REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Król Internetu" jest do bólu oczywisty. To banalna krytyka influencerów i social mediów

"Król Internetu" Gii Coppoli miał swoją premierę w 2020 roku w Wenecji. Teraz trafia do polskich kin, urzekając formą i aktorskimi kreacjami, a rozczarowując trywialnością satyry. W rolach głównych Andrew Garfield, Maya Hawke, Nat Wolff i Jason Schwartzman.

04.02.2022
19:51
król internetu film recenzja opinie mainstream andrew garfield
REKLAMA

"Król Internetu" to drugi po "Pao Alto" z 2013 roku obraz Gii Coppoli, reprezentantki kolejnej generacji związanej ze światem kina i muzyki dynastii. Reżyserka ponownie przygląda się młodym ludziom, tym razem zanurzając ich w topieli internetowej sławy. "Mainstream", bo tak brzmi oryginalny tytuł produkcji, opowiada o Frankie (Hawke), która bezskutecznie próbuje osiągnąć sukces w sieci. Kolejne nagrywane przez nią materiały, które publikuje na swoim youtube'owym kanale, są ignorowane przez widzów - nie mają siły przebicia. Pewnego dnia bohaterka spotyka charyzmatycznego Linka (Garfield), faceta żyjącego chwilą i gardzącego tym, co wielu młodym ludziom wydaje się esencją życia (chłopak, o zgrozo, nie posiada nawet smartfona).

Frankie rejestruje jego antykomercyjne, prześmiewcze wypowiedzi; nagrania szybko zyskują popularność. Wespół z Jakiem, kolegą Frankie zza baru w klubie, w którym pracują, obmyślają i nagrywają kolejne satyryczne i antykonsumpcyjne filmy z tajemniczym Linkiem w roli głównej - liczba subskrypcji rośnie, internauci szaleją, do portfeli spływa kasa. Oczywiście, płynący dotychczas pod prąd Link ulega sile sławy, wkrótce stając się jednym z tych, z których sam się śmiał. Zgadza się - "Król Internetu" to opowieść poprowadzona i wybrzmiewająca w sposób dokładnie tak oczywisty i wtórny, jak powyższe streszczenie.

REKLAMA
Król Internetu

Król Internetu - recenzja filmu

Porywający tłumy Link doskonale wczuwa się w rolę gwiazdora - ekscentrycznego gościa, który sprawnie punktuje przywry generacji. Gdy już zadomowi się w nowej rzeczywistości, zrobi wszystko, by zachować swoją pozycję w influencerskim świecie - hipokryzja, którą zaczyna wytykać mu część widzów i współpracownik, to niezbyt wysoka cena za możliwość pławienia się w forsie i popularności. Tragedia, do której w końcu doprowadzi, również.

"Król Internetu" jest trafną diagnozą pokolenia, jego niezdrowych fascynacji i błędnego wyobrażenia o influencerskiej karierze, obecnie będącej przecież jedną z najbardziej pożądanych. Jest też obrazem, któremu zdecydowanie służy wideoklipowa forma - czarująca, atrakcyjna, uwodzicielska, podkreślająca przerysowane popisy wulkanu energii: Garfielda. Jego Link sprawia, że łatwo uwierzyć w nieprawdopodobną liczbę oczarowanych jego osobą internautów. Znakomicie radzi sobie również Maya Hawke, której występ - znacznie bardziej powściągliwy i zniuansowany - okazuje się znakomitą przeciwwagą i podkreśleniem diametralnie różnych, jak się okazuje, pragnień, aspiracji i oczekiwań postaci.

REKLAMA

Niestety, Król Internetu jest też rozczarowaniem - w głównej mierze.

Przebieg tej opowieści o wzlocie i upadku jest aż nieprzyzwoicie oczywisty, a choć reżyserka robi, co może, by mnożyć znamiona arthouse'u, finałowi seansu towarzyszy przykre poczucie obcowania z przypudrowaną wydmuszką. Diagnoza, o której wspomniałem, jest równie trafna, co wtórna, by nie rzec - przestarzała (podobnie zresztą jak znaczna część spostrzeżeń w stylu "młodzi ludzie wolą robić zdjęcia niż angażować się w niewirtualną rzeczywistość").

To banał i oczywista konstatacja uformowana lata temu - zresztą, utworów o wnioskach podobnych, a nawet idących z nimi znacznie dalej, było już wiele. Zawodzi też prowadzony gdzieś w tle wątek miłosnego trójkąta - pisząc tę relację Coppola i Tom Stuart inspirowali się chyba rom-komami sprzed kilku dekad (lub współczesnymi - polskimi). Szkoda; jeszcze kilka lat temu "Król" miałby realne szanse wywrzeć na widzach wrażenie, a Coppola z pewnością zostałaby okrzyknięta wieszczką. Jednak w drugiej dekadzie XXI wieku podobne obrazy określa się mianem kuriozalnie archaicznych.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA