kont, różnorodność oferowanych treści, podejście do lokalnych produkcji - wymieniać można by jeszcze długo. Netflix w pakiecie Premium kosztuje najwięcej ze wszystkich usług, ale oferuje też tańsze alternatywy i ma najliczniejszą bibliotekę (według portalu Surfshurk mowa obecnie o 3398 filmach i seriali\ach). Jednocześnie ma problem ze swoim wizerunkiem i odpływem wieloletnich użytkowników.

HBO Max w spadku po HBO GO otrzymało opinię platformy wyjątkowo dbającej o jakość, ale start tej platformy w Polsce trochę zawiódł od strony biblioteki. Z kolei Amazon Prime Video długo kojarzy się trochę jako piąte koło u wozu i serwis dla szczególnie zaangażowanych widzów. Zeszłoroczna promocja na Prime Video w połączeniu z Prime Gaming i darmowymi przesyłkami w sklepie odmieniła jednak ten trend i znacząco zwiększyła liczbę polskich użytkowników tej usługi. A akurat Amazon nie musi narzekać na brak gotówki i ma duże plany dalszego rozwoju. Natomiast Disney+ bynajmniej nie jest tutaj na straconej pozycji, bo oferuje w momencie premiery 2 tysiące produkcji w cenie 28,99 zł za miesiąc (czyli niższej o złotówkę od ceny HBO Max dla użytkowników, którzy nie założyli konta w marcu).

Nowości Netflix w Polsce
Disney+ w Polsce w czerwcu

Rozmowa o cenie, technologii i ofercie jest oczywiście ważna. Nie mam najmniejszego zamiaru tego podważać. Wydaje mi się natomiast, że ciekawiej jest pochylić się nad nieoczywistymi kwestiami decydującymi o wyborze jednego lub więcej VOD. Jaka opinia na temat każdego z tych serwisów dominuje wśród Polaków? Czy możliwe jest w ogóle posiadanie więcej niż trzech subskrypcji? Z której platformy najłatwiej zrezygnować, która najlepiej sprawdzi się jako "czasowy dodatek"? Wszystkie te kwestie mają niebagatelne znaczenie.

Disney+ chce stać się nowym numerem 1, a Netflix walczy o zachowanie statusu "niezbędnej subskrypcji".

Na dziś Netflix pozostaje platformą o rezygnacji, z której większość Polaków nie myśli poważnie. Nie brakuje oczywiście osób narzekających na spadek jakości oferowanych tam produkcji. Podobne odczucia da się poprzeć przykładami i wyjaśnić. Na Netfliksie pojawia się jednak zwyczajnie za dużo nowości, żeby ot tak dało się go usunąć.

Firma bardzo sprytnie uczyniła też swoim priorytetem produkowanie polskich filmów i seriali, a także wykupywanie licencji na inne polskojęzyczne tytuły (zarówno tegoroczne premiery, jak i rzeczy sprzed lat). Ani HBO Max, ani Amazon nie mają podobnych możliwości, zaś Disney+ przynajmniej na razie praktycznie tego nie próbuje.

Niektórzy branżowi eksperci są przekonani, że familijna siła Disneya uczyni go wkrótce dominatorem rynku na poziomie Netfliksa. Ja jednak nie wierzę w tak łatwe dojście nowego serwisu na szczyt. Bez polskich tytułów to będzie prawdziwa droga pod górkę. Marvel, Pixar i "Star Wars" mają swój powab, ale żadna z tych marek nie produkuje nowości w wystarczającym tempie, by w pojedynkę utrzymać wzrost subskrybentów przez cały rok. Disney+ musi najpierw uniknąć marginalizacji, która przez wiele lat towarzyszyła Amazon Prime Video, a potem w dodatku zepchnąć z 2. miejsca HBO Max. A w Polsce akurat ta należąca do Warner Bros. Discovery firma cieszy się wielkim zaufaniem.

Netflix na cały rok, a HBO Max, Amazon Prime Video i Disney+ od premiery do premiery?

Każdemu dużemu VOD zależy na stałym dochodzie w formie subskrypcji opłacanej co miesiąc lub za rok z góry. Dlatego bardzo mocno popychają tę drugą opcję, również za sprawą specjalnych promocji. W ostatnim półroczu kolejno Amazon Prime Video, HBO Max i Disney+ wyszły z ofertą tańszych kosztów przy płatności za cały rok. Możecie się zastanawiać, dlaczego to robią, bo przecież nie z dobroci serca. To środek na uniknięcie losu serwisów, do których wraca się tylko przy okazji dużej i interesującej nas premiery.

HBO przez lata notowało olbrzymi wzrost na miesiąc premiery nowego sezonu "Gry o tron" i zaraz potem większość tych świeżych subskrybentów znikała z pola widzenia. Celem dla firmy było zatrzymać ich na dłużej. Tak samo jest z Disney+ przy okazji startu nowego serialu MCU czy będzie z Amazon Prime Video, gdy zadebiutuje "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy". Pół Polski czeka na tę premierę, ale platforma Jeffa Bezosa nie może sobie pozwolić, żeby funkcjonować tylko i wyłącznie za sprawą takich chwilowych wzrostów. Bez względu na to, jak olbrzymie by nie były.

Dlatego każda firma woli otrzymać z góry pieniądze za dziesięć (lub w wyjątkowej sytuacji nawet osiem) miesięcy niż mieć klienta przez trzy miesiące, stracić go na pół roku i potem znowu odzyskać na 60 dni. To po prostu bardziej opłacalne. Wyjątkiem jest oczywiście Netflix, ale właśnie to odróżnia go od reszty. Może sobie pozwolić na odrobinę arogancji, bo bez względu na formę płatności w lwiej części przypadków otrzyma opłatę za wszystkie dwanaście miesięcy.

Zwycięzca w wojnie serwisów VOD nie jest oczywisty, ale Netflix na razie gra w innej lidze niż Disney+, HBO Max i Amazon Prime Video.

Wydaje mi się natomiast, że żadna z debiutujących w tym roku platform nie pokazała jeszcze pełni swojego potencjału. Rzut oka na biblioteki HBO Max i Disney+ robi wrażenie, ale im głębiej się zakopiemy, tym więcej dochodzi rozczarowań. Obie firmy nie wykorzystują w pełni kilkudziesięciu lat wcześniejszego istnienia. Na HBO Max nie znajdziemy wciąż 90 proc. produkcji Cartoon Network i Adult Swim (choć powoli zmienia się to na lepsze), ani wielu filmów Warnera. Disney też nie do końca spełnił swoje obietnice, bo na Disney+ nie znajdziemy mnóstwa tytułów dostępnych na tej platformie w krajach Zachodu. Podobna dysproporcja w obu przypadkach zdecydowanie wstrzymuje ich drogę na szczyt. A nawet z bardziej rozbudowanymi bibliotekami będzie ona długa i niełatwa.

Sytuacja Amazon Prime Video jest o tyle inna, że zarządza nim firma pozbawiona podobnej historii. Dlatego widziałbym ich drogę raczej na wzór dawnego HBO GO. Amazon musi przekonać Polaków, że jest serwisem oferującym rozrywkę na najwyższym artystycznym poziomie i raz, dwa razy do roku globalny hit, którego nikt nie będzie chciał przegapić. Na razie serial "Władca Pierścieni: Pierścienie Władzy" nie zapowiada się na drugi sukces pokroju "Gry o tron", ale lepiej nie być niczego zbyt pewnym przed jego premierą. Amazon jest już jednak w połowie tej drogi, bo takie hity jak "The Boys", "Invincible" i "Reacher" bezwzględnie Polaków zachwyciły.

REKLAMA

Co w takim razie zostaje więc widzowi?

W idealnej sytuacji wszyscy pewnie chcielibyśmy zachować dostęp do wszystkich serwisów, ale dla wielu osób taki koszt byłby za wysoki. Nie dziwię się zresztą, że mało kto chce go ponosić, bo nie ma to wielkiego sensu. Sam nie miałbym pewnie konta założonego w każdym serwisie, gdyby nie wymagał tego mój zawód. Inny osobom radzę natomiast wymienne korzystanie ze wszystkich serwisów poza Netfliksem. Tak, roczna subskrypcja pozwala zaoszczędzić trochę pieniędzy. Powinniście jednak na spokojnie zastanowić się, jak wiele korzystaliście w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy z wymienionych platform. Może tylko dwa-trzy miesiące? Może cztery-pięć? Od tego ostatecznie powinno zależeć, z których subskrypcji zrezygnować z zamiarem powrotu na jakąś dużą premierę.

Disney+ zadebiutował w Polsce. Tutaj kupisz go najtaniej.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA