REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Tarantino przeszarżował - nazwał „The Social Network” najlepszym filmem dekady

Quentin Tarantino to bez wątpienia jeden z najbardziej wpływowych reżyserów w XXI wieku. Jest przy tym znany z dosyć nietypowego gustu na temat kinematografii i często kontrowersyjnych opinii na temat filmów innych osób. Dlatego jego wybór najlepszego filmu ostatniej dekady jest wyjątkowo dziwny.

29.05.2020
18:06
quentin tarantino
REKLAMA
REKLAMA

Wybór najlepszego filmu, serialu, książki czy innego dzieła kultury to zawsze jest zadanie bardzo karkołomne i naznaczone subiektywnymi odczuciami. Nie oznacza to oczywiście, że obiektywizm w krytyce nie istnieje. Każdą opinię na temat dobrego czy złego filmu można odpowiednio uargumentować. A nawet trzeba, jeśli chce się, żeby ten wybór był przez kogokolwiek brany na poważnie.

Nikt nie ma chyba zamiaru podważać faktu, że Quentin Tarantino to jeden z najwybitniejszych żyjących amerykańskich reżyserów. Twórca „Pulp Fiction” i „Django” popisał się w trakcie swojej długiej kariery wieloma wybitnymi dziełami, które skutecznie przełamywały granice między kinem artystycznym a popularnym. Nie oznacza to jednak automatycznie, że wszystko, co Tarantino mówi o kinie, jest prawdą objawioną, z którą trzeba się zgadzać pod groźbą ekskomuniki. Wręcz przeciwnie, w przeszłości Amerykanin zaliczył niemało kontrowersyjnych wypowiedzi na temat dzieł innych filmowców. Krytykował choćby filmy z Cate Blanchett oraz doskonały występ Paula Dano w „Aż poleje się krew”, a wychwalał produkcje Davida O. Russella, choć z perspektywy czasu widać, jak szybko przeminęła moda na tego twórcę.

Dlatego wybór „The Social Network” na najlepszy film ostatniej dekady przez Tarantino również można poddać krytycznej analizie.

Deklaracja ta padła w wywiadzie dla francuskiego portalu Premiere. Można by pomyśleć, że wyłuskanie tylko jednego arcydzieła spośród tysięcy filmów stworzonych w tym czasie będzie niemałym wyzwaniem, ale najwyraźniej nie dla reżysera „Pewnego razu... w Hollywood”. Quentin Tarantino bez wahania wskazał bowiem na film Davida Finchera z 2010 roku, czyli biograficzne „The Social Network”:

Najlepsze jest bez wątpienia „The Social Network”. To numer jeden, bo jest najlepszym filmem ze wszystkich. Po prostu. Miażdży całą konkurencję.

Doświadczony twórca szczególne pochwały skierował w stronę Aarona Sorkina, autora scenariusza do filmu Finchera. Nazwał go wręcz najlepszym aktywnym twórcą filmowych dialogów. Niestety, w typowym dla siebie entuzjastycznym stylu Tarantino nie pokusił się dodatkowe wyjaśnienia, dlaczego postawił akurat na „The Social Network”. A trudno przecież dyskutować z argumentami, które się nawet nie pojawiły. Jednocześnie wiele osób ma na to ochotę, bo wybór Tarantino zadziwił większość fanów kina. I nie bez powodu.

„The Social Network” nie jest nawet najlepszym filmem Davida Finchera zrobionym w tej dekadzie. A co dopiero najwybitniejszym dziełem na całym świecie.

Mocno fabularyzowana biografia Marka Zuckerberga i historia powstania Facebooka to film, który ma swoje zalety, ale też równie wiele wad. Dużo zostało powiedziane w ostatnich latach na temat przekłamań historycznych obecnych w produkcji, choć David Fincher bronił jej autentyczności i wskazywał na różne detale odwzorowane bezpośrednio z życia. Nie jest to jednak tak duży problem, jak niektórym mogłoby się wydawać. Znaczna większość biograficznych filmów robionych w Hollywood przyjmuje podobne strategię polerowania prawdy, a niejeden film ma jeszcze mniej wspólnego z faktami niż „The Social Network”.

quentin tarantino class="wp-image-408640"

Znacznie mocniejsza krytyka mogłaby spaść na film Finchera z powodu bardzo powolnego tempa, nierównego aktorstwa i mętnego przesłania. Nie chodzi oczywiście o to, że każda produkcja powinna łopatologicznie wyjaśniać, o co w niej chodziło. „The Social Network” nie ma jednak niemal nic ciekawego do powiedzenia o swoim głównym bohaterze. Mark Zuckerberg zostaje tu przedstawiony jako młody geniusz i indywidualista, któremu nie straszna jest ciężka praca, żeby osiągnąć cel. Jednocześnie jest absolutnym egocentrykiem, narcyzem i tyranem.

REKLAMA

Fincher i Sorkin tak bardzo nie mogą się zdecydować, czy chwalić swojego bohatera, czy go ganić, że naprzemiennie robią jedno i drugie. W ten sposób film kończą na swoistym mentalnym rozkroku i całkowicie rezygnują z powiedzenia czegokolwiek odkrywczego. Również w kwestii świata opanowanego przez media społecznościowe. Przeciętność „The Social Network” po dziesięciu latach po premierze jest tym bardziej widoczna, gdy weźmiemy pod uwagę wszystkie afery, w które zamieszany był Facebook oraz jego założyciel.

Wybór jednego najlepszego filmu z tak długiego okresu zawsze jest bardzo karkołomny. Ale Quentin Tarantino zdołał uczynić sprawę jeszcze bardziej zagmatwaną. Chętnie usłyszałbym jego tłumaczenie.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA