REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD
  4. Netflix /

„Sex Education” jest tak wspaniałe, że powinni je obejrzeć również rodzice - rozmawiamy z edukatorką seksualną

Serial „Sex Education” jest na tyle wspaniały, że powinni go oglądać również rodzice nastolatków. Mogą przypomnieć sobie, z jakimi problemami mierzyli się w młodości i zobaczyć, z czym młodzież boryka się dzisiaj, bo przecież ich dorastanie wygląda inaczej. Twórcy dobrze rozpoznali jak wygląda życie młodych i pokazują, jak powinno się mówić o dojrzewaniu, ciele, emocjach, seksualności — mówi w rozmowie z Rozrywka.Blog Anna Jurek, edukatorka seksualna w Fundacji SPUNK.

23.09.2021
20:58
3 sezon sex education edukacja seksualna wywiad
REKLAMA

„Sex Education” to jeden z najpopularniejszych, ale i najlepszych seriali Netfliksa. W trzecim sezonie, który miał premierę 17 września, widzieliśmy „Polskę pod rządami Czarnka”, ale i sporo nowych problemów natury związkowo-erotycznej, w którymi borykali się uczniowie liceum Moordale. Czy przedstawione w brytyjskim serialu rozwiązania są rzetelne i użyteczne również dla polskich dzieciaków?

REKLAMA

„Sex Education” to ciepły, zabawny, ale i czasem dramatyczny serial, który może również stanowić kompetentne źródło wiedzy dla młodzieży i rodziców. Jego tytuł nie został dodany tylko dla przyciągnięcia uwagi, bo produkcja rzeczywiście potrafi edukować w różnych aspektach naszej seksualności.

Serial jest polecany na zajęciach przez fundację SPUNK, która edukuje w Łodzi dzieciaki o Tych Sprawach. Rozmawiam o tym z Anną Jurek – edukatorką seksualną, filozofką oraz autorką programu realizowanego w szkołach.

 class="wp-image-1797925"
Anna Jurek - edukatorka seksualna z Fundacji Spunk / Fot. HaWa

Bartosz Godziński: Czy serial „Sex Education” faktycznie dobrze edukuje seksualnie?

Anna Jurek: Na tyle dobrze, że polecamy go młodzieży na zajęciach. Problemy niektórych bohaterek i bohaterów serialu pokrywają się bowiem z doświadczeniami licealistów. Ze względu na to, że z jedną grupą nastolatków pracujemy tylko od 8 do 10 godzin lekcyjnych, to serial może być dobrym rozwinięciem przekazywanej wiedzy.

Uważam też, że jest na tyle wspaniały, że powinni go oglądać również rodzice nastolatków. Mogą przypomnieć sobie, z jakimi problemami mierzyli się w młodości i zobaczyć, z czym młodzież boryka się dzisiaj, bo przecież ich dorastanie wygląda inaczej. Twórcy serialu dobrze rozpoznali, jak wygląda życie młodych i pokazują, jak powinno się mówić o dojrzewaniu, ciele, emocjach, seksualności. Super, że mamy „Sex education”, bo edukacji seksualnej w Polsce na dobrą sprawę nie ma.

Kiedy rozmawiałem ze znajomymi o tym serialu, raczej podchodzili do niego z dystansem. Przecież w żadnej polskiej szkole homoseksualne dzieciaki nie chodzą za rękę korytarzem i nie ubierają się i nie malują się jak chcą, bo mogą zarobić w zęby. Nie ma też tak, że dosłownie każdy nastolatek uprawia seks. Tłumaczę to jednak tym, że szkoła z „Sex Education” jest taką soczewką skupiającą różne zjawiska i zachowania. Tak jak w „Klerze” była jedna parafia, ale miała w sobie przekrój grzechów całego Kościoła.

Pamiętajmy, że to jest brytyjski serial młodzieżowy. Jest odważny, z pazurem, bywa dramatyczny i zabawny zarazem. „Skins” też było bezpruderyjne, szczere, a jednocześnie łapało za serce, bo było autentyczne. Temat edukacji seksualnej, nastoletnich mam, chorób przenoszonych drogą płciową, wygląda też inaczej niż w naszym kraju. Na Wyspach jest wiele różnych rozwiązań dotyczących tego, jak wspierać bardzo młode matki np. poprzez pomoc socjalną ze strony państwa. Między innymi właśnie dlatego wprowadzono tam edukacją seksualną – by zmniejszyć liczbę nieplanowanych ciąż.

 class="wp-image-1797952"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

Rzeczywistość polska i brytyjska jest różna. Pomimo tego ten serial jest bardzo wiarygodny – takie jest moje zdanie. Pokazuje bardzo różne relacje – hetero, homo czy biseksualne, dziewczyny, chłopaków, osoby niebinarne. Dzięki temu mamy szeroki przekrój tego, jak młodzież dziś funkcjonuje i jak o sobie myśli. Kategorii, z którymi się identyfikuje lub do których może się przypisać, jest więcej niż z a czasów naszych rodziców. Fajnie, że popularny serial pokazuje tę różnorodność.

W trzecim sezonie świetnie pokazane są sytuacje relacyjne i erotyczne dorosłych. To doskonale uzupełnia główną fabułę. Patrzymy na to, kto wychowywał bohaterki i bohaterów, jak to wpłynęło na ich myślenie o sobie i seksualności. Na spotkaniach z rodzicami proszę, żeby zastanowili się, jak o ciele, nagości, emocjach, seksie, mówiło się w ich domu, jaki przekaz wynieśli z narracji rodzinnych, czy wiara lub religia była ważnym punktem odniesienia w tym kontekście. Bo widzisz, to wszystko, co jako dorośli mamy w głowie, będziemy przekładać się na nasze dzieci. Warto więc poddać to refleksji i uporządkować.

 class="wp-image-1797946"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

Jednym z głównych wątków 3. sezonu, ale i rzadko poruszanym temacie w popkulturze jest ciąża Jean granej przez Gillian Anderson. Jest dojrzałą kobietą, która zmaga się z wątpliwościami, docinkami i stereotypami dotyczącymi posiadania dziecka w tym wieku. Nie jest pod tym względem wyjątkiem.

Motyw późnej ciąży jest rzeczywiście dobry. Również jej relacja z synem Otisem (Asa Butterfield) jest ciekawa, złożona, niestandardowa. Zobacz, nawet będąc specjalistką od seksualności i chcąc wesprzeć dziecko w jego życiu miłosnym, w tym, by siebie lubiło i akceptowało, można popełnić błędy. Otis zresztą często zwracał jej uwagę, na to, co robiła źle i jakie to miało konsekwencje. Dlaczego? Bo mieli otwartą, szczerą relację, a taka czasem bywa wyzwaniem, ale tylko wtedy buduje się bliskość.

Jednak najbardziej rewolucyjnym motywem w tym sezonie, była scena zbliżenia z osobą niepełnosprawną. W tym wypadku – na wózku inwalidzkim. Przy poprzednich sezonach narzekano właśnie, że serial jest tak progresywny, ale nie jest to w żaden sposób poruszane. A przecież osób z niepełnosprawnościami jest mnóstwo i one też To robią.

To? Znaczy mają potrzeby seksualne i chcą uprawiać seks? (śmiech) Isaac jest sparaliżowany mniej więcej od pasa w dół, przy czym jest osobą bardzo inteligentną i świadomą – mówi co może odczuwać, czego nie może robić, jeśli chodzi o zbliżenie seksualne. Warto uświadomić sobie, że jest mnóstwo osób, które mają inne trudności: niepełnosprawność intelektualną, są niesłyszące lub niewidome. Byłoby sztuczne umieścić wszystkie reprezentantki i reprezentantów różnych grup w serialu, ale faktycznie, wśród postaci „Sex Education” wiele osób znajdzie swoich przedstawicieli.

 class="wp-image-1797949"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

Mam kilkoro ulubionych bohaterów. Pierwszym z nim jest Adam (Connor Swindells). To genialna postać pod wieloma względami. Świetnie pokazany jest jego proces poznawania siebie, ale i próby wyrażania swoich myśli i emocji. Moją drugą faworytką jest jest Aimee (Aimee Lou Wood), która w dość uroczy sposób odkrywa swoją seksualność, ale i zmaga się z przemocą seksualną, której doświadczyła w autobusie.

Na marginesie dodam, że Adam jest postacią, która trafiła do niektórych chłopaków z Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii, z którym współpracowałam. Jest pod pewnym względem w „ich stylu”. Adam jest twardy, ma w nosie innych, łamie normy społeczne i rozwiązuje problemy pięścią. W pewnym momencie odkrywa, że lubi chłopaków, ale reaguje na to strachem, a potem agresją. Śledzimy doskonale napisany pod względem psychologicznym jego proces przecierania się z samym sobą. Nikt go nie nauczył mówić o własnych uczuciach, wyrażać trudne emocje, mówić o tym, co myśli. Właśnie pod tym kątem, niektóre dzieciaki z ośrodka się z nim utożsamiają – w zachowaniu, sposobie radzenia sobie z rzeczywistością.

Bardzo lubię też Lily (Tanya Reynolds) za jej niesamowitą wyobraźnię. Temat seksu z kosmitami to dla mnie czarna magia, ale mam koleżankę, która czyta historie o seksie z jaszczurami. Każdy ma więc swoje fantazje i fajnie, że w serialu jest to pokazane w sposób dojrzały. Można je realizować na różne sposoby, zawsze w porozumieniu z drugą stroną, w role play’ach albo tylko o tym fantazjować, nigdy nie chcąc wprowadzać tego w czyn. Nasza wyobraźnia jest naszym królestwem, więc możemy robić w niej co chcemy i nikt nam nie powinien mówić, o czym możemy fantazjować, a o czym nie.

 class="wp-image-1797955"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

Sex Education” możemy traktować jako sympatyczny, kolorowy i zabawny serial młodzieżowy, ale jego największym walorem jest właśnie to, że sprzedaje seksualne lifehacki. Tylko w 3. sezonie mamy podane na tacy to, jak rozmawiać z innymi o naszych uczuciach, gdy wstydzimy się mówić o czymś na głos, co robić, gdy chłopak nie chce założyć prezerwatywy, a dziewczyna nie chce zajść w ciążę, czy rozmiar penisa ma znaczenie przy zaspokojeniu partnerki oraz dowiadujemy się, że niesymetryczne wargi sromowe to normalna sprawa. Czy jakieś porady w tym, czy poprzednich sezonach były przedstawione w sposób szkodliwy lub nieodpowiedni?

Absolutnie nie. Uważam wręcz, że Otis jest genialnym doradcą do spraw życia miłosno-erotyczno-seksualnego. Taka edukacja rówieśnicza jest kapitalną sprawą. „Sex kid”, jak o nim mówią, od małego jest oswojony z tematami dotyczącymi seksualności, bo ma wiedzę od swojej matki-seksuolożki. Jednocześnie, uczy się, a potem już wie, jak ją przełożyć na młodzieżowy język. W 3. sezonie zresztą słyszy, że jest starcem w ciele nastolatka, z powodu swojej mądrości.

W drugim sezonie był też ważny motyw, który pojawia się przy okazji romansu między Ericiem, a nowy chłopakiem w szkole – Rahimem. W serialu jest przedstawiona instrukcja jak przygotowywać się do seksu analnego, kiedy jest się homoseksualnym chłopakiem. Podano to w lekkiej, ale i bardzo profesjonalnej formie. Super ważne, aby chłopaki uprawiający seks z innymi chłopakami robili to bezpiecznie. Tak jak w przypadku każdej innej pary.

 class="wp-image-1797958"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

W trzecim sezonie jest też w pewnym sensie pokazana przyszłość naszego szkolnictwa pod dowództwem PiS. W serialowej szkole wprowadzony jest zakaz nowoczesnej edukacji seksualnej, a zamiast tego straszy się nastolatki bólem porodowym, HIVem i pokazuje przestarzałe filmy edukacyjne z kaset. Czy faktycznie w tym kierunku to zmierza? Czy edukatorzy są wyrzucani ze szkół? Jeszcze parę lat szkoły wręcz zabiegały o takie zajęcia.

Są dyrektorki i dyrektorzy, którzy myślą sobie: „A po co mam sobie robić problemy i odpowiadać na niewygodne pytania jakichś konserwatywnych organizacji, wzburzonych rodziców czy księdza z parafii obok?”. To jednak oznacza, że dana osoba nie jest blisko młodzieży. Jeżeli ktoś z nią współpracuje i rozmawia na co dzień, to wie, że edukacja seksualna jest jedną z najważniejszych rzeczy w okresie dorastania. Byłoby cudownie, gdybyśmy mogli rozmawiać o seksualności na przeróżne sposoby: w domu, w szkole, w telewizji, w radiu, w Internecie – byle rzetelnie.

Teraz wisi nad nami widmo tego, że wejdzie prawo zobowiązujące dyrektorów do tego, by każdą organizację pozarządową wchodzącą do szkoły konsultować z kuratorem. Jeżeli kurator nie wyrazi zgody, a organizacja wejdzie mimo to, to będzie mógł zwolnić dyrektora. To na razie tylko pomysł, ale już wzbudza oburzenie, strach, stres.

 class="wp-image-1797973"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

W Łodzi mamy miejski program finansujący edukację seksualną dla młodzieży 13-15 lat. I chętnie zgłaszają się do nas szkoły, ośrodki socjoterapii czy świetlice. Mamy więc czasy, w których rzeczywistość mówi „sprawdzam!”. Albo jesteś po stronie młodzieży i chcesz działać na ich rzecz, biorąc pod uwagę różne opcje, kombinując, jak można ich wesprzeć albo odpuszczasz ten temat. W drugim przypadku, za chwilę możesz się mierzyć z nastolatką w ciąży, znęcaniem się nad osobami ze względu na to, jak wyglądają, przemocą seksualną, depresją lub próbami samobójczymi osób nieheteronormatywnych, które nie czują się bezpiecznie w szkole.

To nie jest tak, że jeśli zakażemy edukacji seksualnej to problemy znikną. O tym właśnie jest trzeci sezon „Sex Education”. W punkcie kulminacyjnym widzimy jak uczniowie śpiewają nowy hymn szkoły, czyli piosenkę „Fuck the Pain Away” Peaches o „ssania cycuszków” i „wypieprzeniu bólu”. To akt sprzeciwu przeciw obłudzie dorosłych i systemu, ale też sposób rozładowywania energii seksualnej – tutaj znajdujący ujście w muzyce.

Napięcie seksualne może być rozładowywane na przeróżne sposoby. Przez pocałunek, seks, ale też przez tworzenie opowiadań jak Lily, śpiewanie takich piosenek, czy rysowanie narządów płciowych na ścianach. To zdejmuje też z tematu odium wstydu, lęku, niepewności, a daje przestrzeń na rozmowę, szukanie siebie i wyrażanie swoich potrzeb. W ten sposób można patrzeć na seksualność, w szerokim kontekście i samej wybierać jak o niej myśleć, jak odkrywać siebie, z kim i w jakim tempie.

 class="wp-image-1797961"
Fot. 3. sezon Sex Education / Netflix

To też przejawia się w oglądaniu seriali. Szczególnie w tych ze słowem „sex” w tytule. Hitem Netfliksa było „Sexify” i „Sex/Life”. Trzeci sezon „Sex Education” jest również od tygodnia w topie platformy. To słowo jest jakby receptą na sukces danej produkcji. Jednak czy rzeczywiście jesteśmy, aż tak prości w obsłudze?

Wiesz, seks jest fajny, a na pewno powinien być. Ludzie potrzebują o nim rozmawiać, przegadywać trudności, więcej wiedzieć. Sama często, gdy poznaję nowych ludzi i mówię im czym się zajmuję, to potem na boczku jestem dopytywana o jakąś poradę i proszona o konsultację. Każdy z nas napotyka w swoim życiu na trudności związane z tą sferą życia. Wynikają z wychowania, kultury, w jakiej żyjemy, opresji ze strony religii lub władzy, wpędzania nas w poczucie wstydu, który jest znakomitym narzędziem do sterowania drugą osobą.

Tymczasem każdy z nas chce mieć świetny seks i być dobrą/ym w łóżku. Tylko, co to znaczy? Czy da się zaspokoić wszystkich? Czyje potrzeby są ważniejsze, moje czy drugiej strony? Czy ja mi się nie udaje w łóżku, to znaczy, że jestem do bani? Kiedy już jesteśmy dorośli to wiemy, że z jednymi osobami jest super, a z drugimi tak sobie i jest może być niezależne od tego, czy kogoś kocham, czy tylko lubię. Może się to wiązać, ale też nie musi.

Do tego żyjemy w rozseksualizowanej kulturze, wszędzie golizna, presja, żeby być sexy, żeby się podobać, żeby mieć orgazmy i płaskie brzuchy. To nie sprzyja luzowi w seksie i fajnej, czułej relacji. Na szczęście jest coraz więcej merytorycznych treści w tym zakresie i uwaga zaczyna być przekierowywana na slow sex.

Seksualność towarzyszy nam od urodzenia, aż do śmierci. Rozwija się z nami przez całe życie. Z kolejnymi doświadczeniami, etapami życia, także zmieniającym się ciałem, przychodzą nowe pokłady zrozumienia, jeśli tylko chcemy się na nie otworzyć.

REKLAMA

Serial „Sex Education” można oglądać online na Netfliksie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA