REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

"Żony Miami" pokazują amerykański sen Polek, ale oglądanie bogatych ludzi jest nudne

"Żony Miami" to nowe reality show Playera. Podglądamy w nim życie kilku Polek, którym, krótko mówić, mocno się poszczęściło. Szpanują swoimi willami, jachtami i biżuterią, wyzwalając w nas zgorzkniałego Janusza. Amerykański sen wjeżdża tak bardzo, że widzowi serio chce się spać.

07.12.2021
17:53
zony miami reality show player opinia
REKLAMA

TVN kilka lat temu wypuścił "Żony Hollywood", które na tyle się spodobały widowni, że powstały aż trzy sezony. W nowym programie przenosimy się na słoneczną Florydę, gdzie nawet trawa jest bardziej zielona niż u nas (albo mam za mocno podkręcone kolory w telewizorze). Pierwsze dwa odcinki "Żon Miami" już można obejrzeć na Playerze.

REKLAMA

Jego bohaterkami są bogate Polki, które wyszły za mąż za milionerów (jeden z jest np. z branży IT, a drugi to lekarz). Z jednym wyjątkiem - Ela jest projektanką-bizneswoman oraz singielką. Pozostałych praca polega przede wszystkim na byciu żoną, a przynajmniej tak to jest pokazane w programie.

Jak wygląda życie milionerki w Miami? Dzień zaczyna się od lampki szampana pitej na własnym jachcie.

Jedna z nich pokazują nam, że tu stoi chata Antonio Banderasa, a tam 50 Centa, który w zasadzie jest jej sąsiadem. Potem wraca do willi, wykonuje kilka telefonów, by zorganizować imprezę i może się oddać relaksowi, bo zrobiła swoje. Nawet nie ściera łapek kota, który przeszedł po blacie, bo i po co, skoro ma od tego sprzątaczkę, która przybiega na każde jej skinienie. Wszak szlachta nie pracuje.

 class="wp-image-1849363"
Fot. TVN / Materiały prasowe

Jak widzicie, program jest nastawiony na to, by wywoływać w nas poczucie zazdrości lub hejtowanie milionerek. To nie są przecież typowe postacie, które pokochamy, bo nie dają nam najmniejszych powodów – no może z wyjątkiem tego, że kochają swoje czworonogi (jednemu pieskowi nawet zorganizowano urodziny z tortem i śpiewaniem 100 lat).

Nie są też idealnymi wzorami do naśladowania, bo pokazują świat dostępny dla nielicznych. Słyszymy, że w Miami liczy się zabawa, wygląd i kod pocztowy, a do tego potrzeba jeszcze góry pieniędzy. Przez dwa odcinki nie dowiedziałem się w zasadzie, jak się tam znalazły i jak udało im się wyrwać bogatego męża. Wiem za to, że jedna dostała obrączkę za 100 tysięcy dolarów.

 class="wp-image-1849378"
Fot. TVN / Materiały prasowe

Życie "Żon Miami" jest strasznie nudne. Dajcie mi budżet, to ja wam pokażę jak się imprezuje

Nie chcę oceniać tych kobiet indywidualnie, bo to nie wypada i w sumie jest bez sensu, bo, co ja Polak-Cebulak siedzący na kanapie mogę o nich wiedzieć. Widzę tylko ogólnie, że to ich opływające w luksusy życie wygląda na puste i w gruncie rzeczy samotne. Oprócz rzecz jasna prywatnego ochroniarza na podorędziu.

"Jestem imprezowiczką przez George'a, on mi daje tylko kasę" – mówi Aneta, która zorganizowała party na katamaranie za 80 milionów dolarów (nawet nie jestem sobie w stanie wyobrazić takich pieniędzy), na które przyszło kilkanaście osób, wiało nudą, a jej mąż ją totalnie olewał.

 class="wp-image-1849360"
Fot. TVN / Materiały prasowe

Sprowadziła mu specjalnie ruskie pierogi ze skwarkami, wsunął jednego i poszedł dalej niezadowolony. Może krępował się kamer, ale nie czuć było w ich małżeństwie takiej bliskości jak nieraz widzimy, gdy para staruszków w Polsce idąc trzyma się za ręce. I nie robi tego tylko po to, by się nie przewrócić na śniegu.

Wiadomo, że program nie pokazuje wszystkiego, ale wygląda to tak, jak sobie wyobrażamy – facet zarabia hajs, a kobieta ma ładnie wyglądać. No nie są to wartości, które powinno się promować i to w stacji sytuującej się na progresywną, ale też nie chcę moralizować. Można to przecież traktować jako dokument, a nie instruktażowe wideo coachingowe.

 class="wp-image-1849366"
Fot. TVN / Materiały prasowe

Serial Playera nie pokazuje niczego nowego. Można go obejrzeć tylko dla ładnych widoczków z Florydy.

Aż przypominają mi się słowa Ala Bundy'ego, który zapytany o to, co by wolał: pieniądze czy miłość, odpowiedział: "Pieniądze, bo miłość można kupić" (czy jakoś tak, ale sens jest zachowany). I ten ponadczasowy cytat bardzo dobrze pasuje do "Żon Miami". Jedna z nich w czasie, gdy mąż pracuje, łazi po sklepach z jego kartą kredytową i kupuje niepotrzebne rzeczy (sztuczne storczyki, kolejną ładowarkę do telefonu, aż jej ukochany ją potem wyśmiał przed kamerą)

Druga chwali się członkostwem, w klubie tenisowym, który rocznie kosztuje milion dolarów, ale jest to "bezcenne", bo jedyne, co się liczy, to szacunek ludzi Miami. Opowiadają o tym wszystkim z taką dumą i ekscytacją, ale ja robię dosłownie to samo na mniejszą skalę – też lubię sobie iść po badziewne gadżety do Pepco lub pograć w tenisa na Orliku z karnetem za 0 zł.

REKLAMA

Oczywiście tak sobie tylko tłumaczę i wmawiam, bo jestem biedny. Nie zmienia to faktu, że program sam w sobie nie pokazał mi czegoś, o czym nie miałem bladego pojęcia. W zasadzie za wiele tam nie widzimy – kilka willi na krzyż, jachty, wnętrza butików i malownicze pejzaże Miami. To samo mam, jak wejdę na Instagrama jakiejś popularniejszej influencerki. No i gdzie te gwiazdy ja się pytam? Obserwowanie może i luksusowego, ale tandetnego życia (można pieniądze, ale gustu nie dostaniesz nigdzie) mało interesujących kobiet strasznie mnie nużyło. Gdyby był jeszcze jeden odcinek, to z pewnością zapadłbym od razu w polski sen.

"Żony Miami" możecie obejrzeć online na Player.pl.

* zdjęcie główne: TVN / Materiały prasowe

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA