REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. TV

„Kanapowcy” to niby nic nowego, ale program TTV ma do zaoferowania więcej, niż inne reality TV

Jeśli twoją ulubioną formą spędzania czasu jest leżenie na kanapie, objadanie się chipsami i popijanie ich piwem, to wiedz, że coś się dzieje. Trener i telewizja się tobą interesują. Jeśli rzeczonym trenerem jest Krzysztof Ferenc, a telewizją TTV, to trafiłeś w dobre ręce.

18.03.2020
16:15
Kanapowcy. Nowy program TTV to całkiem niezłe reality TV
REKLAMA
REKLAMA

Zamysł „Kanapowców” jest prosty. Piątka chłopaków, których nie łączy praktycznie nic prócz zamiłowania do niezdrowego jedzenia, trafia pod opiekę trenera osobistego. Ma on pół roku, aby przygotować ich do startu w wyścigu z ekstremalnymi przeszkodami. Zadanie co najmniej karkołomne, ale bohaterowie wciągają brzuchy i dzielnie prą do przodu. Niby można by to uznać za kolejny ogłupiający i nikomu niepotrzebny format. A jednak ogląda się to całkiem przyjemnie. Co więcej, nie przeszkadzają tu nawet telewizyjne evergreeny mające mniej lub bardziej ironicznie podkreślać każde dramaty uczestników.

Zbyt dużo oryginalności tutaj nie uświadczymy. To kolejny tytuł, w którym grupa ludzi staje przed kolejnymi zadaniami, aby stać się lepszą wersją siebie. Ziew! Samorozwój na małym ekranie już od wielu lat jest nudny. Przepis na wysoką oglądalność zawsze wygląda tak samo. Bohaterowie z jakiegoś powodu są, za przeproszeniem, życiowymi przegrywami, więc daje im się mentora. Ten ma wskazać im właściwą drogę i przeprowadzić na jasną stronę mocy. Nuda! A jednak twórcom „Kanapowców” udaje się sprawnie połączyć te schematy w coś ciekawego.

Uczestnicy programu mogliby sobie ręce podać ze znanymi z „Gogglebox. Przed telewizorem” członkami ekipy z Kielc.

Pierwsze minuty „Kanapowców” naznaczone są sporymi dawkami body-shamingu i toksycznego, męskiego zachowania. Panowie co chwilę docinają sobie z powodu swojej nadwagi, jedzą olbrzymie kotlety, zapijając je piwem, bekają, a jeden z nich nawet próbuje poderwać kelnerkę. Ach jak miło się to ogląda i tego słucha, kiedy nie jest wulgarne i prostackie jak w przypadku pewnych programów, w których w jednym domu zamyka się grupy ludzi. Wszystko to podane zostaje bowiem w zdrowym wydaniu. Nie ma też mowy o obrażaniu się czy próbach zakończenia tego błędnego kręgu niewłaściwych postaw. A jakby tego było mało zaraz okazuje się, że wspomniany absztyfikant w głębi serca jest wrażliwcem poszukującym tej jedynej, a reszta z nich całkiem nieźle spełnia się w rolach męża czy ojca.

Prócz tanich, telewizyjnych zagrywek z zapraszaniem celebrytów pokroju Michelle’a Morana na czele mamy tu więc naddatek pod postacią dekonstrukcji męskości. Bohaterami są sympatyczni faceci, którzy chcą zmienić swój styl życia i pozbyć się zbędnych kilogramów, żeby pojawić się na ślubie swoich dzieci o własnych siłach, a nie na wózku. Właśnie ten aspekt nowej produkcji TTV wydaje się najciekawszy i wyróżnia go na tle innych, podobnych programów. Jego konstrukcja jest ciekawie przemyślana i, jak widać, jeśli nie interesuje was samorozwój, możecie skupić się na jego innych aspektach.

Mamy w tym wypadku do czynienia z produkcją, którą trudno oglądać ironicznie, a to przecież ewenement na mapie współczesnych tytułów telewizyjnych.

REKLAMA

Łatwo zżyć się z bohaterami i zamiast kolejnej dramy wyczekiwać następnych sukcesów. Jeśli więc już musicie obejrzeć reality TV, nie sięgajcie po „Królowe życia”, „Chcę być piękna”, „Big Brothery” czy inne „Ekipy z Warszawy”, tylko towarzyszcie „Kanapowcom” w ich podróży. Możecie nawet zacząć z niezdrowymi przekąskami i piwem pod ręką. Bądźcie jednak pewni, że szybko zechcecie je zmienić na dobrze przygotowanego kalafiora.

„Kanapowców” możecie oglądać w każdą sobotę o 22:00 na TTV

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA