REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki
  3. Filmy

Ta sprawa zasługiwała na rzetelne śledztwo. Przeczytajcie reportaż „Łowca nastolatek”

Sprawa Krystiana W. pseudonim „Krystek” i jego powiązań z Sopocką Zatoką Sztuki przebiła się do ogólnopolskiej świadomości za sprawą dokumentu „Nic się nie stało”. Dzieło Sylwestra Latkowskiego powszechnie krytykowano jednak za nierzetelność i brak dowodów. Zdecydowanie lepszą dziennikarską pracę wykonał Mikołaj Podolski w książce „Łowca nastolatek”.

31.07.2020
17:06
nic się nie stało krystek
REKLAMA
REKLAMA

Mikołaj Podolski to jeden z pierwszych dziennikarzy, którzy podjęli temat Anaid Tutghushyan, „Krystka” i trójmiejskiego środowiska nocnych klubów. Najpierw na łamach „Reportera” i portalu Onet, a teraz w ramach reportażu „Łowca nastolatek” wydanego nakładem wydawnictwa W.A.B. Podolski podkreśla na łamach książki, że „Krystek” zostanie zapamiętany jako najsłynniejszy polski gwałciciel i może mieć bardzo prawdopodobnie rację. Nie byłoby tak jednak, gdyby nie głośny dokument „Nic się nie stało”.

Produkcja Telewizji Polskiej wyreżyserowana przez Sylwestra Latkowskiego wywołała olbrzymie poruszenie tak wśród zwykłych widzów, jak i w środowisku dziennikarskim. Niestety, nie ze względu na skalę odkrytych przez reportera nadużyć i przestępstw. Przed premierą „Nic się nie stało” i od razu po pierwszym seansie film Latkowskiego kreowano bowiem na swoisty bicz na polskich celebrytów. Autor filmu wykreował atmosferę sugerującą, że znane twarze pojawiające się lub występujące w Zatoce Sztuki mogły być zamieszane w stręczycielską i pedofilską aferę. Jeszcze mocniej uderzył w niektóre postaci z nazwiska już po premierze. Niestety, nie zaoferował przy tym żadnych dowodów.

Historia dziesiątek ofiar „Krystka” i jego współpracowników zasługiwała jednak na opowiedzenie jej jak należy.

Po przeczytaniu „Łowcy nastolatek” mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że Mikołaj Podolski podołał temu zadaniu. Jego książka jest wynikiem kilku lat pracy oraz dziesiątek rozmów z ofiarami, ich rodzinami, policją, podejrzanymi i informatorami doskonale znającymi kulisy działalności sopockich klubów. Cały ten włożony wysiłek jak najbardziej da się zauważyć, bo „Łowca nastolatek” to reportaż oparty przede wszystkim na ustnym przekazie.

Kolejne części układanki ukazującej działalność Krystiana W. i Marcina T. (czyli dwóch najważniejszych negatywnych bohaterów książki) składają się z kolejnych mniejszych historii aż czytelnik jest w stanie z dużą dokładnością prześledzić znaczną część życia obu mężczyzn w ostatnich 10 latach, a czasem nawet wcześniej. Wyraźnie trzeba też sobie powiedzieć, że książka Podolskiego nie byłaby na tyle wiarygodna, gdyby nie świetne kontakty reportażysty z prowadzącymi śledztwo funkcjonariuszami policji. Dzięki niej wielu odbiorców po raz pierwszy dowie się, w jaki sposób policjanci badają sprawy o gwałt i co potrafi przesądzić o możliwości wniesienia aktu oskarżenia.

Co jednocześnie nie zmienia faktu, że „Łowca nastolatek” jest też desperackim świadectwem olbrzymich problemów toczących polski system sprawiedliwości.

Podolski poświęca bowiem sporo miejsca na pokazanie licznych problemów, jakie robiły mu sądy i adwokaci. A z niewłaściwą reakcją policji czy prokuratury wielokrotnie stykały się z kolei niepełnoletnie ofiary „Krystka”. Mikołaj Podolski wprost pokazuje, że w tej sprawie zawiedliśmy wszyscy jako społeczeństwo, bo ofiar mogłoby znacznie mniej i mogły od początku otrzymać wsparcie, jakiego potrzebowały.

„Łowca nastolatek” nie jest całkowicie zamkniętą opowieścią, bo proces w sprawie, o którą oskarżeni są „Krystek” i „Turek”, nadal się toczy. Stanowi natomiast całościowy obraz stręczycielskiego procederu w Trójmieście i okolicach. W tej sprawie nadal wiele rzeczy jest niewyjaśnionych, ale dzięki Mikołajowi Podolskiemu każdy zainteresowany dowie się o niej znacznie więcej niż z „Nic się nie stało” i wielu innych publikacji.

REKLAMA

Nie jest to oczywiście książka idealna, bo nie każdemu przypadnie do gustu tak natarczywa obecność samego autora jako jednego z bohaterów, a sam Podolski momentami wpada w nieco za bardzo skandalizujący ton. Osobiście bardzo negatywnie uderzyła mnie też próba zbagatelizowania problemów związanych z filmem Sylwestra Latkowskiego, którą Mikołaj Podolski podejmuje na końcu swojego dzieła. Mowa tutaj jednak w większości o drobnostkach, które czytelnicy będą raczej w stanie puścić w niepamięć. I to z korzyścią dla siebie, bo reportaż o mrocznej stronie Zatoce Sztuki i smutnym losie wielu pomorskich nastolatek po prostu trzeba przeczytać.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA