REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Sztuka w czasach zarazy. Jak będzie wyglądał świat kultury po koronawirusie?

Niewiele czasu było potrzeba, by nagle świat wokół nas stanął na krawędzi wielkiego wyzwania. Niewidzialne gołym okiem żyjątka mogą doprowadzić do poważnych problemów, które dotkną nie tylko branżę turystyczną, zdrowotną czy eventową, ale także kulturalną.

13.03.2020
9:02
contagion coronavirus
REKLAMA
REKLAMA

Wszyscy wiemy, że w dobie mniejszego czy większego kryzysu kultura i sztuka stają się dobrami mniejszych potrzeb. Zresztą chyba zawsze takimi są. Tym niemniej sztuka czy (pop)kultura to także i biznes, daje bowiem pracę, pieniądze i nierzadko dachy nad głową dziesiątkom tysięcy ludzi. A obecnie, w sytuacji gdy Światowa Organizacja Zdrowia ogłosiła globalną pandemię, a kolejne kraje wprowadzają szereg rozwiązań mających na celu ograniczenie epidemii. Zamykane są kina, szkoły, ograniczane eventy, odwoływane koncerty i premiery filmowe. We Włoszech dodatkowo rząd podjął decyzję o zamknięciu sklepów, centrów handlowych, barów i restauracji. Każdy dzień zawieszenia działalności tych biznesów to ogromne straty.

W Polsce od 12 do 26 marca będą zamknięte kina. Szacuje się, że przez ten czas sama tylko sieć kin Helios może stracić na tym ok. 16 mln zł.

Oczywiście zdrowie jest najważniejsze i nikt nie polemizuje z tą decyzją. Niech wszystkie instytucje zbierające w swoich murach duże grupy ludzi będą zamknięte tyle ile trzeba. Ale też, spoglądając w przyszłość, trzeba mieć na uwadze to, jak to wszystko się poukłada już po tym gdy pandemia koronawirusa się skończy. A to może być kompletnie nowa rzeczywistość, która nie tyle nawet przewartościuje nasz styl życia, ale też potężnie odbije się na światowej gospodarce.

Wspomniałem już wcześniej o stratach, które zapewne dosięgną sieci kin Helios. W podobnej sytuacji znajdują się zapewne także sieci Cinema City i Multikino.

Niedawno dotarła do nas informacja o tym, że przerwano zdjęcia (kręcone w Pradze) do miniserii „The Falcon and The Winter Solider” Marvela dla Disney+.

Oznacza to, prawie na pewno, że planowana na sierpień premiera będzie przesunięta. Ale to nie jest jedyny problem z tym związany. Cała ekipa, nie tylko aktorzy, ale też reżyserzy, techniczni i tak dalej dostali przymusowy urlop, który może też wpłynąć na ich dostępność, gdyż w tej branży ludzie często mają już z góry ustalone kontrakty na następne produkcje tuż po planowanych zakończeniu zdjęć do danego filmu/serialu.

W jeszcze gorszej sytuacji są producenci filmu „Nie czas na śmierć” czyli najnowszej odsłony przygód agenta 007. Planowana na kwiecień premiera filmu została przeniesiona na listopad. Nie oznacza to tylko tego, że fani poczekają dłużej na film. Studio było w ostatniej fazie promocji, na którą wydano co najmniej kilkadziesiąt milionów dolarów i te pieniądze właściwie w dużej mierze poszły w błoto. I po wakacjach będzie trzeba je wydać na te same działania (billboardy, spoty w telewizji, bannery w internecie itd.) raz jeszcze.

To samo dotknęło też, na ten moment (12.03.2020) filmy "Szybcy i wściekli 9" oraz "Ciche miejsce 2". Pierwszy będzie mieć premierę dopiero za rok, gdyż ta została przesunięta na 2 kwietnia 2021. Premiera drugiego na razie nie została w ogóle określona. Tutaj też ogromne pieniądze poszły na kampanię marketingową, a same filmy były tuż przed pokazaniem ich światu. To dość mocne finansowe ciosy dla obu wytwórni.

Disney już w chwili obecnej notuje straty na animacji „Naprzód”, która nie sprzedaje się na świecie zgodnie z oczekiwaniami.

Na tym etapie można uznać, że premiera filmu „Mulan”, czyli jednej z największych w tym roku dla studia Myszki Miki, jest zagrożona, a nawet jeśli nie, to rynek chiński, gdzie studio liczyło na wielkie zyski, przyniesie ogromne straty ze względu na znaczące opóźnienie tamtejszej premiery.

W Polsce Jan Komasa ze swoim filmem „Sala samobójców. Hejter” wszedł do kin raptem na kilka dni przed ich zamknięciem na dwa tygodnie. Film zarobił w weekend otwarcia ponad 150 tys. widzów, jednak to na razie tyle. Czy za dwa tygodnie, o ile wtedy kina zostaną otwarte, dalsza część widowni będzie zainteresowana, by wybrać się na „Hejtera”? Przesunięta została także premiera polskiego slashera "W lesie dziś nie zaśnie nikt".

Branża muzyczna i eventowa również jest w bardzo trudnej (a może nawet trudniejszej) sytuacji. Zbliża się przecież wiosna i lato, czyli sezon festiwalowy, na którym łącznie bawi się ponad milion ludzi na całym świecie skupionych w ogromnych skupiskach w jednym miejscu.

REKLAMA

Już w tej chwili wiemy, że odwołano festiwale SXSW i Coachella (ten drugi został przesunięty na październik). Impreza branży elektronicznej E3 także została odwołana. Odwołano też CinemaCon oraz WonderCon, czyli dwa duże konwenty popkulturowe. Do Comic-Conu w San Diego jest jeszcze względnie daleko, ale nie wykluczone, że i ta impreza się nie odbędzie. A to tylko te największe i najbardziej znane wydarzenia. Wszelkiej maści eventów i imprez masowych jest na całym świecie zdecydowanie więcej. Ogromna liczba firm je organizujących może tego nawet nie przetrwać.

Może się zdarzyć, że cała ta sytuacja w ogóle sprawi jeszcze większe przetasowanie i zwrócenie się odbiorców popkultury ku serwisom streamingowym. Z pewnością skorzystają na tym platformy VOD jak i serwisy muzyczne typu Spotify (oraz oczywiście YouTube). Kto wie, czy nie będzie to o wiele bardziej trwała zmiana. Oczywiście ludzie nie przestaną nagle chodzić do kina i na koncerty, ale siłą rzeczy czeka nas pewnie, mniejsze albo większe „przestawienie” biegów. Zobaczymy jak się to wszystko ułoży gdy już koronawirus się uspokoi i wszystko wróci do "normy".

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA