REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Harlan Coben w "Mów mi Win" opowiada o kryminalnym świecie bogaczy. Ulubieniec Netfliksa wraca z nową książką

Harlan Coben wraca z "Mów mi Win". To obok Stephena Kinga jeden z najczęściej adaptowanych pisarzy ostatnich lat, wszystko za sprawą współpracy z serwisem Netflix. Fani Amerykanina tym razem nie otrzymali jednak nowego serialu, a zupełnie świeżą powieść.

24.11.2021
19:42
harlan coben kryminał mów mi win recenzja
REKLAMA

Harlan Coben i Netflix od kilku lat stanowią parę niemal idealną. Serwis potrzebuje stałego dopływu nowości, a amerykański pisarz jest bardzo otwarty na adaptacje swoich powieści i nie ma problemów z tym, żeby filmowcy umiejscowili je w innym kraju czy nawet mocno zmienili ich fabułę. Tak było w polskim serialu "W głębi lasu", który mocno namieszał w motywacjach mordercy czy francuskim "Bez pożegnania". W tej ostatniej produkcji zmian znalazło się tak wiele, że czytanie powieści i oglądanie miniserialu budziło skrajnie różne emocje.

Oczywiście Harlan Coben nie ograniczał w tych minionych trzech latach swojej zawodowej działalności tylko do współpracy z Netfliksem. Amerykanin wciąż z dużą wprawą tworzy nowe powieści kryminalne i sensacyjne thrillery. W zeszłym roku do Polski trafiła powieść "Chłopiec z lasu", a niedawno (zaledwie kilka miesięcy po amerykańskiej premierze) doczekaliśmy się książki "Mów mi Win". Ostatnio Coben koncentrował się bardziej na zamkniętych, pojedynczych historiach, ale tym razem postanowił powrócić do uniwersum swojego ulubionego bohatera - Myrona Bolitara. Nie zrobił tego jednak w sposób bezpośredni.

REKLAMA

"Mów mi Win" to spin-off i pierwsza powieść poświęcona w całości Winowi Lockwoodowi.

Najlepszy przyjaciel Myrona Bolitara wielokrotnie pojawiał się na kartach powieści Cobena, ale zawsze w roli drugoplanowej. Tym razem amerykański pisarz wiąże sprawę kryminalną z ponurą przeszłością bogatej rodziny Lockwoodów i oddaje ich najmłodszemu potomkowi stery. Z tego względu "Mów mi Win" to tytuł odpowiedni zarówno dla wieloletnich fanów serii o Bolitarze, jak i zupełnie nowych czytelników. Znajdziemy tutaj oczywiście trochę nawiązań do przeszłości obu mężczyzn, ale nic wyjątkowo istotnego czy psującego radość z poznania zupełnie nowej zagadki.

Historia rusza wraz z odkryciem tajemniczych zwłok w jednym z wieżowców na Manhattanie. W zagraconym mieszkaniu policja i FBI znajdują dwa niezwykle istotne przedmioty - oba należą do rodziny Lockwoodów. Pierwszy z nich to skradziony przed laty obraz Johannesa Vermeera a drugi robiona na zamówienie aktówka z inicjałami Windsora Home'a Lockwooda III. Podejrzewany o popełnienie przestępstwa Win szybko zdaje sobie sprawę, że sprawa kradzieży ma związek z inną, znacznie większą tragedią. Niedługo po tym zdarzeniu nieznani sprawcy zamordowali bowiem jego stryja i na wiele miesięcy porwali kuzynkę.

Problem z "Mów mi Win" jest podobny jak z wieloma innymi książkami Harlana Cobena. Czyta się je przyjemnie, ale potem wylatują z głowy.

Coben z typową dla siebie wprawą miesza prywatne wątki z życia Wina oraz jego (często ekscentryczne i bezwzględne) poglądy na świat z wielowątkową intrygą kryminalną. Z jednej strony mamy tutaj opowieść o skradzionych obrazach, z drugiej zaś historię mrocznej przeszłości rodziny. A to jeszcze nie koniec, bo sprawa okazuje się też powiązana z działającą na przełomie lat 60. i 70. grupą znaną jako Szóstka z Jane Street. Badający wszystkie te wątki Win działa metodycznie i pomysłowo, dzięki czemu czytelnik nie ma najmniejszych problemów ze śledzeniem logiki akcji. Od czasu do czasu Harlan Coben dorzuca tu i ówdzie jakiś zwrot akcji czy napędzającą adrenalinę scenkę, dzięki czemu nie sposób się przy "Mów mi Win" nudzić.

REKLAMA

Jednocześnie po przeczytaniu jego nowej powieści trudno nie mieć pewnego poczucia niedosytu. Coben to sprawny pisarz i rzemieślnik doskonale znający się na swojej robocie. Wie, w jaki sposób pisać, żeby nie stracić odbiorcy i go nie zmęczyć, dlatego całość wchodzi do głowy szybko i z niemałą przyjemnością. Problem w tym, że temu wszystkiemu okropnie brakuje głębi. To literatura pociągowa, niewymagająca absolutnie niczego od drugiej strony. W pewnym momencie takie podejście zaczyna po prostu nudzić.

Windsor Lockwood nie jest na tyle charyzmatycznym bohaterem, by zdołać przeciwstawić się temu problemowi samą siłą swojej osobowości. Nieźle spełnia się jako pierwszoosobowy narrator, ale koniec końców nie ma wiele więcej do powiedzenia niż każdy innych bohater współczesnego kryminału sensacyjnego. Sam fakt bycia bogatym i życia w wyższych sferach nie zmienia wcale tak wiele, jakby się Cobenowi wydawało. Nie oznacza to natomiast, że "Mów mi Win" określiłbym słabym kryminałem. Prędzej zbyt wygładzonym, za bardzo ustępującym czytelnikowi i pozbawionym choćby odrobiny głębi. Harlan Coben osiągnął do tej pory prawdziwe mistrzostwo pisania prostych książek. Lepszy pod tym względem już chyba nie może być. Dlatego trochę chciałbym, żeby sprawdził siebie i swoich fanów w czymś nieco trudniejszym.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA