REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

To miała być jedna z najważniejszych powieści naszych czasów. Oceniamy powieść „Amerykański brud”

Chociaż początkowo można się jeszcze łudzić, że ta – owszem, całkiem sprawna i dynamiczna – narracja do czegoś zmierza, to szybko okazuje się, że „Amerykański brud” Jeanine Cummins rozwija się wyłącznie w powieść sensacyjną, w której całe to wszechobecne napięcie istnieje tylko dla siebie samego i nic więcej z tego nie wynika.

23.10.2020
21:30
amerykański brud opinie
REKLAMA
REKLAMA

Gdyby „Amerykański brud” oceniać po okładce, a konkretniej – po tym, co na niej wypisano, mierzyłabym się tu z „arcydziełem”, „jedną z najważniejszych powieści naszych czasów”, „nowym amerykańskim klasykiem” oraz „współczesną wersją »Gron gniewu«”. Tak się jednak składa, że pomiędzy przednią i tylną kartą okładki jest jeszcze przeszło 450 stron tekstu, który nie ma nic wspólnego z tymi określeniami. Co więc tam znajdziemy?

„Amerykański brud” zaczyna się świstem kul, które rozrywają ciała członków rodziny Lydii Quixano Perez.

Masakrę, która jest zemstą kartelu narkotykowego na mężu Lydii, dziennikarzu śledczym, przeżywa tylko ona i jej ośmioletni syn, Luca. Od tego momentu ich życie zmienia się w piekło – w obawie przed tym, że narcos powrócą, by dokończyć, co zaczęli, rodzina musi porzucić swój dom w Acapulco i uciekać przed wszechobecnymi mackami potężnego mafiosa – La Lechuzy.

Lydia nie może zaufać nikomu, a żadne miejsce w Meksyku nie jest dla niej bezpieczne, dlatego jej jedyną szansą jest dostanie się do USA. Wraz z synem będzie więc ukrywać się w obozach dla uchodźców, podróżować na dachach pociągów, ukrywać się przed pogranicznikami i próbować nielegalnie przekroczyć granicę.

Akcji jest więc tu sporo i póki pędzi na łeb na szyję, można dać się jej uwieść.

amerykański brud recenzja

Notorycznie zapędzana w kozi róg bohaterka musi nieustannie podejmować trudne decyzje, walczyć z przeciwnościami i błyskawicznie przystosowywać się do nowych okoliczności. Jej walkę, tym bardziej dramatyczną, że przez cały czas opiekuje się dzieckiem, śledzi się z zainteresowaniem. Bywa, że trudno oprzeć się pokusie przerzucenia jeszcze kilku kolejnych stron, tylko po to, by dowiedzieć się, jak tym razem wykaraska się z tarapatów i jakie rany odniesie.

Gorzej zaczyna się robić, gdy fabuła zwalnia, dając czas na rozwijanie się ambicjom Cummins, by za sprawą tej historii opowiedzieć o tragicznych losach migrantów i realiach Meksyku.

Autorka chce bowiem uczłowieczyć tę bezkształtną ludzką masę, o której najczęściej mówi się w kontekście statystyk. Robi to jednak bez przekonania, wplatając w tę sensacyjną historię klisze i zgrane motywy w ilości zdecydowanie przesadzonej. Efekt jest co najmniej melodramatyczny. Z każdą kolejną wzruszającą lub przerażającą w zamierzeniu opowieścią, siła rażenia słabnie.

Tym bardziej, że większość bohaterów „Amerykańskiego brudu” to figury, które służą tylko temu, by tę opowieść wygłosić, po czym znikają, rozpływając się w tym morzu nieszczęścia. Dialogi bywają przez to nadmiernie ekspozycyjne i wybrzmiewają irytująco wręcz nienaturalnie. Z kolei Lydia zaskakująco często wydaje się zadziwiona realiami kraju, w którym przeżyła całe swoje życie i czasem nie do końca potrafi się w nich odnaleźć.

W barszczu „Amerykańskiego brudu” pływa po prostu za dużo grzybów.

Jeanine Cummins stanęła w rozkroku pomiędzy gatunkowym thrillerem, który ma przede wszystkim dostarczać mocnych wrażeń, a próbą stworzenia powieści ważnej, znaczącej. W tym wypadku jedno przeszkadza drugiemu, a drugie pierwszemu. Szkoda.

„Amerykański brud” w USA okazał się bestsellerem, a pośród wielu marketingowych sukcesów powieści jednym z najważniejszych było niewątpliwie wpisanie go przez Oprah Winfrey na listę Oprah's Book Club. Komercyjny sukces książki miał jednak dość gorzki posmak. Dla wielu krytyków i pisarzy, w szczególności pochodzenia latynoamerykańskiego, tak szeroko zakrojona promocja dzieła – w ich opinii – tendencyjnego, oportunistycznego i stereotypowego, okazała się trudna do przełknięcia.

REKLAMA

Tym bardziej, że – ich zdaniem – równocześnie ignorowane są dzieła autorstwa faktycznych imigrantów. Konflikt pomiędzy krytykami, a autorką i wydawnictwem Flatiron Books, które opublikowało książkę, eskalował do tego stopnia (również za sprawą... manicure’u – podczas jednego ze spotkań autorskich Cummins przyozdobiła swoje paznokcie wzorem drutu kolczastego, przez co oskarżono ją o wykorzystywanie symbolu opresji w sposób urągający jej ofiarom), że konieczne stało się odwołanie trasy promującej „Amerykański brud”. Karawana jednak jedzie dalej – trwają prace na ekranizacją.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA