REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Komiksy

„Zabić drozda" to arcydzieło literatury, a jego komiksowa wersja niewiele mu ustępuje

Kto kojarzy powieść „Zabić drozda", ten wie, jak bardzo emocjonalną i poważną przedstawia historię. Czy można to samo powiedzieć o komiksie?

18.02.2020
21:17
zabic drozda komiks recenzja
REKLAMA
REKLAMA

„Zabić drozda" to wydana w 1960 roku powieść Harper Lee. Amerykanka właśnie dzięki tej książce otrzymała nagrodę Pulitzera. To jedna z najważniejszych powieści wydanych po wojnie w USA. Mierzy się bowiem w bardzo empatyczny sposób z problemami, o których swobodnie możemy powiedzieć, że zdarzają się zawsze, wszędzie i niestety, zapewne nigdy nie przestaną być częścią społecznego życia człowieka.

Moim zdaniem „Zabić drozda" nieprzesadnie potrzebuje nowych adaptacji. Książka napisana jest bardzo przystępnym językiem, a fabuła poprowadzona jest bardzo... prosto, choćby dlatego, że narratorką jest mała dziewczynka, która świat obserwuje swoimi naiwnymi jeszcze oczami. Dodatkowo powieść doczekała się docenionej adaptacji w reżyserii Roberta Mulligana. Czy w takim razie adaptowanie tej powieści ma sens?

Ma, bo powieść graficzna „Zabić drozda" oddaje ducha oryginału i uzupełnia go.

Bardzo ujęło mnie, że na okładce, obok tytułu, rzuca najbardziej się w oczy nie imię i nazwisko adaptującego, autora scenariusza komiksu czy rysownika, a właśnie Harper Lee. Oczywiście niżej pojawia się adnotacja, że adaptacją i ilustracjami zajął się Fred Fordham, ale to właśnie nazwisko autorki oryginału jest tu wyłuszczone. Powody zapewne są dwa. Pierwszy to hołd oddany autorce, a drugi jest dość prozaiczny - „Zabić drozda" to bardzo wierna adaptacja. Tak wierna, że można przez chwilę zastanowić się, czy doskonale znając powieść, warto po nią sięgać.

Dla mnie, jako czytelnika, który ledwo już pamięta fabułę książki czytanej w wieku cielęcym, ten powrót był niesamowicie przyjemnym doświadczeniem. Nie tylko przypomniałem sobie, jak toczyły się losy osób obserwowanych przez młodocianych bohaterów, ale też uświadomiłem sobie, jak dojrzała i aktualna jest ta historia. Z tej perspektywy uważam, że jeśli „Zabić drozda" może dostać drugie życie, to każdy sposób jest na to dobry.

Tym bardziej, że „Zabić drozda” to piękna powieść graficzna.

Już od pierwszych kart widać, że ta prostota stylu, która dość stereotypowo kojarzona jest z amerykańską literaturą, ma swoje odzwierciedlenie w stronie wizualnej komiksu. Kreska jest bowiem dość oszczędna, rysy twarzy znaczone są raczej światłem albo symbolicznymi załamaniami. Dużo tu gry z wypłowiałymi kolorami, nasuwającymi trochę skojarzenia z obrazkami, które zbyt długo leżały na słońcu albo ze starymi fotografiami. To potęguje nostalgiczne wrażenie i tym bardziej kontrastuje tematem powieści. Bo nostalgia, a więc uczucie dość przyjemne, często potrzebne, aby poczuć się bezpieczniej, swojsko, spotyka się z niechęcią do obcych, rasizmem i dość upiornym portretem Ameryki.

REKLAMA

Chociaż uczciwie trzeba przyznać, że jeśli jesteście świeżo po lekturze powieści Harper Lee, to większość doświadczenia z obcowania z komiksem będzie raczej konfrontowaniem własnych wyobrażeń z tym, co pokazuje adaptacja.

Bardziej cieszę się jednak, że mogłem znowu zanurzyć się w tę trudną historię w formie wizualnej, trochę jeszcze bardziej przystępnej niż książka, a na pewno szybszej. Jeśli więc nie znacie powieści, nie widzieliście ekranizacji, to koniecznie sięgnijcie po tę powieść graficzną. Z całą pewnością się nie zawiedziecie. Zwłaszcza że cena jest zaskakująco niska, jak na komiks o takiej objętości. „Zabić drozda” możecie kupić już za niecałe 50 złotych, a powieść liczy niemal 300 stron.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA