REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Czy jest możliwy pozbawiony napięcia thriller? Tak, oceniamy „Małe rzeczy”

John Lee Hancock symbolicznie osadza akcję swojego filmu w latach 90., kiedy to po sukcesie „Milczenia owiec” Hollywood zakochało się w narracjach o policjantach ścigających seryjnych morderców. I jeśli widzieliście, któryś z najntisowych thrillerów to „Małe rzeczy” nie mają wam do zaoferowania nic, poza stratą czasu.

18.06.2021
7:30
małe rzeczy recenzja opinie premiera
REKLAMA

Joe Deacon, znany jako Deke kiedyś był słynnym detektywem z Los Angeles. W tropieniu morderców nie miał sobie równych. Teraz może wykazać się swoim talentem co najwyżej ścigając wandali, którzy rozbili neon stojącego w pobliżu autostrady przybytku. Kiedy jednak przybywa do wspomnianej metropolii z prostym zadaniem odebrania dowodów rzeczowych, coraz bardziej angażuje się w sprawę terroryzującego miasto zabójcy, pomagając tym samym młodemu i ambitnemu Jimowi Baxterowi. Dalej akcja toczy się już standardowo.

REKLAMA

Niczym Somerset w „Siedem” Deke przestrzega młodszego kolegę przed nadmiernym zaangażowaniem w pracę, a Baxtera zaczyna spowijać coraz większy mrok. Znalezienie mordercy staje się jego obsesją, przez co traci zdrowy osąd rzeczywistości. Główny podejrzany gra jednak parze policjantów na nosie i bawi się z nimi w kotka i myszkę. Podobne narracje są dzisiaj dobre dla kolejnych sezonów „Detektywa”, gdzie można z nich coś jeszcze wycisnąć. Hancock nie ma takich ambicji. Podbija tylko znaną nam konwencję thrillera, licząc, że brak oryginalności wybaczymy mu wraz z finałowym twistem. Tak się jednak nie stanie, bo wszystko jest tu jakieś znajome. A przez znajome mam na myśli archaiczne. Fabuła trąci myszką na każdym kroku, a reżyser nie potrafi w żaden sposób jej urozmaicić.

Trzeba przyznać, że muzyka Thomasa Newmana buduje mroczny klimat, a na zdjęciach Johna Schwartzmana można nieraz oko zawiesić.

Ale z pewnością nie jest to jeden z wczesnych filmów Davida Ayera, gdzie roztrzęsiona kamera blisko twarzy aktorów, pozwalała wczuć się w opowiadaną historię i poczuć ciężar przytłaczający bohaterów na własnych barkach. Hancock statycznymi ujęciami i szerokimi kadrami cały czas dystansuje nas od opowieści. Prowadzi ją w sposób wyrachowany i możemy poczuć się nieudolnie manipulowani.

Mogliśmy się tego spodziewać. W końcu tak samo bez emocji podszedł do świata przedstawionego, kiedy pokazywał śmierć legend kontrkulturowego kina w „The Highwaymen”. Tam też wszystko podawał nam na zimno, ale przynajmniej bawił się ikonografią kryminału i jasno mówił, co miał do powiedzenia. W „Małych rzeczach” zamiast tego ucieka w niedopowiedzenia i ambiwalencję. Kolejne maskowanie rozmów bohaterów i ich rzucanie niejasnymi półsłówkami, porażają swoją pretensją niczym gra aktorska Jareda Leto.

 class="wp-image-1739824"
Małe rzeczy

Na polu aktorskim sprawdza się tutaj jedynie weteran gatunku Denzel Washington.

Jest wystarczająco powściągliwy, aby nas do siebie przekonać. Korzysta z bogatego arsenału spojrzeń zbitego psa, twardziela i uważnego obserwatora, dobrze wiedząc, kiedy sięgnąć po odpowiednie, żeby uczynić swoją kreację wiarygodną. Dlatego tak śmiesznie wyglądają sceny, kiedy staje naprzeciwko wyegzaltowanego Leto. Jakby razem mieli zaprezentować Ramiemu Malekowi dwie różne metody gry, a ten wybierał jedną w danym momencie najdogodniejszą dla siebie. Bo raz nie ma on problemu z uczynieniem z Baxtera prawdziwego człowieka, a kiedy indziej popada w karykaturę.

Dokładnie takie jak rola Maleka jest cały film. Utyka gdzieś pomiędzy swoimi ambicjami i potencjałem, a nieudolnością i naśladownictwem. Hancock przez ponad dwie godziny mota się bez celu, nie wiedząc co, ani jak powiedzieć. Wychodzi mu z tego bełkot, który początkowo tylko nudzi, ale potem zaczyna jeszcze męczyć widza. W przeciwieństwie do ekranowych policjantów nie musimy skupiać się na małych rzeczach, aby zauważyć kto jest winny tej tragedii. Na pierwszy rzut oka widać, że to reżyser i scenarzysta w jednej osobie.

REKLAMA

„Małe rzeczy” obejrzycie w kinach.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA