REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

"Archiwum 81" Netfliksa straszy historią i odstrasza wykonaniem, ale i tak nie mogłem się oderwać

"Archiwum 81" bardzo szybko i niespodziewanie stał się hitem Netfliksa w Polsce. To serial oparty na raczej mało u nas znanym podcaście found footage z USA, a jego trailer zwiastował tandetny horror. I w zasadzie pod względem wykonania jest tanio, często nużąco i mało logicznie, ale jednak straszna opowieść o sekcie wciąga, a mitologia rodem z Lovecrafta fascynuje.

18.01.2022
20:38
archiwum 81 netflix serial horror sekta recenzja opinie
REKLAMA

"Archiwum 81" ma trochę wspólnego z "Z Archiwum X" - pewnie dlatego część osób kliknęła w miniaturkę na Netfliksie. Pojawiają się w nim paranormalne zjawiska, ale w zasadzie to tyle z podobieństw. Serial, którego showrunnerką jest Rebecca Sonnenshine (producentka "The Boys" i "Pamiętników wampirów") ma w zasadzie dwóch głównych bohaterów, którzy istnieją na dwóch planach czasowych.

Współcześnie mamy Dana (Mamoudou Athie) - introwertycznego archiwistę, który dostaje śmierdzące z kilometra zlecenie polegające na odtworzeniu spalonej w pożarze kolekcji kaset VHS. Kasety nagrywała na początku lat 90. druga bohaterka - Melody (Dina Shihabi), która przeprowadzała wywiady z mieszkańcami budynku Visser w Nowym Jorku do projektu naukowego, ale przypadkiem natknęła się na podejrzane kółko wzajemnej adoracji śmierdzące z kilometra sektą.

REKLAMA

I to w sumie tyle, co mogę napisać, bez wdawania się w szczegóły, ale choć ten zarys fabuły wydaje się prosty i oczywisty, to z każdym odcinkiem mocno się gmatwa i nieraz zaskoczy nas zwrotem akcji. Część co prawda da się przewidzieć, ale cześć wywraca do góry nogami wszystko to, co wcześniej widzieliśmy.

Nowy serial Netfliksa jest ekranizacją podcastu found footage "Archive 81". To słuchowisko udające prawdziwą historię.

"Archive 81" ma już trzy sezony i jest emitowany od 2016 roku (np. na Spotify). To tak naprawdę bardzo dobrze zrealizowane słuchowisko radiowe, które udaje prawdziwą historię, nagrania czy wywiady. Coś na zasadzie "Blair Witch Project", ale na falach eteru.

Nie wiem, na ile serial Netfliksa go oddaje, bo nie słuchałem pierwowzoru, ale już wiem, że poczyniono nieuzasadnioną zmianę orientacji seksualnej bohaterek, co rozwścieczyło fanów podcastu i zaniżają teraz oceny przy opiniach na Rotten Tomatoes. I nie jest wcale tak, jak myślicie, a wręcz odwrotnie, ale nie będę spoilować (widzowie po seansie skumają o co mi chodzi).

 class="wp-image-1875634"
Fot. Archiwum 81 / Netflix

Sam serial jest niestety ćwierć-found footage. Widzimy w nim fragmenty fikcyjnych programów telewizyjnych lub reklam, które dają ten przyjemny dreszczyk i zagwozdkę, czy to się wydarzyło naprawdę, a także oglądamy wideo z szumami rodem z magnetowidu lub rasowy snuff (co przez polskich tłumaczy zostało ujęte jako "filmy ostatniego tchnienia"). Lwia część akcji jednak dzieje się w trybie "serial fabularny". Zarówno sceny z przeszłości, jak i teraźniejszości.

Szkoda, bo rozumiem, że z perspektywy produkcyjnej i narracyjnej tak jest łatwiej niż kręcić "prawdziwe kłamstwo", ale z poziomu widza odbiera to mnóstwo zabawy z obcowania z rzekomo autentycznymi nagraniami, do czego przyzwyczaiły nas "odnalezione" taśmy czy mockumenty. No i jest mniej straszne i oryginalne, a zwyczajnych seriali grozy jest przecież na pęczki.

 class="wp-image-1875640"
Fot. Archiwum 81 / Netflix

Historia z "Archiwum 81" przypomina creepypastę inspirowaną dokonaniami H. P. Lovecrafta.

Internetowe straszne historyjki z reguły nie są jakieś mega odkrywcze lub literacko doskonałe, ale sprawiają wrażenie realistycznych, nawet jak straszą demonami, kalkują miejskie legendy (lub tworzą nowe jak Slenderman) i mają mniej lub bardziej udane plot twisty. "Archiwum 81" jest więc trochę jak fabularna creepypasta, ale z rozbudowaną mitologią.

Nie jest za to krótkim opowiadaniem, tylko wielowątkową historią z przemyślanym światem i wydarzeniami rozpostartymi na przestrzeni kilku dekad. Całość dodatkowo otacza złowroga aura nie z tego świata, która może kojarzyć się z atmosferą książek Lovecrafta. Czuć w tym też przebłyski "Lśnienia", "Częstotliwości", "Dziecka Rosemary", "Lostów" czy "Twin Peaks".

Opowieść o okultyzmie, wiedźmach, tajemniczej korporacji i kosmitach (celowo tak piszę, by nie spoilerować) jest na tyle interesująca, że jesteśmy w stanie przymknąć oko na wszystkie niedoróbki, o których za chwilę. I warto wytrwać do końca, bo w ostatnich dwóch odcinkach wreszcie zaczyna się coś dziać. Środek pierwszego sezonu może zniechęcić, bo twórcy nie potrafią utrzymać odpowiedniego napięcia, mnożą wątki i wystawiają na próbę naszą cierpliwość.

 class="wp-image-1875631"
Fot. Archiwum 81 / Netflix

Kiedy widziałem kolejne takie samo ujęcie wpatrzonego w ekran Dana, to myślałem, że usnę. Nie można było sobie tego darować i przez to skrócić całość, co wpłynęłoby na dynamikę? Pewne rozpoczęte wątki, którym poświęcono sporo czasu, zostały niewyjaśnione. Byleby tylko pociągnąć historię do końca. Niektóre zachowania bohaterów są tak irytujące i nielogiczne, że muszę to wytknąć z pominięciem tych zdradzających fabułę. Człowiek nie zawsze działa jakby miał 300 IQ, ale części momentów nie mogłem przeboleć.

Od początku do końca nie byłem w stanie zaakceptować faktu, że Melody wszędzie wszystko nagrywa kamerą. I to nie taką szpiegowską, ale zwyczajną i praktycznie nikt nie robi z tego problemu, a nawet gada rzeczy, którymi może sobie zaszkodzić. Wkurzała mnie też dobrze znana w tym gatunku naiwność: bohaterowie są świadkami niepokojących lub paranormalnych rzeczy, odkrywają jakieś porąbane kulty religijne lub to, że ktoś z(a)ginął w dziwnych okolicznościach, ale dalej brną w to bagno. Wiem, że na tym właśnie polega szaleństwo, ale czy naprawdę każdy bohater horroru musi mieć postępujące zaburzenia psychiczne, bo inaczej nie da się pchać akcji do przodu?

 class="wp-image-1875637"
Fot. Archiwum 81 / Netflix

"Archiwum 81" wygląda jak tani serial telewizyjny, ale ma bogatą opowieść.

REKLAMA

Kolejna rzecz, która może odpychać od serialu, to efekty komputerowe. Nie ma ich dużo, bo serial jest raczej średniobudżetowy, ale do tych kilku animacji można było zatrudnić kogoś lepszego. Nawet w trailerze serialu widzimy kosmitę, który wygląda jak z tych filmików na YouTube, na którym jakaś kamera monitoringu nagrała Obcego idącego po parkingu. Wygląda to śmiesznie i totalnie psuje atmosferę, a przecież właśnie te sceny dla tej produkcji są kulminacyjne lub mają nas straszyć.

Jeżeli jednak nie podejdziemy do tego jak do serialu od giganta streamingu, ale do kina klasy B, które puszcza TV Puls, to możemy te wszystkie wady odebrać jako urocze, a może i nawet zaletę. Moim zdaniem przez zaledwie namiastkę found footage, słabe efekty i naciągany scenariusz, "Archiwum 81" dużo traci. Cały sezon jednak obejrzałem bez przymusu, bo u jego podstaw leży rozbudowana mitologia i historia, którą po prostu chce się odkryć.

Serial "Archiwum 81" możemy już obejrzeć online na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA