REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Parodia roku i zmarnowany potencjał. Oceniamy „Giń, 2020!” platformy Netflix

Pożary, pandemia, zamieszki, rasiści i niepewna przyszłość. To nie scenariusz filmu katastroficznego, tylko skrót wydarzeń z mijającego roku. Ostatnie miesiące były męczące, ale to już za nami. Nadszedł więc czas, aby wyśmiać to co się działo. Właśnie to postanowili zrobić twórcy „Czarnego lustra”.

30.12.2020
15:40
gin 2020 netflix recenzja opinie premiera
REKLAMA
REKLAMA

Czemu ktoś miałby chcieć rozmawiać o 2020 roku? Dash Bracket nie może tego pojąć, ale podejmuje się tego trudnego zadania. Dziennikarz o aparycji Samuela L. Jacksona jest jednym z, jak wiemy z materiałów promocyjnych filmu, „najgorzej poinformowanych komentatorów na świecie”. W „Giń, 2020!” razem z m.in. historykiem Tennysonem Fossem, szefem firmy technologicznej Barkiem Multiverse'em, królową Elżbietą II, zapracowanym milenialsem Dukem Gooliesem, jedną z pięciu najbardziej przeciętnych osób na świecie Gemmą Nerrick i zwyczajną amerykańską mamą Kathy Flowers spróbuje przedstawić najważniejsze wydarzenia jakie miały miejsce w minionych miesiącach. A przecież jak wszyscy wiemy, jest z czego wybierać. Zaczynają więc od pożarów, które w styczniu pochłonęły Australię. Potem przechodzą do pandemii, impeachmentu Donalda Trumpa, protestów po śmierci George'a Floyda, czy wyborów prezydenckich w USA.

Rzeczywiście takiego roku nie byliby w stanie wymyślić nawet twórcy „Czarnego lustra”, dlatego postanowili go skomentować.

Charlie Booker, producentka serialu Annabel Jones wraz z całym oddziałem współpracowników napisali scenariusz „Giń, 2020!”. I jak się okazuje są o wiele lepsi w przenoszeniu nas do niedalekiej przyszłości i ostrzeganiu przed sposobem w jaki wykorzystujemy technologię, niż w opowiadaniu o tym, co się wydarzyło. Silą się na cięty dowcip, ale w ogólnym rozrachunku mockument ogląda się niczym kiepski stand-up. Z łatwością można sobie wyobrazić królową Elżbietę II stojącą na scenie i odcinającą się od Harry'ego i Meghan, czy milenialsa mówiącego o tym, jak w czasie pandemii postanowił nagrywać filmiki z reakcjami na YouTube. Film cierpi przede wszystkim z powodu lenistwa jego pomysłodawców. Na pierwszy plan wysuwają się bowiem prostackie żarty, pokroju ilustrowania wypowiedzi bełkotu jednego naukowca obrazkami niemającymi nic wspólnego z podejmowanym tematem.

Przez większość czasu mamy do czynienia z nieznośnym absurdem. Oczywiście jest on zanurzony w naszej rzeczywistości, więc prawdopodobnie Lisa Kudrow jako polityczka, która z uporem maniaka wypiera się własnych słów, czy historyk mylący fabułę „Gry o tron” z prawdziwymi wydarzeniami kogoś rozbawi. Problemem jest jednak to, że zadaniem wspomnianych „najgorzej poinformowanych komentatorów na świecie” jest zaserwowanie parodii tego, z czym mamy do czynienia na co dzień i samo w sobie już jest parodią. Nietrudno bowiem zamiast Multiverse'a mieć przed oczami Elona Muska kupującego górę w Nowej Zelandii, aby zbudować w niej bunkier mający go ochronić przed katastrofą ekologiczną. Mimo zbyt prostych rozwiązań i humoru wyjętego wprost z marnych kabaretów, twórcy mockumentu nieraz trafiają w punkt.

gin 2020 netflix recenzja opinie
Giń, 2020!/Netflix

Największa siła „Giń, 2020!” tkwi w scenach z przeciętnymi osobami.

Diane Morgan jako Gemma skradnie wasze serca, kiedy będzie opowiadać o wydarzeniach w Stanach Zjednoczonych niczym o telewizyjnym reality-show. Uśmiechnięta Cristin Milioty jako Kathy, czyli typowa Karen (po Polsku Grażyna) z niesamowitą lekkością i wdziękiem wzbudzi skojarzenia z kimś z waszego otoczenia. Twórcy są bardzo sprawnymi obserwatorami rzeczywistości, więc kiedy przyglądają się zwyczajnym ludziom zmuszonym do oglądania Netfliksa podczas lockdownu, czy kobiecie wierzącej w absurdalne teorie spiskowe, zamiast parodiować rzeczywistość, inteligentnie ją wyśmiewają. Film jest więc bardzo nierówny, ale bez wątpienia każdy znajdzie tu jakiś żart (nawet jeśli tylko jeden!) dla siebie.

REKLAMA

Z jednej strony „Giń, 2020!” razi swoim marnowanym potencjałem, z drugiej po traumie jaką jest mijający rok, wydaje się czymś, czego potrzebowaliśmy. Dobrze jest spojrzeć na wydarzenia, jakie miały miejsce w ostatnich miesiącach trochę innym okiem, kiedy już to co najgorsze już za nami. No chyba że końcowy żart twórców okaże się prawdą i za rok zobaczymy sequel, w którym komentatorzy będą wypowiadać się na temat efektów działań szczepionek na koronawirusa, czy prawdziwej agendy nowej wiceprezydent USA Kamali Harris i wspominać początki pandemii z nostalgiczną łezką w oku.

„Giń, 2020!” już dostępne na platformie Netflix. Jeśli nie możecie go znaleźć zmieńcie język na angielski.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA