REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD
  4. Netflix

Najsłynniejsze morderstwo w historii Argentyny. Oceniamy serial „Carmel: Kto zabił Marię Martę?”

Netflix stał się jakiś czas temu bardzo wygodnym domem dla kryminalnych seriali dokumentalnych. Platforma zapewnia porządny budżet i nie ma nic przeciwko podobnym historiom spoza USA, a jej globalny wymiar zapewnia zdecydowanie większą widownię niż klasyczna telewizja. Czy warto obejrzeć nowy miniserial tego typu, czyli „Carmel: Kto zabił Marię Martę?”.

10.11.2020
21:37
netflix seriale dokumentalne
REKLAMA
REKLAMA

Gdyby w nowej produkcji serwisu Netflix szukać uniwersalnych prawd o Argentyńczykach, to dwie kwestie trzeba by uznać za niepodważalne. Po pierwsze, uwielbiają oni piłkę nożną, a po drugie, kochają zanurzać się w rodzinnych dramatach i robić z nich publiczne widowisko. Oba wątki stanowią zaskakująco istotne elementy historii Marii Marty Garcii Belsunse, która została zamordowana w swoim domu w 2002 roku. Pięćdziesięcioletnia kobieta należała do jednego z najstarszych rodów Argentyny, miała męża bogacza i była powszechnie lubiana ze względu na swoją działalność charytatywną. Mimo to ktoś postanowił ją zabić poprzez oddanie sześciu strzałów w głowę.

Nigdy wcześniej (ani później) żadna sprawa kryminalna nie zawładnęła tak mocno wyobraźnią Argentyńczyków, do czego w wydatny sposób przyczyniły się szukające sensacji media. Inna sprawa, że miały poważne podstawy do zainteresowania, gdyż śmierć Marii Marty pod wieloma względami przypominała historię wyjętą z powieściowego kryminału. Do morderstwa doszło w dniu meczu Boca Juniors Buenos Aires z ich największymi rywalami, River Plate, który cały naród śledził z zapartym tchem przed telewizorami. Zabójstwo przypominało czyn dokonany w afekcie, do zdarzenia doszło na zamkniętym terenie kurortu dla bogaczy, a rodzina ofiary próbowała początkowo całą sprawę w nieudolny sposób zatuszować.

Wszystkich wątpliwości dotyczących zdarzenia nie udało się nigdy wyjaśnić i „Carmel: Kto zabił Marię Martę?” też tego nie próbuje.

Na platformie Netflix możemy znaleźć w gruncie rzeczy dwa rodzaje dokumentalnych produkcji poświęconych słynnym zbrodniom. Pierwsza grupa próbuje rozwiązać zagadkę. Najsłynniejszym przedstawicielem jest tu oczywiście „Making a Murderer”.

Inni twórcy wzbraniają się jednak przed podobną postawą i zamiast kreować rzeczywistość, starają się ją tylko jak najpełniej pokazać. Alejandro Hartmann odpowiedzialny za przygotowanie „Carmel: Kto zabił Marię Martę?” nie ukrywa w rozmowach z mediami, że w całej tej opowieści najbardziej pociągała go właśnie jej tajemniczość. Dlatego zgromadził wszystkich świadków tamtych zdarzeń i oddał im głos. Co już samo w sobie było ruchem tyleż ciekawym, co ryzykownym, bo właściwie każda osoba mająca styczność z tą sprawą ma coś na sumieniu. Bardzo możliwe, że niektórzy z bohaterów miniserii są wręcz odpowiedzialni za śmierci Garcii Belsunse.

Netflix pokazuję światu historię znaną głównie w Argentynie.Warto to docenić, choć nie robi wiele więcej.

„Carmel: Kto zabił Marię Martę?” jest dokumentem zrealizowanym z dużą wprawą, ale opartym na kilku podstawowych metodach przekazywania informacji widzom. Nawet jak na standardy gatunku jest tutaj bardzo dużo tzw. „gadających głów”, czyli wywiadów z bohaterami wydarzeń z 2002 roku. Hartmann obficie korzysta też z archiwalnych materiałów prasowych, a tam gdzie nie może niczym wypełnić pustki, dodaje rekonstrukcje z aktorami. Ten ostatni element niestety nie sprawia dobrego wrażenia i na pewno można było to przeprowadzić lepiej. Natomiast w ogólnym wymiarze do „Carmel” nie można się przyczepić od strony technicznej.

Sama narracja jest prowadzona w większości w sposób chronologiczny (od dnia morderstwa aż po kolejne procesy), a twórcy umiejętnie dawkują kolejne szczegóły sprawy, tworząc w ten sposób suspens. Nie ma wątpliwości, że wielu widzów nie znających wcześniej tej historii jak najbardziej się w nią wciągnie. I może to jest paradoksalnie największy problem nowego dokumentu Netfliksa.

netflix seriale dokumentalne

Na końcu wszystkich czeka bowiem rozczarowanie. Po obejrzeniu „Carmel” nie będą bowiem ani odrobinę bliżej prawdy.

Osobiście nie jestem fanem seriali dokumentalnych, które próbują na siłę udowodnić czyjąś winę lub niewinność, bo często w pogoni za słuszną sprawą naginają lub ignorują fakty (dobrym przykładem jest polskie „Nic się nie stało”). Wydaje mi się jednak, że rolą dokumentalistów, podobnie jak dziennikarzy, jest zadawanie trudnych i często nieprzyjemnych pytań. W ten sposób ryzykuje się utratę jednego czy drugiego bohatera, ale można zyskać znacznie więcej.

REKLAMA

Alejandro Hartmann doskonale zdaje sobie sprawę, że postaci z jego dokumentu kłamią i to kłamią na potęgę. Nie robi jednak nic, żeby choćby spróbować wyciągnąć z nich ukrytą głęboko prawdę. Dlatego wraz z postępem odcinków serialu coraz trudniej powstrzymać wrażenie, że widz funkcjonuje w obrębie dosyć fałszywego obrazu. I finalnie nie zbliży się nawet odrobinę do prawdziwych okoliczności śmierci Marii Marty, choć oczywiście każdy będzie mieć własne teorie. Z tego powodu część odbiorców (w tym również ja) pozostaną po seansie z uczuciem pewnego niesmaku i wielkiego rozczarowania. A to trudno uznać za sukces.

Serial „Carmel: Kto zabił Marię Martę?” jest już dostępny w serwisie Netflix.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA