REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Kazik stał się bożyszczem kapitalizmu, tymczasem aktywistka zarzuca mu transfobiczne teksty

Po tym, jak Sławomir Świerzyński publicznie zakpił z Kultu, w sieci trwa festiwal sympatii względem formacji Kazika Staszewskiego. Do chóru kpiących z lidera Bayer Full dołączył również prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk. Ciekawe, jak czuje się z takim poparciem antysystemowy Kazik?

23.11.2020
12:51
kazik kult jacek sutryk bayer full
REKLAMA
REKLAMA

Od czasu opublikowania przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego kontrowersyjnej listy beneficjentów Funduszu Wsparcia Kultury, w mediach trwa wojna między Sławomirem Świerzyńskim (lider Bayer Full może liczyć nawet na ponad pół miliona złotych dotacji) a Kazikiem Staszewskim, który w ostrych słowach skrytykował celebrytów wyciągających ręce po rządkowe środki w czasie pandemii.

Okazuje się, że konflikt zatacza właśnie kolejne okrążenie, bo do kpiących ze Świerzyńskiego i zarazem wspierających Kult i Kazika osób dołączył prezydent Wrocławia, Jacek Sutryk.

Jestem frajerem, słucham Kultu

Znany polityk nagrał filmik, w którym przekonuje, że wbrew temu co niedawno sugerował Świerzyński („Kto pamięta taki zespół jak Kult, na litość boską?” — powiedział celebryta na antenie Polsatu), fanów Kazika jest w Polsce całkiem sporo, a on sam w ramach aktu solidarności z legendarną grupą, postanowił kupić płytę Kultu:

Ostatnio usłyszałem od pewnego gentlemana stwierdzenie "kto dzisiaj słucha Kult i Kazika?". Dodam, że ten gentleman jest znany przeze mnie tylko z jakiegoś hitu o "majteczkach w kropeczki". No to ja chciałbym oznajmić temu jegomościowi: takich "frajerów", jak ja słuchających Kultu i Kazika jest wielu

— przekonuje Jacek Sutryk w zamieszczonym na Facebooku filmiku.

Ja słucham go od dawna, bo to utwory mojej młodości. No i właśnie dlatego dzisiaj kupiłem płytę Kultu. A płytę pana gentlemana zostawiam dla innych do kupienia, może skorzystacie. Ale jest ostatnia, także lećcie i kupujcie!

— dodaje prezydent Wrocławia, nie kryjąc ironicznego tonu.

Kazik: bóg kapitalizmu i sól w oku polskich polityków

Nie wiem, jak wy, ale ja już jestem odrobinę znużona oświadczeniami kolejnych osób, które usiłują się ogrzać w blasku Kazika, zwłaszcza że sam muzyk od lat kreuje się na antysystemowca uderzającego w każdą władzę, bez względu na partyjne barwy. Mam również swoiste deja vu przypominające mi sytuację z maja tego roku, gdy piosenka Kazika Twój ból jest lepszy niż mój stała się początkiem końca radiowej Trójki: wtedy również Polska podzieliła się na dwa obozy a sam utwór i burza wokół niego stały się politycznymi zakładnikami przemawiającymi na korzyść suflowanych przez antyrządowych publicystów tez.

Poza kwestią apolityczności Kazika, który podobnie jak w maju, tak i teraz podpalił publiczną debatę (co tylko generuje kolejne zyski i — jak pokazuje powyższy przykład — sprzedaż płyt) a potem się od tej wojenki zdystansował, jest jeszcze kwestia zjawiska owczego pędu. Tak jak kilka miesięcy temu „w dobrym tonie” był bojkot Polskiego Radia, tak teraz skala hejtu względem Świerzyńskiego i peanów na cześć Kazika „Boga Kapitalizmu” Staszewskiego trącą szukaniem sensacji na siłę i sztucznym nakręcaniem emocji.

Zwłaszcza że podejście Kazika do Funduszu Wsparcia Kultury jest co najmniej wątpliwe i jego oświadczenie w tej sprawie stało się wodą na młyn wszelkiej maści kuców negujących politykę socjalną państwa i przekonujących, że podatki to zło w czystej postaci:

„Marysia” Kultu to piosenka stygmatyzująca osoby transpłciowe?

Osobiście wątpię, by poparcie ze strony skrajnej prawicy było Kazikowi na rękę. Zwłaszcza że wahadło zdaje się odbijać w drugą stronę i pojawiają się i inne głosy, stawiające twórczości Kultu poważne zarzuty, m.in. dotyczące transfobii:

W 2010 roku miałam 20 lat, kończyłam pierwszy rok studiów i zaczynałam proces korekty płci. Moja samoocena? Gdy wchodziłam do pustego autobusu na, i tak wybierałam miejsce do stania, bo nie uważałam, że mam prawo usiąść. Byłam ubogim, zahukanym dzieckiem z tzw. rodziny z problemami. Nie potrafię opisać, jak trudne jest podjęcie decyzji, którego dnia oświadczę wszystkim tym fajnym, nowym znajomym ze studiów – nie mówiąc już o wykładowcach – że od teraz należy zwracać się do mnie nowym imieniem [...] Co to ma wspólnego z Kazikiem? To, że również w 2010 roku wypuścił on utwór o tytule „Marysia” mówiący o kobiecie, która jest facetem – a przynajmniej według logiki autora. Czy to kobieta transpłciowa? Czy to drag queen? Czy to prostytutka, transwestyta, gej? Nie wiadomo.

— przekonuje aktywistka Maja Heban.

Przypadkowe spojrzenia odczytywałam jako pogardę. Kiedy więc usłyszałam tekst piosenki „Marysia” i obejrzałam ten teledysk, byłam zdruzgotana. Oto bowiem kultowa postać polskiej muzyki w 3,5 minuty podsumowała moje lęki na temat bycia trans w sposób ironicznie wręcz osobisty. Kiedy słyszałam tekst „Marysiu, powiedz że [...] to nieprawda, że facetem jesteś ty [...] moja pierwsza dziewczyna kogoś przypomina”, czułam się, jakby to było do mnie. Brzydziłam się Kazikiem, ale też brzydziłam się sobą.

— dodaje.

Nie był to pierwszy raz, kiedy polscy muzycy trafiali w mój czuły punkt, dając mi do zrozumienia, że jestem obrzydliwa, mimo że to nie ja byłam targetem utworu, tylko nastoletni chłopcy czy przeciwni poprawności politycznej mężczyźni

— wspomina Heban w osobistym wpisie na Twitterze.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA