REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. VOD
  3. Netflix

"Efekt hipnozy" nie hipnotyzuje. Nowy thriller Netfliksa cię uśpi

"Efekt hipnozy" to nowy thriller Netfliksa, w którym w głównej roli wystąpiła znana z innych produkcji serwisu Kate Siegel. Niestety, "Nocna msza", w której ostatnio mogliśmy ją zobaczyć, okazała się znacznie ciekawszą i znacznie bardziej emocjonującą produkcją.

29.10.2021
19:35
efekt hipnozy film recenzja kate siegel opinie netflix
REKLAMA

Nowy netfliksowy thriller pt. "Efekt hipnozy" w reżyserii Matta Angela i Suzanne Coote skupia się na samotnej inżynierce oprogramowania Jenn (Kate Siegel). Kobieta czuje się wypalona, jej życie prywatne i zawodowe nie układa się po jej myśli. Na parapetówce u przyjaciół poznaje pewnego hipnotyzera, który zaprasza ją na sesję, obiecując wyrwanie Jenn z martwego punktu. Szybko okazuje się, że poddanie się hipnozie było błędem - bohaterka zostaje uwikłana w dziwną psychologiczną grę, a ktoś zdaje się przejmować kontrolę nad jej życiem.

Z powyższego wprowadzenia można z łatwością wywnioskować, jaki będzie przebieg i finał tej historii - scenarzyści wybrali drogę na skróty. Poważnie: nowy thriller Netfliksa nie bawi się w stopniowe wprowadzanie widza w zawiłości opowieści. Przeciwnie, każda z następujących po sobie scen już w pierwszym akcie produkcji jasno sygnalizuje przebieg fabuły, boleśnie przewidywalnej aż do samego końca. Twórcy nie podjęli najmniejszej próby zmylenia tropów czy zaserwowania choć jednego odrobinę zaskakującego zwrotu akcji - jedyne mini-twisty w filmie są obraźliwie oczywiste i wtórne.

REKLAMA
Efekt hipnozy: recenzja

Dużym plusem Efektu hipnozy jest niewątpliwie jego czas trwania, który zamyka się w półtorej godziny.

Przypuszczam, że to właśnie za sprawą relatywnie szybkiego i płynnego rozwoju akcji łatwiej przełknąć odtwórcze rozwiązania fabularne, archetypiczne postacie wraz z ich nieprzekonującymi motywacjami i banalny wątek główny. Niestety, nieco trudniej zlekceważyć infantylne czy wręcz irracjonalne zachowania niektórych bohaterów i fakt, że nie dostrzegają oni ani jednej z tuzina czerwonych flag - sytuacje czy wypowiedzi (nie wdrażając się w szczegóły), które w normalnych okolicznościach zaalarmowałyby prawdopodobnie każdego, na bohaterach "Efektu" nie robią najmniejszego wrażenia.

Antagonista zdaje się kuriozalnie wręcz przebiegły, wszechwiedzący i wszechobecny, potencjalna pomoc zawsze jest poza zasięgiem lub ma rozładowany telefon, a bohaterka z zastanawiającym uporem samotnie brnie ku konfrontacji (czy raczej: czołowemu zdarzeniu) z kimś, kto ma nad nią niemal absolutną władzę. Efektem wszystkich tych klisz i bzdurek jest absolutny brak zaangażowania widza, który poczynania Jenn będzie śledził z obojętnością. Nie ma co liczyć na dreszcz ekscytacji, poczucie niepokoju czy zainteresowanie opowiadaną historią. Bo tak naprawdę wszyscy doskonale ją znamy - i znaliśmy już od dawna.

Nawet na Siegel nie można liczyć - w "Efekcie" aktorka oszczędnie reaguje na rozwój wypadków, najczęściej po prostu wypowiadając swoje kwestie z automatu, nie nadając swojej postaci ani krzty charakteru. Ale trudno ją winić - skrypt nie dał jej szansy na popis.

"Efekt hipnozy" przypłynął wraz z kolejną falą mdłej i nijakiej masówki; to jeden z tych niezapadających w pamięć przeciętniaków, które można obejrzeć jednym okiem, zerkając znad kotleta i scrollowanego telefonu. Jasne, nie jest to typ filmowej fuszerki, której seans niemalże oburza widza nieudolnością twórców - z zażenowania nie umrzecie, ale z nudów... spora szansa.

Efekt hipnozy obejrzycie na Netfliksie.

REKLAMA

Co obejrzeć w tym tygodniu?

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA