REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. Komiksy

Darth Krayt z Legend miał być głównym antagonistą w serialu o Obi-Wanie. Fandom byłby wniebowzięty

Serwis VOD od Disneya w ciągu następnych miesięcy pojawi się na najważniejszych światowych rynkach. Istotnym elementem strategii programowej Disney+ będą produkcje spod znaku „Gwiezdnych wojen”. Jedną z nich ma być serial poświęcony Obi-Wanowi Kenobi. Właśnie dowiedzieliśmy się, że antagonistą miał tam być znany z Legend Darth Krayt.

05.02.2020
22:01
obi-wan kenobi serial
REKLAMA
REKLAMA

Dzisiejszy poranek przyniósł długą listę nowych informacji na temat pierwszego roku funkcjonowania Disney+. Firma poinformowała choćby, kiedy zadebiutuje w kolejnych krajach (choć na listy nie ma jeszcze póki co Polski). Podano też daty premier najważniejszych dzieł dostępnych na platformie w najbliższych miesiącach. Pośród nich znalazło się miejsce dla 2. sezonu „The Mandalorian”, ale nie sposób było dostrzec jakichkolwiek informacji na temat na serial o Obi-Wanie Kenobim.

Pod koniec stycznia branżowe media podały, że produkcja z Ewanem McGregorem została czasowo wstrzymana. Wszystko po to, by poprawić niespełniające oczekiwań Kathleen Kennedy scenariusze. Według nieoficjalnych informacji portalu Hollywood Reporter, głównym powodem niezadowolenia było zbytnie podobieństwo fabuły serialu do „The Mandalorian”. W obu produkcjach mieliśmy mieć do czynienia z wojownikiem chroniącym małego dziecka przed atakami łowców nagród i innych szumowin rodem z Odległych Rubieży.

Nowe doniesienia podkreślają, że głównym antagonistą serii miał być A'Sharad Hett. Ex-Jedi, który w późniejszych latach jako Darth Krayt założył własny Zakon Sithów.

obi-wan kenobi serial class="wp-image-373242"
Foto: Fragment komiksu „Star Wars: Legacy” #16

Hett to jeden z najpopularniejszych bohaterów dawnego kanonu „Star Wars”. Urodził się na doskonale znanej fanom planecie Tatooine jako jeden z jeźdźców Tusken. Później szkolił się jako rycerz Jedi na Coruscant, gdzie poznał zarówno Obi-Wana Kenobiego, jak i Anakina Skywalkera. Z tym drugim się zresztą zaprzyjaźnił. Po zakończeniu Wojen Klonów i rozkazie 66 porzucił jednak rolę Jedi i zaczął budować na Tatooine armię w imię wywarcia zemsty na Imperatorze. To właśnie wtedy po raz A'Sharad Hett kolejny spotkał Kenobiego i stoczył z nim pojedynek.

Nie wiadomo, jak wiele elementów historii Hetta znalazło by się w serialu. Zapewne wprowadzono by też kilka istotnych różnic, identycznie jak miało to miejsce przy powrocie do kanonu Admirała Thrawna. Nie zmienia to jednak faktu, że ekscytacja fanów byłaby naprawdę olbrzymia. Pytanie, czy po zmianie scenariuszy A'Sharad Hett nadal będzie częścią tej historii. Według medialnych informacji przed decyzją o wstrzymaniu projektu ukończono tylko dwa skrypty, a sam Ewan McGregor twierdzi, że zmiany będą w dużej mierze kosmetyczne. Nie wiadomo jednak, ile w tym wszystkim było robienia dobrej miny do złej gry.

„Gwiezdne wojny” w ostatnich miesiącach przeżywają duże kłopoty. Korzystanie z postaci istniejących w Expanded Universe jest jednak mocno spóźnionym rozwiązaniem.

Trudno nie odnieść wrażenia, że w obliczu problemów filmowej trylogii i konfliktu z fanami Disney sięgnął po trzy różne rozwiązania: powrót do bohaterów z prequeli, odświeżenie postaci i wątków ze skasowanego kanonu i skoncentrowanie się na serialach a nie filmach. Wszystkie te elementy prawdopodobnie połączą się w jakimś stopniu w zapowiedzianym niedawno i wciąż dosyć tajemniczym Projekcie Luminous, na temat którego więcej szczegółów mamy poznać jeszcze w lutym.

Disney całą tę sytuację mógł przeprowadzić jednak znacznie lepiej. Zamiast brutalnie i bezceremonialnie kasować dawny kanon powinien był dokonać jego gruntownej przebudowy. Najlepsze elementy zachować, a pozostałe w porozumieniu z fanami przenieść do „legend”. Jestem przekonany, że w obliczu pojawienia się nowych wersji Thrawna, Dartha Krayta, Kyle'a Katarna, Mary Jade Skywalker i innych bohaterów, większość fandomu machnęłaby ręką na usunięcie mniej udanych eksperymentów z EU. Umówmy się – było ich dosyć wiele.

REKLAMA

Dało się też bardziej wyważyć stosunek do sequeli i prequeli oraz lepiej rozwijać markę „Star Wars” na innym gruncie niż kinowy. Obecne działania są więc często albo spóźnione, albo budzą nieufność wśród fanów, gdyż wydają się kompletnie niewiarygodne. I choć dobry serial o Obi-Wanie miał szansę podreperować nadwątlone zaufanie, to obecne zmiany raczej nie wróżą niczego dobrego.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA