REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

NIEPOPULARNA OPINIA: Seriale MCU to świetny pomysł, ale mogą one zabić kurę znoszącą złote jaja

MCU weszło na wyższy poziom. Już teraz w skład uniwersum wchodzą dwa seriale, a w drodze są następne. Czy nie będzie to przypadkiem zniechęcające dla nowych fanów, odpychające część starych miłośników, a tym bardziej niemożliwe do zaakceptowania przez niedzielnych widzów?

09.05.2021
11:59
wandavision seriale mcu niepopularna opinia the falcon and the winter soldier
REKLAMA

Nie oszukujmy się. „WandaVision” uratowało życie wszystkich fanów Marvela. Spragnieni i wyposzczeni przez pandemię czekaliśmy na 4. fazę MCU i mieliśmy nadzieję, że po „Końcu gry” nasza rzeczywistość będzie wyglądać zupełnie inaczej. Nie było nawet co liczyć na pojawienie się „Czarnej Wdowy”, bo jej premiera była już wielokrotnie przekładana. Dlatego kiedy serial zadebiutował wszyscy wyglądaliśmy mniej więcej tak:

REKLAMA

Po grubo ponad półtorej roku przerwy mogliśmy wrócić do ukochanego uniwersum, podejrzeć dalsze losy ulubionych superbohaterów. Ich świat rozrasta się w zabójczym tempie i kiedy „WandaVision” się skończyło, zaraz otrzymaliśmy „The Falcon and The Winter Soldier”. I jak na razie te dwa seriale sprawdzają się zarówno jako rozrywka dla zatwardziałych miłośników MCU, jak i dla niedzielnych widzów adaptacji komiksów Marvela. Ale co będzie dalej?

W końcu Kinowe Uniwersum Marvela weszło na wyższy etap.

Wydarzenia w serialach mają mieć wpływ na to co dzieje się w filmach. A pamiętamy, jak to wyglądało jeszcze 10 lat temu? Kilka produkcji, łatwo je powtórzyć lub obejrzeć po raz pierwszy przed premierą kolejnych. Sprawa zaczęła się jednak z czasem komplikować. Dzisiaj pełnometrażówki są 23. I łączą się one w jedną wielką metanarrację. Nie znając ich wszystkich, łatwo się pogubić w fabułach następnych crossoverów. A przecież będą jeszcze nowe. Wytwórnia ma bowiem bardzo ambitne plany na przyszłe lata.

Teraz dochodzą do tego seriale, które, owszem, sprawiają fanom wiele radości, a do tego zgodnie z zapowiedziami chociażby Kevina Feige'a nie trzeba będzie ich znać, aby połapać się w wydarzeniach prezentowanych w kolejnych filmach. Jednakże sama liczba produkcji spod znaku MCU już będzie przerażająca dla nowych widzów. W końcu zdobycie bazy fanów to tylko jeden z motywów powoływania do życia uniwersów filmowych.

Wszystkie kinowe uniwersa działają na tych samych zasadach. Z jednej strony mają zdobyć bazę najbardziej zatwardziałych fanów danej franczyzy i dla niej ewoluować, do niej puszczać oczka, jej się przypodobać, a z drugiej co chwilę zyskiwać nowych miłośników, dla nich być zrozumiałymi, do nich się zalecać, im dostarczyć rozrywki. Jeśli ktoś niemający nigdy komiksów Marvela w ręce zechce zapoznać się z MCU i wejdzie w fanowski dyskurs, widząc ciągle rosnącą liczbę filmów i seriali, niechybnie zmieni swoje plany. 23 produkcje i dwa seriale. Mnóstwo godzin trzeba na to poświęcić. Kto dzisiaj ma tyle wolnego czasu i samozaparcia, kiedy wokół jeszcze tyle innych produkcji, które „wypada znać”?

Nowym osobom już nie jest łatwo wejść do świata MCU, a co będzie, kiedy znajomość seriali stanie się obligatoryjna do zrozumienia wydarzeń przedstawianych w filmach?

Bo do tego też z pewnością prędzej czy później dojdzie. Oczywiście, są sposoby, aby wybrnąć z powstałego wtedy impasu (prawdopodobnie Marvel Entertainment właśnie zmierza jedną z możliwych dróg, szykując się do stworzenia multiwersum).

Z samymi filmami nie ma bowiem zbytnio problemu. Raz na kilka miesięcy dwie godzinki w kinie i można być na bieżąco. Sprawa komplikuje się jeśli symultaniczne powstają nowe seriale. A dodajmy do tego, że MCU z samej swej natury jest organizmem bardzo złożonym i na uniwersum składają się produkcje superbohaterskie, które jednocześnie wpisują się w różne inne gatunki. Znam osoby, które zasiadały do każdego odcinka „WandaVision” z uśmiechem, ale nigdy nie miały zamiaru odpalać „The Falcon and The Winter Soldier”, od początku zakładając, że to „zwykła marvelowska sieczka”. Niezależnie od słuszności takiego podejścia, w przyszłości może to być coraz większy problem.

Ludzie (podejrzewam, że jest ich więcej niż ta garstka wspomnianych znajomych) już przestali konsumować wszystko, co podaje im Marvel. Coraz częściej wybierają jedynie najbardziej wartościowe i interesujące dla nich produkcje. Wraz z rosnącą ich liczbą trudniej im będzie być na bieżąco i orientować się w wydarzeniach prezentowanych w kolejnych tytułach. A to przecież tylko jeden problem, z jakim muszą liczyć się Feige i jego ekipa.

Oddzielną kwestią jest bowiem sama dostępność seriali.

Marvel wprowadza je na Disney+, a jak wiemy w wielu krajach (w tym także w Polsce) nie ma całkowicie legalnego sposobu, aby korzystać z tej platformy. Tym samym Disney traci mnóstwo kasy przez różnego rodzaju piratów, jak najszybciej chcących zapoznać się z nowymi produkcjami, chociażby po to, aby „być na czasie”. Docelowo jednak serwis trafi w końcu do kolejnych państw i również my będziemy mogli cieszyć się tymi tytułami. Patrząc jednak w jakim tempie zapowiadane są i powstają kolejne produkcje, gdy to już zastąpi, ci co uczciwsi fani będą musieli poświęcić mnóstwo czasu, aby nadrobić zaległości i nadążyć za premierami.

REKLAMA

Dlatego też rodzi się pytanie, czy nie byłoby jednak lepiej gdyby pozostawić stan sprzed jeszcze kilku lat, żeby w serialach powstawało osobne uniwersum? Z innymi superbohaterami? Filmy sobie, seriale sobie i każdy ogląda co chce? W tym wypadku chyba dała o sobie znać korporacyjna zachłanność i takie rozwiązanie nigdy nie wchodziło w grę. Przez co podejście to może Marvelowi jeszcze wyjść bokiem. I jeśli tak się stanie szefom Feige'a nie pozostanie nic innego jak wezwanie go na dywanik i słowami Stefana „Siary” Siarzeckiego powiedzenie mu „widzisz Feige coś narobił? Urwałeś kurze złote jaja”.

Oscarowe i głośne tytuły możesz obejrzeć w CHILI za darmo dzięki nowej promocji Logitech – sprawdź

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA