REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

"Archiwum 81" korzysta z techniki found footage. Jej renesans w kinie grozy właśnie nadchodzi

Twórcy "Archiwum 81" nieśmiało wykorzystują found footage, które na początku lat dwutysięcznych w kinie grozy eksploatowano na wszelkie możliwe sposoby. Na przestrzeni kolejnych dekad technika ta ewoluowała i szukano nowych sposobów, aby spieniężyć idący z nią autentyzm. Dzisiaj być może jesteśmy świadkami jej renesansu.

26.01.2022
6:07
archiwum 81 netflix found footage horror
REKLAMA

Roztrzęsiona kamera i zaśnieżony obraz. Amatorka? Nie. Realizm osiągnięty tanim kosztem. Twórcy horrorów pokochali technikę found footage, dzięki której na różne sposoby wzmagają autentyzm swoich opowieści. Ostatnio mieliśmy przykład takiego podejścia w "Archiwum 81", gdzie wydarzenia z przeszłości odkrywane są w pewnym stopniu za pomocą odnalezionych materiałów wideo. Nie ma tego co prawda dużo, a z czasem serial coraz śmielej odchodzi od tej formuły.

Być może część widzów poczuje się z tego powodu oszukanych. Niemniej to całkiem dobra decyzja, bo dzisiaj found footage nie robi już takiego wrażenia jak jeszcze na przełomie wieków. Można się pokusić o stwierdzenie, że technika ta przechodzi dzisiaj swój renesans, ale nie ma takiej mocy jak w okolicach premiery "Blair Witch Project". Wtedy daliśmy się oszukać horrorowi Daniela Myricka i Eduardo Sancheza, zapewniając mu sukces kasowy, pod który w kolejnych latach próbowało się podpiąć grono innych twórców.

REKLAMA

Archiwum 81 to hit Netfliksa, który czerpie z techniki found footage

Blair Witch Project - arcydzieło marketingowego realizmu

"Blair Witch Project" to był majstersztyk. Na kilka miesięcy przed premierą filmu, w sieci pojawiła się strona z rzekomo autentycznymi raportami policyjnymi i informacjami na temat zaginionych w lesie studentów. Twórcy pokazywali fragmenty produkcji na festiwalu na Florydzie, wmawiając publiczności, że to są nagrania autentyczne, a na IMDb obok nazwisk aktorów stała informacja o ich przypuszczalnej śmierci. Jak w takim razie możliwe było nie bać się podczas kinowego seansu?

Blair Witch Project - found footage - zwiastun

Sama realizacja filmu miała kosztować jakieś 60 tys. dol., a pomysłowy marketing (kosztujący wiele więcej) zapewnił wynik w światowym box office'ie na poziomie przekraczającym 248,5 mln dol. Toż to marzenie każdego twórcy. A przecież Myrick i Sanchez Ameryki w tym wypadku nie odkryli. Technika found footage nie była wtedy kinu grozy obca. Już w 1980 roku Ruggero Deodato zaserwował nam bowiem "Cannibal Holocaust".

Found footage - holokaust królika doświadczalnego

W produkcji zobaczymy nagrania z wyprawy filmowców do amazońskiej dżungli, gdzie stają się ofiarami brutalnych praktyk tamtejszych kanibali. Po jego obejrzeniu sam Sergio Leone napisał do Deodato list, w którym określił "Cannibal Holocaust" mianem "arcydzieła kinowego realizmu". Okazało się to tyleż błogosławieństwem, co klątwą. Twórcy stawiali na autentyzm, przez co w kontraktach z aktorami pojawił się zapis, że przez rok nie mogą oni pokazywać się publicznie.

Realizm "Cannibal Holocaust" przeraził jednak organy ścigania, przez co reżyser był podejrzany o morderstwo. Musiał przed sądem udowodnić, że do żadnego zabójstwa nie doszło i - w przeciwieństwie do kilku zwierząt - na planie nie zginął nikt z obsady. W tym celu tłumaczył, jak realizowano poszczególne sceny, a także pojawił się z aktorami w wywiadach telewizyjnych. Zarzuty oddalono.

Twórcy kina grozy nieraz korzystali z found footage, aby zwiększyć autentyzm swoich filmów. Oczywistym przykładem będzie tu "Królik doświadczalny: Diabelski eksperyment", który, według napisu na początku produkcji, zawiera prawdziwy zapis tortur wysłany wcześniej do reżysera. Przed latami dwutysięcznymi znajdzie się więcej tytułów zrealizowanych podobną techniką, ale prawdziwa moda na nie przyszła w XXI wieku. Wtedy to kino grozy wręcz się nimi dławiło.

Prawdziwa eksploatacja found footage

Co to się wtedy działo. Zombie, potwory, duchy, mordercy - wszystkie atrakcje, jakie tylko horror miał do zaoferowania podawane były za pomocą techniki found footage. Nauczeni sukcesem "Blair Witch Project" mogli dzięki temu obejść wszelkie ograniczenia. To przecież takie proste. Nie mamy budżetu na dobrą charakteryzację? Spokojnie, jakość obrazu można pogorszyć. Nie stać nas na porządny efekt specjalny? Kamera odwróci się w drugą stronę, bo może.

W latach dwutysięcznych to Fred Vogel brutalnymi ekscesami przeprowadzał nas przez mroczne odmęty ludzkiej psychiki w "August Underground", to Jaume Balaguero i Paco Plaza wpuścili nas do budynku opanowanego przez żywe trupy, a Oren Peli straszył tanimi chwytami w "Paranormal Activity". Tak to się toczyło, a twórcy coraz częściej poświęcali logikę na ołtarzu realizmu found footage. Bohaterowie nagrywali kolejne wydarzenia, aż chciało się do nich krzyczeć, żeby w końcu porzucili kamerę i skupili się na ucieczce przed zagrożeniem.

The Poughkeepsie Tapes - found footage - zwiastun

Absurdów w związku z wykorzystaniem techniki nie brakowało. W ich natłoku zdarzały się jednak filmy, które wciąż potrafiły przerazić. Nie sposób przecież wyrzucić z głowy obrazy zaserwowane nam w "The Poughkeepsie Tapes". Ale w tym wypadku John Erick Dowdle naprawdę postawił na realizm. To czego nie mógł pokazać za pomocą found footage, przedstawił za pomocą mockumentalnych wstawek. Dzięki temu bez problemu mogliśmy uwierzyć w historię anonimowego zabójcy, znęcającego się nad młodą dziewczyną.

Upadek found footage

Chociaż Dowdle pozostał wierny technice, to prócz "Diabła", gdzie oglądamy rzekomo prawdziwe nagrania z kamery z windy, trudno szukać podobnego zacięcia. "Kwarantanna" nie miała takiej siły rażenia, co hiszpański oryginał - wspomniany "REC", a "Jako w piekle, tak i na Ziemi" uginało się od tandetnych zabiegów narracyjnych i fabularnych absurdów. Bo found footage stało się w kinie grozy odpowiednikiem jarmarcznego triku. Nic nie dawało i nawet przestało bawić widzów.

Realizm zniknął nie tylko przez lenistwo twórców, ale też rozwój technologii. Found footage musiało ewoluować, żeby dostosować się do nowych czasów. Kto w 2016 roku uwierzyłby w marnej jakości nagrania z podręcznych kamer? Adam Wingard dobrze o tym wiedział, dlatego bohaterowie jego "Blair Witch" posługują się już zupełnie innym sprzętem. Film nie powtórzył jednak sukcesu oryginału. Ani artystycznego, ani komercyjnego, ani nawet w przerażaniu widzów.

Między premierami "Blair Witch Project" i "Blair Witch" technika found footage uległa zmianom. Zaczęto wykorzystywać potencjał nowoczesnych technologii. Pojawiły się filmy zrealizowane za pomocą kamerek komputerowych czy z przenośnych urządzeń. Za jedną z pierwszych takich produkcji uznaje się "Megan is Missing". Już rok później podobnie wyglądał jeden z segmentów w "V/H/S", a niedługo potem "The Den".

Była w tym wszystkim jakaś świeżość. Eksploatowano tę nową formułę found footage, ale zainteresowanie nią nie było największe. Technika "znalezionych materiałów" przestała być atrakcyjna. To się zmieniło stosunkowo niedawno. Niespodziewanym hitem kina grozy czasów pandemii okazał się przecież "Host". Dostęp do Zooma i pomysłowa reżyseria wystarczyła, aby film nie tylko dostał 100 proc. pozytywnych opinii na Rotten Tomatoes, ale naukowcy okrzyknęli go też najstraszniejszym horrorem wszech czasów.

Renesans found footage?

Jeden film renesansu techniki nie czyni. To prawda, ale w zeszłym roku mieliśmy powrót po kilku latach przerwy dwóch słynnych serii found footage. Na Shudderze pojawiło się bowiem "V/H/S/94", a użytkownicy Paramount Plus mogli obejrzeć "Paranormal Activity: Next of Kin". Być może jest to zwiastun nowego otwarcia dla found footage.

REKLAMA
V/H/S/94 - found footage - zwiastun

Found footage może zyskać nowe życie. Nie czeka nas z pewnością taki zalew produkcji zrealizowanych tą techniką jak na początku XXI wieku, ale twórcy horrorów mogą się nią znowu bardziej zainteresować. Oby tylko mieli pomysł jak ją dobrze wykorzystać. Jak pokazuje historia i wspomniana ostatnia odsłona "Paranormal Activity", fani kina grozy powinni spoglądać w przyszłość pełni tak nadziei, jak i obaw.

"Archiwum 81" obejrzycie na Netflix Polska.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA