REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD
  4. Netflix

Nowy serial twórcy „Atomówek” to najlepsza nowa animacja na platformie Netflix. „Kid Cosmic” – recenzja

Craig McCracken rozpoczął swoją współpracę z platformą Netflix w naprawdę fenomenalny sposób. „Kid Cosmic” to bowiem serial pod wieloma względami nawet lepszy niż kultowe dla całego pokolenia „Atomówki”. Fani superbohaterów, komiksów i science fiction po prostu muszą obejrzeć tę animację.

04.02.2021
21:39
kid cosmic netflix
REKLAMA
REKLAMA

Szef platformy Netflix Reed Hastings w wydanej niedawno w Polsce książce „Gdy regułą jest brak reguł. Netflix i filozofia przemiany” przyznał otwarcie, że bardzo długo był kategorycznym przeciwnikiem tworzenia animowanych produkcji dla dzieci przez swoją firmę. Uważał to po prostu za stratę czasu i środków. Hastings zmienił zdanie dopiero na skutek wyników głosowania w trakcie wielkiego pracowniczego zjazdu, gdy olbrzymia większość zatrudnionych przez Netfliksa osób wyraziła poparcie dla takiej inicjatywy.

Z perspektywy czasu trzeba powiedzieć, że podwładni mieli absolutną rację, a to szef był w błędzie. Popyt na produkcje animowane dla młodych widzów na VOD jest ogromny i tak naprawdę będzie w przyszłości tylko rosnąć. Widzowie nie mają zresztą powodów do narzekania na taki stan rzeczy, bo dzięki zmianie strategii platformy zyskali takie hity jak „Klaus” czy właśnie „Kid Cosmic”.

Craig McCracken stworzył fantastyczną mieszankę komedii, science fiction i opowieści o superbohaterach.

Głównym bohaterem nowego serialu Netfliksa jest kilkunastoletni Kid. Chłopak po tragicznej śmierci rodziców w wypadku samochodowym mieszka wraz z dziadkiem przy ciągnącej się kilometrami przez pustkowie szosie. Wielką pasją Kida są superbohaterskie komiksy, dlatego od lat marzy o zdobyciu niezwykłych umiejętności na własną rękę. Udaje mu się to, gdy tajemniczy statek kosmiczny rozbija się w pobliskich górach i rozrzuca po okolicy pięć kamieni mocy. Dzięki odrobinie sprytu i umiejętności manualnych bohater tworzy z nich pierścienie i rozpoczyna działalność jako obrońca wszechświata –  Kid Cosmic.

Decyduje się na taki krok w samą porę, bo jego okolica niedługo później zaroi się od przedstawicieli rozmaitych obcych cywilizacji pragnących zdobyć władzę nad potężnymi kamieniami mocy. I wszystko byłoby zapewne jak w klasycznej superbohaterskiej opowieści, gdyby nie jeden drobny szczegół. Kid Cosmic ma serce po właściwej stronie i olbrzymią ochotę do walki, ale jest absolutnie fatalny w te klocki. Dlatego musi wśród znanych sobie osób (i kotów) znaleźć grupę towarzyszy walczących przeciwko hordom najeźdźców wraz z nim.

Kid Cosmic” może się pochwalić bardzo sprytnym humorem, emocjonalną historią i dosyć ciekawym podejściem do klasycznych komiksów.

McCracken nawiązuje do klasyki gatunku za sprawą fabuły i samej animacji robionej w stylu retro 2D. Design bohaterów przypomina postaci znane z „Denisa Rozrabiaki” czy „Przygód Tintina”, które w dodatku mocno wyróżniają się z na przemian naturalistycznego i komiksowego tła. Prosta, ograniczona do niewielkiej liczby klatek na sekundę animacja wymaga chwili przyzwyczajenia od widzów przywykłych do bardzo płynnego poruszania się postaci w wysokobudżetowych filmach tworzonych za pomocą grafiki komputerowej. Ale jej finalny efekt również należy uznać za sukces, bo przywołuje wspomnienia bajek z odległych lat.

W kreacji postaci Kida widać zaś mocną inspirację historią takich bohaterów jak Spider-Man czy Batman. Nie mówię tutaj o kopiowaniu utartych rozwiązań. „Kid Cosmic” nie jest ani parodią, ani bezczelnym powtórzeniem. Wręcz przeciwnie, McCrackenowi wyraźnie widać na odświeżenie pewnych zmurszałych motywów. Chce wraz z widzami na poważnie zastanowić się, co oznacza bycie bohaterem oraz jakie wynikają z tego mocne i słabe strony.

„Kid Cosmic” dostępny jest w polskiej i angielskiej wersji językowej. Dubbing stoi na profesjonalnym poziomie, choć niektóre co sprytniejsze żarty gubią się w tłumaczeniu.

Polscy widzowie na pewno ucieszą się z możliwości wyboru, bo nie zawsze bywało to na Netflix Polska oczywistym standardem. Przyznam natomiast szczerze, że zdecydowaną większość serialu obejrzałem z oryginalną ścieżką dźwiękową, która po prostu jest trochę lepsza. Poradzenie sobie ze wszystkimi 10 odcinkami „Kid Cosmic” było zresztą absolutną przyjemnością. Nowy serial twórcy „Atomówek” może się pochwalić różnorodną i ciekawą grupą bohaterów, w większości udanymi żartami, a przy tym działa jako częściowa reinterpretacja mitu superbohatera.

REKLAMA

Gdyby nie trochę chaotyczne i mające problemy z utrzymaniem jednostajnego tempa dwa finałowe odcinki, to „Kid Cosmic” dostałbym ode mnie ocenę „9/10”. Słabsza końcówka na szczęście nie wpłynęła jednak na ogólną pozytywną ocenę serialu, a jednoznaczna zapowiedź 2. sezonu wprost sugeruje, że bohaterowie z sąsiedztwa i nieustraszony Kid Cosmic jeszcze powrócą. Osobiście już nie mogę się doczekać ich dalszych przygód.

Bajkę „Kid Cosmic” znajdziecie na platformie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA