REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Książki

„Peaky Blinders. Prawdziwa historia” to świetna książka o przestępczości, ale odziera serial z magii

Kto nie widział „Peaky Blinders” od BBC, niech nadrabia. Trudno bowiem o drugi tak wysmakowany serial. Zwolenników wielozadaniowości czy też brzmiącego mniej swojsko „multitaskingu” zapraszam do przeczytania książki „Peaky Blinders. Prawdziwa historia” i równoczesnego śledzenia serialu, bo chociaż oba tytuły dzieli wiele, to punktami wspólnymi są brytyjscy gangsterzy i świetny styl.

27.04.2020
21:37
Peaky Blinders ksiazka
REKLAMA
REKLAMA

Zaraz po obejrzeniu pierwszych odcinków „Peaky Bliders” dwie sprawy nie pozwalały mi zasnąć. Zastanawiałem się, czy to, co widziałem na ekranie bazuje na faktach, a kapitalni bohaterowie naprawdę rozgrywali konkurentów strzałem w głowę. Pytałem się też, czy byłoby mi dobrze w fryzurze, którą Cillian Murphy pokazał na ekranie. I chociaż na drugie pytanie szybko odpowiedzi udzielił mi mój fryzjer (już nie rozmawiamy), to z tym pierwszym sprawa nie jest taka prosta, a na satysfakcjonującą odpowiedzieć przyszło nam czekać do premiery „Peaky Blinders. Prawdziwa historia”.

Książka za punkt wyjściowy czyni właśnie serial brytyjskiej telewizji publicznej. Autor, Carl Chinn, doskonale wie, jak ogromny zasięg ma „Peaky Blinders”, wie też, że to serial przynajmniej bardzo dobry.

Następne co robi, to brutalnie się z nim rozprawia.

Nie chodzi jednak o brutalność w całym agresywnym znaczeniu tego słowa, a raczej o bardzo uczone i kompetentne obalanie mitów. „Peaky Blinders. Prawdziwa historia” z całą mocą przypomina bowiem, że serial jest jedynie fikcją.

peaky blinders

Niech nie zwiodą was piękne kostiumy, cięte riposty i historia o gangsterach pnących się na szczyt. Historia gangów z Birmingham nie jest bowiem tak bohaterska, jak z telewizorów. Prawdziwe życie, jak to ma w zwyczaju, bywa prozaiczne pełne bólu i cierpienia. Carl Chinn, birminghamczyk, którego krewny należał do peaky blinders bardzo metodycznie odsłania, co kryło się za tą nazwą, czym były uliczne gangi. Analizuje też odbiór społeczny i to, jak z nimi walczono.

Cały urok „Peaky Blinders. Prawdziwa historia” wynika z tego, iż jest to książka historyczna, tworzona z wykorzystaniem źródeł, zarówno tych pisanych, jak i ustnych. Idą więc w ruch notatki prasowe, rejestry sądowe i cała masa dokumentów policyjnych. Chinn rysuje tu więc portret bandytów wywodzących się z najniższych klas społecznych. Daleko mu od romantycznego spojrzenia na przestępców, jak próbuje ich pokazywać serial. Autor jednak nie jest jednoznaczny w swoich opiniach.

Zwłaszcza jeśli dotyczy to przyczyn wyboru gangsterskiego życia.

A często braku wyboru. „Peaky Blinders. Prawdziwa historia” rysuje bowiem społeczny pejzaż, który umożliwił narodzenie się gangów, hultajów i przestępców tak bezczelnych, że napady na policjantów na służbie były czymś normalnym. Chinn ma zresztą idealną perspektywę, bowiem sam wywodzi się z Birmingham, zna to miasto i zna legendy, którymi obrośli słynni przestępcy. Stara się podchodzić do nich z należytym dystansem.

REKLAMA

Wielką wartością książki jest nie tylko to, że odpowiada ona na ważne pytania, które narodziły się w trakcie oglądania serialu i dość ostro rozprawia się z mitami, które narosły w pobliżu „Peaky Blinders”, ale też to, iż można ją czytać z bardzo dzisiejszej perspektywy. Obserwując między innymi kulturę blokowisk i tłumacząc, jak ważna jest siła i umowne podziały terytorialne tam, gdzie pojawia się niedostatek, widać jak na dłoni, że to problem uniwersalny. Przyznam, że gdy czytałem o członkach gangów, którzy żyli ponad 100 lat temu, nie mogłem uwierzyć, jak wiele historii, choćby w Polsce, powtórzyło się w ciągu ostatnich 30 lat.

Chociaż „Peaky Blinders. Prawdziwa historia” jest pozycją skierowaną do fanów serialu, to moim zdaniem doskonale pokazuje mechanizmy, które w miejskich warunkach rodzą przemoc. Jest ponadto pisana niejako z perspektywy człowieka, który zakorzeniony był w społecznościach przez siebie opisywanych. Przy okazji jest to pozycja pisana językiem tak lekkim i przyjaznym, że czyta się to niemal jak powieść.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA