REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki /
  3. Audiobooki

Małomiasteczkowy „Saturnin” poleca się na jesienną lekturę. Oceniamy nową powieść Jakuba Małeckiego

Kiedy sięgałam po „Saturnina”, byłam przekonana (do końca sama nie wiem, dlaczego), że to będzie powieść o Kosmosie. Zamiast tego, wręcz przeciwnie — Jakub Małecki zaprosił czytelnika do maleńkiego Kwilna — swoistego mikrokosmosu, który na zawsze ukształtował tytułowego bohatera. I jest to absolutnie pozytywne zaskoczenie nową powieścią autora „Rdzy”.

24.09.2020
8:30
saturnin jakub malecki premiera lektura jesien nowa powiesc opinia
REKLAMA
REKLAMA

Mając na uwadze zamiłowanie Jakuba Małeckiego (przynajmniej w początkowym okresie jego twórczości) do fantastyki, a także sugerując się okładką przywodzącą na myśl kadry z filmów „Interstellar” Christophera Nolana lub „Grawitacja” Alfonso Cuaróna, byłam przekonana, że „Saturnin” (w końcu tytuł również nasuwa planetarne skojarzenia), będzie książką o Kosmosie, albo przynajmniej czymś, co gatunkowo nawiązuje do sci-fi.

Nic bardziej mylnego — choć faktycznie imię głównego bohatera (wiedzieliście, że w ogóle takie istnieje?) może się kojarzyć z Saturnem, a przywoływane w jego wspomnieniach przygody z dzieciństwa na upartego dałoby się zaliczyć do tych z kategorii science-fiction (jak chociażby tajemnicza czasoprzestrzenna „wyrwa” w trasie szkolnego autobusu), „Saturnin” jest powieścią bardzo przyziemną — w najlepszym tego słowa znaczeniu.

Baśń o ludziach stąd

O tym, że Jakub Małecki to jeden z najciekawszych pisarzy młodego pokolenia, wiadomo nie od dziś. 38-latek ma już na koncie 10 powieści (m.in. „Rdza”, „Dygot”, „Horyzont”) i nominowany był do takich prestiżowych nagród literackich jak Nike i Angelus. W 2017 r. został laureatem stypendium „Młoda Polska” Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” uznał jego „Horyzont” za Książkę Roku 2019.

Jego powieści są tłumaczone na takie języki, jak niemiecki, rosyjski, fiński, niderlandzki, słoweński (w Słowenii niedawna ukazała się „Rdza”) i hebrajski. Niedługo ma powstać film na podstawie „Horyzontu” w reżyserii Bodo Koxa. O czym opowiada jego najnowsza powieść pt. „Saturnin”?

Głównym bohaterem nowej powieści Jakuba Małeckiego jest 30-letni Saturnin Markiewicz. Mężczyzna wiedzie przeciętne życie warszawskiego singla (choć sam o sobie stwierdza „nie jestem singlem, jestem po prostu samotny”) — pracuje jako sprzedawca, po pracy robi zakupy w osiedlowym Carrefourze, a wolny czas, którego ma zdecydowanie za dużo, spędza na grze w Football Managera.

Pewnego dnia, jego pozbawioną większych wrażeń, ale dość uporządkowaną codzienność, zakłóca telefon od mamy, która informuje go o tajemniczym zniknięciu dziadka, Tadeusza. W ciągu zaledwie paru godzin akcja powieści przenosi się z wielkomiejskiego krajobrazu do leżących gdzieś na polskiej prowincji Kwilna i Radziejowic.

To tam bohater wyrusza w podróż w nieznane — żeby odnaleźć zaginionego członka rodziny, mężczyzna musi zanurkować w głąb mniej lub bardziej (zwykle mniej) wygodnych wspomnień z dzieciństwa, poznać rodzinne sekrety i skonfrontować się z własną tożsamością.

Wielopoziomowa historia, która wciąga od pierwszych stron

„Saturnina” można czytać na wielu poziomach — z jednej strony można go potraktować jako powieść detektywistyczną, której bohaterowie dążą do rozwikłania zagadki nagłego zniknięcia nestora rodu, z drugiej — jako psychologiczne studium o powrocie do  korzeni i rozliczeniu się z własnymi, niezrealizowanymi ambicjami i marzeniami. Wreszcie, Małecki wplata w bieżącą fabułę historię z wojną w tle i krok po kroku ukazuje jej wpływ na obecne życie bohaterów.

Książka podzielona jest nie tylko na rozdziały, ale i siedem oddzielnych części, co ułatwia zorientowanie się w dość zawiłej, ale klarownie przedstawionej, linii czasowej powieści. Dzięki temu, czytanie „Saturnina” przypomina trochę jedzenie tortu, który nie powoduje uczucia przesytu (choć na próżno szukać tu słodyczy). Przeciwnie, „skonsumowanie” każdej części („kawałka”) zamyka pewien etap powieści, ale jednocześnie zaostrza apetyt na kolejne.

Słońce sprzedawane na kilogramy: język Małeckiego to czysta, ale niemęcząca poezja

Tym, co w chyba największym stopniu pociąga w „Saturninie”, jest językowa sprawność autora — Jakub Małecki uprawia coś na kształt poetyckiej prozy, która nie męczy obfitością ozdobników, ale raczej subtelnie daje znać czytelnikowi, że w powieści nie tyle chodzi o same wydarzenia (w każdym razie nie tylko o nie), ile o to, w jaki sposób autor o nich opowiada.

Poetyckość języka Małeckiego jest nienachalna i niewymuszona — pozbawiona grafomańskiej lingwistycznej gimnastyki, a jednocześnie ujmująca (jak fragment, w którym małoletni Satek określa kupione przez mamę lody jako „półtora kilograma słońca”. A czy może być coś, czego w dniu jesiennej równonocy i w perspektywie wydłużających się wieczorów potrzeba nam bardziej, niż paru kilogramów słońca...?

REKLAMA

Książka „Saturnin” ukazała się 16 września nakładem wydawnictwa Sine Qua Non. Powieści można także posłuchać w formie audiobooka.

* Fot. Krzysztof Nowicki/www.jakubmalecki.pl

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA