REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD
  4. Netflix /

Międzynarodowa intryga i polityczny spisek. Oceniamy film „Beckett”

Akcja, międzynarodowa intryga i polityczny spisek. Koncepcja „Becketta” od Netflix miała wielki potencjał, ale twórcy bardzo szybko przenoszą swoje ambicje do sfery pretensji.

17.08.2021
9:39
beckett netflix recenzja premiera
REKLAMA

„Beckett” rozpoczyna się jak tendencyjny telewizyjny romans. Ona lubi sprośne historyjki. On jest nieodpowiedzialny. Więcej się o nich nie dowiemy. Chociaż w pierwszej scenie widzimy ich razem w łóżku, a April rysuje tytułowemu bohaterowi serduszko na ręce, to między nimi jest tyle chemii co kot napłakał. Nie da się kibicować ich związkowi, więc możecie się zdziwić z jak wielką ulgą przyjmiecie śmierć kobiety w ramach zawiązania akcji. Wtedy bowiem przechodzimy do najważniejszych atrakcji filmu. Protagonista odkrywa, że spowodował wypadek w niefortunnym miejscu, przez co staje się ofiarą politycznego spisku. Będzie musiał walczyć o życie nie znając nawet języka obowiązującego w kraju, w którym się znajduje.

Twórcy osadzają swoją opowieść w Grecji, która w niczym nie przypomina tej z pocztówek. Mamy okazję poznać jej inne oblicze i zamiast popularnych wakacyjnych destynacji zwiedzić prowincje. Nie ma plaż i krystalicznie czystego morza, a są lasy i rozciągające się bez końca pustkowia. Beckett przysnął za kółkiem, kiedy wraz z April opuszczali Ateny z powodu nadchodzących tam protestów. Chciał uciec od polityki, ale nie jest mu to dane. Fabuła wpisana jest we współczesny kontekst kryzysu finansowego, dającego się we znaki społeczeństwu. Mieszkańcy kraju mają dość ciągłego zaciskania pasa, a w siłę rosną ekstremistyczne grupy zarówno z lewej jak i prawej strony.

REKLAMA

Nie spodziewajcie się jednak dogłębnej analizy kondycji greckiego społeczeństwa.

Kilka scen i dialogi, tłumaczące lokalną politykę pomijając wszelkie jej niuanse, tworzą jedynie tło dla przedstawianych wydarzeń. Twórcy podążają ścieżką wydeptaną przez amerykańskie thrillery konspiracyjne lat 70. Skojarzenia z filmami pokroju „Trzy dni kondora” narzuca nie tylko fabuła, ale również stylistyka i estetyka produkcji. Jest w tym jakaś odżywcza energia, dlatego walkę Becketta o życie ogląda się całkiem przyjemnie. Akcja wypełniona jest pieszymi pościgami, strzelaninami i poszukiwaniu potencjalnych sprzymierzeńców. Jak to się jednak w gatunku zdarza, ci ostatni szybko zmieniają się we wrogów.

„Beckett” żywi się paranoidalnym klimatem. Wszyscy mogą być zamieszani w spisek. O wiele bardziej niż główny bohater podejrzliwym wzrokiem spoglądamy na policjantów, przypadkowo napotkanych ludzi, czy nawet pracowników amerykańskiej ambasady. Dlatego w przeciwieństwie do protagonisty jesteśmy w stanie przewidzieć niemal każdy nadchodzący zwrot akcji, którymi narracja jest przepełniona. Fabularne twisty pojawiają się z dokładnością zalecaną w podręcznikach hollywoodzkich scenarzystów. Twórcy ciągle przyśpieszają akcję, próbując nas czymś zaskoczyć. Coraz bardziej plątają się w sieci powiązań i wymyślonym przez siebie spisku, ale nie potrafią wznieść się ponad proste klisze.

Nic dziwnego, że John David Washington powtarza tu wszystko, co widzieliśmy w „Tenecie”.

Tak jak u Nolana jest Protagonistą, którego działania mają na celu posuwać akcję do przodu. Twórcy nie zawracają sobie głowy szerszym przedstawieniem głównego bohatera. Cechuje go jedynie chęć przetrwania i poczucie sprawiedliwości, a że trudno go polubić i mu kibicować, to już zupełnie inna sprawa. Aktor dźwiga na swoich barkach cały film, ale nie ma za wiele do grania. Dlatego biega po bezdrożach z ręką w gipsie, regularnie dając się pobić i postrzelić, a potem bez mrugnięcia okiem skacze z wysokości kilku pięter na rozpędzony samochód.

REKLAMA

Fabularnych absurdów i skrótów myślowych tu nie brakuje. Pewnie nie byłyby tak bolesne, gdyby Ferdinando Cito Filomarino potraktował widzów nieco poważniej. Zamiast tego, co chwilę komplikuje intrygę, aby rozwiązać ją w najprostszy możliwy sposób. W przypadku zakończenia filmu można to nawet uznać za plus i wyśmianie podobnych, napuszonych narracji paranoidalnych. Niestety nie ratuje to filmu, którego charakter ginie pod ciężarem dobrze nam znanych schematów. „Beckett” miał potencjał na coś więcej niż przeciętniak do skwitowania po seansie co najwyżej wzruszeniem ramion.

„Beckett” już dostępny na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA