REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

„Małgosia i Jaś” to feministyczne dark fantasy oparte na znanej baśni – recenzja

Do serwisów VOD czasów pandemii trafił właśnie kolejny horror. Wysmakowany wizualnie „Małgosia i Jaś” zapewne podzieli widownię.

18.05.2020
20:58
malgosia i jas recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Pomysł na sięganie po klasyczne bajki w celu straszenia widowni nie jest może nowatorski, ale za to twórcy sięgają po niego na tyle rzadko, że cały czas pozostaje świeży. Tym razem na warsztat wzięto znaną wszystkim bajkę o Jasiu i Małgosi, czyli o dwójce dzieci, które trafiły do domu złej czarownicy, która zapragnęła je zjeść.

Jak w przypadku większości bajek braci Grimm, także i ta opowiastka bliższa jest swą prawdziwą naturą przypowieściom grozy (w dodatku o kanibalizmie) niż klasycznym historiom czytanym dzieciom przed snem. Jakimś cudem udało im się jednak przedostać do mainstreamu i na dobre zagościć w globalnej kulturze Zachodu.

Jeśli zaś chodzi o sam film „Małgosia i Jaś” to, po pierwsze, niech was nie zmylą zwiastuny i opisy – to nie jest horror. To mroczna baśń fantasy w posypce z nastroju grozy.

Jeśli natomiast szukacie klasycznego straszaka, to seans tego filmu może was srogo rozczarować.

Po drugie, jak sam tytuł wskazuje, jego twórcy poszli razem z nurtem nowoczesności i zaserwowali widzom film nie tylko skupiający się głównie na postaci Małgosi, ale wręcz poszli parę kroków dalej, dając nam produkcję z wyraźnym motywem feministycznym. Wiele się tu mówi o kobiecej wrażliwości, ukrytej sile, na którą świat (mężczyźni) nie jest gotowy i której często się boi. W gruncie rzeczy dostajemy więc produkcję będącą metaforą kobiecego dojrzewania.

malgosia i jas film

Do plusów należy zaliczyć ciekawe zdjęcia, operator Galo Olivares potrafi stworzyć wyjątkową atmosferę na styku baśni i koszmaru, świetnie wykorzystując przestrzeń oraz oświetlenie.

Także aktorstwo, przede wszystkim znana z „TO” Sophia Lillis, zachwyca.

Z drugiej jednak strony „Małgosia i Jaś” zdają się być przedstawicielem filmów, w których forma góruje nad treścią. Kadry są wysmakowane i na wysokim artystycznie poziomie, ale nic z nich na dobrą sprawę nie wynika – są tylko atrakcyjną powłoką przykrywającą pustkę fabularną.

No i, wbijając jeszcze szpilę w same zdjęcia, wydają się jawnie inspirowane takimi horrorami jak „Czarownica. Bajka ludowa z Nowej Anglii” Roberta Eggersa czy „Midsommar” Ariego Astera. W ogóle cały „Małgosia i Jaś” sprawia wrażenie młodszego brata „Czarownicy”, wykorzystując podobne motywy wizualne, pracę kamery i symbolikę.

Najgorsze jednak w tym filmie jest jego tempo. Pomimo faktu, że „Małgosia i Jaś” trwa raptem 86 minut, cały seans dłuży się niemiłosiernie, bo akcja bardzo powoli posuwa się naprzód.

REKLAMA

Zrobić film, który trwa poniżej 90 minut, który sprawia wrażenie usypiającego kolca, to nie lada sztuka. Twórcy bardziej skupili się na budowaniu nastroju, tylko szkoda, że po drodze kompletnie zapomnieli o wszystkim innym. Łącznie z jakimś spójnym pomysłem na całość, bo "Małgosia i Jaś" wywodzi się z baśni ludowej, chwilami próbuje korzystać z motywów horroru, a na sam koniec, w anemicznym finale, zaczyna przypominać jakieś origin story rodem z "X-Men".

Jeśli nie widzieliście wcześniej takich filmów jak wspomniane wyżej „Czarownica” czy „Midsommar”, bądź np. „Babadook”, to „Małgosia i Jaś” może być dla was czymś świeżym (choć i tak sądzę, że wynudzi was po wszystkie czasy). W innym wypadku oglądacie go już na własne ryzyko. Na pewno jest to film interesujący, nawet jeśli nie do końca oryginalny, od strony wizualnej, nie wiem tylko czy nie lepiej by się spisał w formie krótkiego metrażu bądź wideoklipu.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA