REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD

„Miasto strachu” Netfliksa to „Ojciec chrzestny” i „Gomorra” w jednym. A nawet coś więcej, bo to dokument

Netflix udostępnił właśnie nowy miniserial dokumentalny pt. „Miasto strachu: Nowy Jork kontra mafia”. Składająca się z trzech części produkcja przenosi nas do Nowego Jorku lat 70. i 80. i archiwalnych materiałów FBI, które wyglądają jak kadry wyjęte z „Ojca chrzestnego”.

23.07.2020
19:17
miasto strachu nowy jork kontra mafia netflix
REKLAMA
REKLAMA

Jeśli przywykliście do uroczych obrazków Nowego Jorku rodem z filmów Woody'ego Allena, ten miniserial Netfliksa sprawi, że spojrzycie na to miasto z zupełnie innej perspektywy. Nie bez powodu tytuł dokumentu „Miasto strachu: Nowy Jork kontra mafia” nawiązuje do słynnego filmu Abela Ferrary z 1984 r., a kadry wyglądają raczej jak te wyjęte żywcem z „Ojca chrzestnego”, „Prawa Bronxu”, „Chłopców z ferajny” czy „Dawno temu w Ameryce” Sergio Leone'a, niż „Seksu w wielkim mieście”.

Bossi, vicebossi, kapitanowie i żołnierze

Trzyodcinkowy serial Sama Hobkinsona pokazuje strukturę mafijnych rodzin od wewnątrz: od parających się brudną robotą wiernych „żołnierzy”, przez zarządzających nimi kapitanami i wiceszefami, aż po pociągających za sznurki bossów. Dokument koncentruje się na analizie mafijnego terroru, który panował w Nowym Jorku lat 70. i 80. za sprawą pięciu klanów: Bonnano, Colombo, Gambino, Genovese i Luchese. Krok po kroku, reżyser przeprowadza nas przez etapy policyjnego śledztwa, które doprowadziło do przełomowego w historii USA procesu wytoczonego przeciwko pięciu największym mafiozom. I jest to podróż tyleż fascynująca, co mrożąca krew w żyłach: nie brakuje tu autentycznych materiałów z archiwów FBI, które przerażają o tyle, że mamy świadomość, iż opisywane wydarzenia miały miejsce naprawdę.

Nierówna walka z mafijną hydrą o pięciu głowach

Choć poszczególne wątki przywodzą na myśl „Ojca chrzestnego” („Taśmy ojca chrzestnego” to zresztą tytuł jednego z odcinków) albo mroczną atmosferę „Gomorry”, towarzyszące im wypowiedzi byłych agentów FBI i innych członków organów ścigania, a także eskmafiozów i ich współpracowników, ani na chwilę nie pozwalają zapomnieć, że „Miasto strachu” opowiada o faktach.

Film ukazuje skalę mafijnych zasięgów, które w pewnym momencie stały się jak wirus infekujący kolejne dziedziny życia nowojorczyków: mafia kontrolowała nie tylko nowojorskie ulice i kluby, ale również duże i małe przedsiębiorstwa, a nawet... szpitale.

Choć mafia była niemal wszędzie, ze względu na skomplikowaną i pilnie strzeżoną strukturę, policji przez dłuższy czas udawało się dotrzeć jedynie do pozostających najniżej w hierarchii „żołnierzy”. Tymczasem pięć grubych ryb stojących na czele tzw. Five Families — trzęsło miastem w najlepsze. Przełomowa okazała się specjalna ustawa o nazwie RICO, która zrewolucjonizowała sposób prowadzenia policyjnych czynności i doprowadziła do historycznego (i kompromitującego amerykański system sądowniczy) procesu, w którym oskarżono wszystkich pięciu bossów.

Autentyczność ponad wszystko

Oprócz pokazanych w filmie archiwalnych nagrań (w tym taśm rejestrujących rozmowy mafiosów w ich własnych rezydencjach), w „Mieście strachu” mamy wypowiedzi prawdziwych bohaterów tamtych wydarzeń: zarówno tych pozytywnych, jak ścigających mafię policjantów, czy byłego burmistrza Nowego Jorku Rudy'ego Giulianiego, jak i typów „spod ciemnej gwiazdy”, czyli byłych współpracowników mafijnych rodzin.

Całość składa się na porywającą od pierwszych kadrów historię, która przenosi nas w świat brutalnych przestępstw, wielkich pieniędzy i bezprawia. Historię, w której autentyczne materiały i wywiady są przeplatane aktorskimi inscenizacjami — a to sprawia, że dokument „Miasto strachu: Nowy Jork kontra mafia” ogląda się jak najlepiej wyreżyserowany thriller.

REKLAMA

*Zdjęcie główne: Netflix

Nie przegap nowych tekstów. Obserwuj serwis Rozrywka.Blog w Google News.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA