REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Dzieje się

Ministerstwo Kultury postawiło na algorytm i nabiło sobie guza. Miliony dla zarabiających miliony nie uratują kultury

Nagromadziło się tych gorących tematów w 2020 roku co niemiara. Począwszy na kwestiach globalnych związanych z pandemią COVID-19, przez światopoglądowe skupione wokół Strajku Kobiet, a obecnie na „aferze” z milionowymi dotacjami dla artystów/twórców kończąc. Ten ostatni temat jest w sumie najdziwniejszy, bo ewidentnie nie został w ogóle przemyślany.

17.11.2020
19:31
Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego
REKLAMA
REKLAMA

W przypadku dotacji Ministerstwa Kultury, które, w ilości milionów złotych z kieszeni podatników, miały powędrować do wszelkiej maści ludzi estrady, rozrywki, artystów i twórców trudno mi znaleźć margines błędu dający się usprawiedliwić.

Zacznijmy może od tego, że sam Minister kultury, z rozbrajającą szczerością przyznał, że te miliony złotych to na dobrą sprawę porozdzielał... algorytm. Czyli, że nie tyle Ministerstwo Kultury, co ich dział IT niejako zdecydował, kto te pieniądze otrzyma.

Nie dość, że tego typu przypadki i w normalnej, ludzkiej formie biurokracji stanowią barierę dla wielu działalności, bo wymagają posiadania sprawnego zaplecza księgowego, umiejętności wypełniania wniosków i tym podobne, to jeszcze gdy ten proces zautomatyzujemy i poddamy chłodnej logice maszynowej, to wątpię czy można tu mówić o sprawiedliwym rozdzielaniu funduszy.

Oczywiście nie twierdzę, że po stronie Ministerstwa Kultury była jakaś zła wola, to wątpliwe.

Raczej coś, co jest bliższe grzechowi pierworodnemu wszystkich systemów biurokratycznych, czyli brak ludzkiego spojrzenia (w tym wypadku dosłownie) oraz empatii.

Jasnym jest, że szeroko rozumiana branża artystyczno-rozrywkowa jest w kiepskiej sytuacji ze względu na pandemię koronawirusa. Oczywistym jest też to, że potrzebuje ona wsparcia i pomocy, bo sytuacja krajowej (pozwolę sobie unikać górnolotnego określenia „narodowej”) kwarantanny pozbawiła pracy masę ludzi. Od personelu w teatrach po ekipy pracujące przy koncertach i wydarzeniach muzycznych.

Idące w setki tysięcy złotych wsparcia dla Gole uOrkiestra, Bayer Full czy Kamila Bednarka, nie ma co ukrywać, wyglądają źle pod kątem PR-owym, ale też nie można zapominać, że, pozwalam sobie w to wierzyć, oni wszyscy za te pieniądze zatrudniliby dziesiątki ludzi. Tym niemniej cały czas się zastanawiam, czemu najwięcej pieniędzy dostali ci, którzy zarabiali najwięcej. Czemu na szczycie stawki znaleźli się Golec uOrkiestra i Bayer Full, którzy na brak zleceń koncertowych i wysokich stawek przed pandemią nie narzekali, a nie mniejsi artyści, którzy też nie organizowali swoich koncertów sami tylko z pomocą ekip? Odpowiedź jest dość prosta - to wina osławionego algorytmu, który nie zbadał tego, ile dany artysta zarabiał i zarabia obecnie, ale ile pieniędzy nie zarobi w bieżącym roku ze względu na pandemię.

Tym sposobem, wykonawca, który miał zarobić w 2020 roku powiedzmy 4 mln zł., traktowany jest przez algorytm jako bardziej poszkodowany niż ten, który miał zarobić 400 tys. zł.

Nawet jeśli różnica w zarobkach między jednym a drugim brała się np. tylko i wyłącznie z tego, że ten pierwszy mógł sobie pozwolić na takie stawki, które składały się na te 4 mln zł. Zresztą, to stąd tak duża liczba gwiazd disco polo pośród tych wszystkich dotacji od Ministerstwa. Co tylko potwierdza, że ta instytucja chyba nawet nie wiedziała do końca, w co się pakuje, pozwalając algorytmowi rozdawać pieniądze.

W każdym razie zastanawiam się, ile osób, na jakich umowach i z jakimi wynagrodzeniami mieli zatrudnić członkowie Bayer Full, grupy Weekend czy Kamil Bednarek za łączną kwotę ok 500 tys. zł. I czemu w takim razie taki Artur Rojek czy bracia Cugowscy otrzymali tylko kolejno ok 200 tys. i 120 tys. zł? Przecież wszyscy muzycy są w tej chwili w tej samej złej sytuacji. Oczywiście nic nie przebije wsparcia dla Golec uOrkiestra, którzy mieli dostać łącznie ponad 1.8 mln zł.

Tłumaczenie braci Golec absolutnie do mnie trafia. Powtórzę, to trudne czasy. Dla wielu wręcz dramatyczne. Ale jest cała masa przedsiębiorców, m.in. prowadzących biznesy gastronomiczne czy usługowe, którzy poszli z torbami, czy nawet cała branża kinowa, której w skali polskiej i globalnej realnie grozi bankructwo. Tak więc, jak ich sytuacja ma się do sytuacji branży artystycznej? Czemu nikt nie pomaga na taką skalę licznym sklepom czy restauracjom, które musiały pozwalniać ludzi i sami ogłosić upadłość?

Z wypłatami dla gwiazd programów tv/aktorów jest ten sam problem. Małgorzata Foremniak dostała dla przykładu 77 tys. zł. Czy to ze względu na to, że odwołano tegoroczną edycję „Mam talent”? To rzeczywiście wielka strata dla świata kultury i sztuki, współczuję pani Foremniak (i innym jurorom programu), którą zresztą bardzo lubię, ale czemu ma ona dostać taką kwotę m.in. z moich pieniędzy, za to, że odwołano program tv z jej udziałem? Sądzę, że zarabiała na nim rocznie więcej, niż większość Polaków, także mogła sobie odłożyć trochę przysłowiowego grosza na czarną godzinę.

Całej sytuacji nie pomógł też sam minister Gliński, który najpierw ironicznie bronił całego przedsięwzięcia.

A następnie, bez najmniejszego wstydu (bo kto by się przejmował tymi bzdetami wizerunkowymi) napisał, że wypłaty zostają wstrzymane, a cała sprawa będzie wyjaśniana.

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że przez to całe zamieszanie ludzie potrzebujący będą czekać na wsparcie jeszcze dłużej.

Choć i tak, pomimo faktu, że kultura, sztuka i rozrywka są mi szalenie bliskie, to przede wszystkim bardziej interesuje mnie, jakie wsparcie (i dlaczego tak małe) otrzymują ludzie pracujący w służbie zdrowia, nadal za grosze i tylko niekiedy mający możliwość zarobienia czegoś powyżej średniej krajowej, ale tylko wtedy gdy wezmą nadgodziny, nocne dyżury itp.

Dlatego też mimo wszystko bliższe jest mi podejście Kazika, Taco Hemingwaya czy grupy Perfect, którzy z góry stwierdzają, że są w tej chwili bardziej potrzebujący pomocy grupy zawodowe.

O ile pomoc dla instytucji, typu teatry, filharmonie i tym podobne rozumiem, tak już wsparcie bezpośrednie artystów rozumiem trochę mniej.

Wiem, że zabrzmi to brutalnie, ale w momencie globalnego kryzysu, gdy muzyk bądź aktor nie mają szansy na zatrudnienie, to nie powinni biernie czekać na zwrot środków, których nie zarobią w tym roku, tylko na jakiś czas się przebranżowić i w ten sposób przeczekać trudne czasy. Domyślam się, że np. taka praca w sklepie, na budowie czy w domach pomocy społecznej nie jest zbyt fancy dla wschodzącej gwiazdy popu bądź aktora i nie jest to tak fajne jak przyjemny i duży pieniądz za reklamę sieci komórkowej, ale chyba lepsze to niż bezczynność i martwienie się o jutro?

REKLAMA

O gigantach polskiej sceny rozrywkowej nie wspomnę, bo sądzę, że im, jako jednostkom, nic strasznego się nie stanie, jak posiedzą parę miesięcy dłużej w swoich willach.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA