REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

Zemsta jest kobietą. Oceniamy „Srebrne skrzydła”, nową powieść Camilli Läckberg

Na półkach księgarń znajdziemy już „Srebrne skrzydła”, czyli najnowszą powieść Camilli Läckberg, a zarazem drugi tom przygód Faye. Czy warto po niego sięgnąć? 

24.09.2020
21:48
„Srebrne skrzydła”: oceniamy najnowszą powieść Camilli Läckberg
REKLAMA
REKLAMA

Czy „Srebrne skrzydła" można zaszufladkować w jakiejś literackiej kategorii? Księgarniane półki będą nas przekonywać, że to thriller, kryminał, powieść psychologiczna albo nawet... feministyczna. I zapewne nową książkę Camilli Läckberg w jakiejś mierze da się dopasować do wszystkich wymienionych. Niemniej jednak, drugi tom przygód ambitnej i zdecydowanej Faye urywa się wszelkim schematom. Niestety, to nie ratuje powieści przed fabułą niemal tak przewidywalną jak fakt, że po nocy wstaje dzień.

Faye kontra demony przeszłości

Zacznijmy od początku. Jeśli ktoś zna naszkicowaną przez Läckberg główną bohaterkę z tomu „Złota klatka", przedstawiać jej przesadnie nie trzeba. Ale znajomość pierwszej części nie jest konieczna, by dobrze bawić się przy „Srebrnych skrzydłach". Na pozór to historia bardzo banalna: oto mamy pełną wigoru bizneswoman, która walczy o utrzymanie swojej firmy — przede wszystkim ze skupującym jej akcje tajemniczym przedsiębiorcą, ale i z demonami przeszłości, które raz po raz atakują Faye.

Mamy więc w fabule i próby nakreślenia pozycji kobiety w świecie zdominowanym przez mężczyzn, mamy gorące romanse i seksualne przygody, mamy wreszcie i tętniącą w tle myśl o zemście, która ma załatwić problemy raz na zawsze, a tylko otwiera kolejne poziomy kłopotów i zmartwień.

„Srebrne skrzydła" czyta się dobrze: co prawda cała historia rozkręca się powoli, ale gdy już się to dzieje, to akcja staje się wartka, jej zwrotów jest całkiem sporo, a do powieści wraca się chętnie, czekając, co dalej z Faye, jej firmą, związkiem, przyjaciółkami...

Coś tu jednak zgrzyta

Dobrze opowiedziana historia —  czy nie powinno być to gwarancją sukcesu? Zapewne na podstawowym poziomie odbioru nowej powieści Camilli Läckberg tak się dzieje, ale nie mogę oprzeć się wrażeniu, że w tym wszystkim coś jednak zgrzyta. Wydaje się, że autorka poszła na zbyt duże skróty fabularne, uproszczenia w przekazie, wreszcie — wspomnianą już przewidywalność w rozwoju historii. Bystry czytelnik szybko zacznie podejrzewać, kto może być przyczyną kłopotów, jakie rozwiązanie znajdzie bohaterka, wreszcie — jaką furtkę autorka książki otworzy na koniec, by móc napisać trzecią część przygód Faye.

Czy to zarzut, który dyskwalifikuje „Srebrne skrzydła"? Na pewno nie. Konstrukcja książki jest poprawna, przebieg wydarzeń rozpisany niemal co do linijki, w tle pojawia się interesujący i niepotraktowany po macoszemu przekaz związany z tym, jak przeszłość i przeżycie emocjonalne z czasów dzieciństwa wpływają na życie dorosłej bohaterki.

Mało tego, całkiem nieźle (choć apetyty były większe) ukazany jest Sztokholm, w którym toczy się większość akcji, a szwedzka dusza jest przynajmniej naszkicowana na tyle, by czytelnik z kraju takiego jak Polska choć trochę zanurzył się w zwyczaje i kulturę Szwedów.

Książka na dwa wieczory lub jedną zarwaną noc

Nie jest tak, że czytelnicy nie docenią feministycznych wątków w powieści, opowiedzianej solidarności kobiet, wreszcie — chęci zemsty wymieszanej z troską o najbliższych, jakie napędzają główną bohaterkę. Ale nie ma w tym przebojowości, rozmachu, złamania konwencji, nuty nieprzewidywalności, która idzie pod prąd ogólnie poprawnym schematom.

I dlatego "Srebrne skrzydła" choć są opowieścią, która zabierze dwa lub trzy wieczory, a niektórym po prostu zarwaną noc (nie polecam), o tyle czytelnik przyzwyczajony do tego rodzaju kryminałów czy thrillerów, po prawie 400 stronach umiarkowanych emocji może powiedzieć, że to wszystko właściwie już było, i że jest to pewnego rodzaju odcinanie kuponów od sławy i popularności, jakimi cieszy się skandynawska literatura kryminalna — w tym także nad Wisłą.

Srebrne skrzydla okladka

Żeby być dobrze zrozumianym: wszyscy będą się dobrze bawić przy "Srebrnych skrzydłach", autorka spokojnie mogłaby dołączyć do powieści kartę gwarancyjną z możliwością zwrotu towaru przy braku emocji — niemniej jednak, chciałoby się czegoś więcej. Czegoś, co tego rodzaju książki przeniosłoby na poziom wyżej, a opowiedziana historia żyłaby w czytelniku przez kolejne tygodnie. Wreszcie czegoś, co otworzyłoby jakieś pole do katharsis, głębszej refleksji czy choćby psychologicznego wstrząsu, który kazałby przemyśleć fragment swojego życia. A tak — otrzymujemy naprawdę dobry produkt. Ale szału nie ma.

Książka „Srebrne skrzydła” ukazała się 16 września nakładem wydawnictwa Czarna Owca.

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA