REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Gry
  3. Seriale

„Wiedźmin” nie ożywi dyskusji #TeamTriss vs. #TeamYennefer. Serialowa Merigold jest fatalna, a Yen robi furorę wśród widzów

„Wiedźmin 3: Dziki Gon” rozbudził jedną z największych dyskusji ostatnich lat wśród graczy. Fani produkcji CD Projekt RED podzielili się na dwa obozy: #TeamYennefer i #TeamTriss. Z żalem trzeba powiedzieć, że serial platformy Netflix nie rozbudzi podobnych emocji. Bo o ile Yen w wykonaniu Anyi Chalotry się udała, o tyle rola Anny Schaffer to pomyłka.

21.12.2019
19:00
wiedźmin yennefer triss
REKLAMA
REKLAMA

Uwaga! Tekst zawiera spoilery dotyczące wątku Triss Merigold w serialu „Wiedźmin”.

Triss Merigold od samego początku była kluczową bohaterką serii gier CD Projekt RED. Decyzja o zwiększeniu rangi przyjaciółki (a czasem też partnerki) Geralta wiązała się w dużej mierze z decyzjami fabularnymi. Polskie studio przywróciło Białego Wilka do życia już na wstępie 1. części, ale na fizyczny powrót jego ukochanej Yennefer musieliśmy poczekać aż do „Wiedźmin 3: Dziki Gon”. Fandom gier szybko uczynił z rywalizacji obu bohaterek kluczowy element własnej tożsamości i nastawienia do całej serii, a dyskusje #TeamTriss czy #TeamYennefer bywały niezwykle zażarte.

I choć osobiście jestem zdecydowanym zwolennikiem #TeamShani, to z przykrością oceniam, że serial „Wiedźmin” nie rozbudzi na nowo fanowskich dyskusji. Z bardzo prostego powodu - w produkcji Netfliksa mamy do czynienia nie z rywalizacją równych przeciwniczek, a całkowitą masakrą jednej strony. Postać Triss Merigold w „Wiedźminie” stoi na absolutnie tragicznym poziomie. I niestety to wina scenarzystów oraz grającej ją Anny Schaffer.

Decyzje obsadowe twórców „Wiedźmina” od samego początku budziły duże kontrowersje. Ale żadna nie zdenerwowała fanów tak bardzo jak angaż Schaffer.

W trwającej przed rokiem panice było sporo przesady, co w połączeniu z pojawiającymi się komentarzami o zabarwieniu rasistowskim dało mało optymistyczny portret fandomu. Problem rasizmu części polskich widzów nie zniknął zresztą do samej premiery (dość wspomnieć sprzeciw wobec czarnoskórych statystów). Istnieje jednak różnica między pojedynczymi subiektywny ocenami, a masowym i dobrze uargumentowanym protestem.

wiedźmin yennefer triss class="wp-image-358962"

Premierowy sezon „Wiedźmina” pokazał, że Anya Chalotra i Henry Cavill doskonale wpasowali się w swoje role. Nie oznacza to, że nie ma żadnych wątpliwości. Choć pozytywnie oceniam występ Cavilla, to mimo wszystko nie czuję, że to idealny Geralt z Rivii (a takie opinie też się zdarzają). Obawiam się też, że młody wiek odtwórczyni roli Yen może okazać się problemem w kolejnych sezonach, gdy będzie musiała wiarygodnie oddać matczyne instynkty czarodziejki wobec prawie pełnoletniej Ciri. To wszystko są jednak drobne uwagi dotyczące ogółem pozytywnych kreacji.

Tego samego nie można powiedzieć o występie Anny Schaffter, która pod żadnym względem nie przypomina Triss. Nie chodzi tylko o wygląd, choć akurat czerwone włosy były znakiem rozpoznawczym czarodziejki, z którym ją powszechnie kojarzono. Merigold w serialu to po prostu nie ten sam charakter, temperament, nastawienie do świata. Gra brytyjskiej aktorki jest nijaka, rozlazła i zupełnie niedopasowana do postaci. To najzwyczajniej w świecie fatalna decyzja castingowa.

Postać Triss w serialu została też zniszczona przez decyzje Lauren S. Hissrich, która sprawiła, że Yennefer zawłaszczyła zwycięstwo na Wzgórzu Sodden.

Rudowłosa czarodziejka w opowiadaniach Sapkowskiego nie występuje, jedynie się o niej wspomina. Showrunnerka „Wiedźmina” uznała jednak, że to zbyt istotna bohaterka dla reszty sagi, żeby w 1. sezonie ją pominąć. To całkiem racjonalna decyzja, choć pojawienie się nowej postaci w 2. sezonie nie byłoby raczej wybitnie problematyczne. Tak czy inaczej, Hissrich postanowiła dać wątek Triss w dwóch miejscach - jednym kanonicznym i jednym zmienionym.

Merigold pojawia się jako czarodziejka na dworze Foltesta i to ona pomaga Geraltowi odczarować strzygę, a potem leczy jego rany (wszystkie zmiany względem oryginalnych opowiadań znajdziecie TUTAJ). Bohaterka powraca potem w 7. i 8. epizodzie, które dotyczą słynnej bitwy o Wzgórze Sodden. Problem w tym, że bohaterką tego starcia w serialu jest... Yennefer z Vengerbergu. Obrażenia, które Triss otrzymuje w bitwie zostają zadane w zdecydowanie mniej epicki sposób. To właśnie nazwisko Merigold było wcześniej najbardziej kojarzone z bitwą czarodziejów z wojskami Nilfgaardu. Po tym, co w serialu robi Yennefer, o poświęceniu jej przyjaciółki (uznanej przecież w książkach przez pewien czas za zmarłą pod Sodden) nikt nie będzie pamiętać.

Dlatego fani serialu „Wiedźmin” podjęli decyzję, zanim Triss Merigold otrzymała w ogóle szansę na równą rywalizację.

Żal postaci młodej czarodziejki, bo w serii powieści Andrzeja Sapkowskiego wprowadza ona wiele świeżości, humoru i werwy. W porównaniu do często poważnej Yen i zgryźliwego Geralta jest w niej znacznie więcej optymizmu, który dobrze współgra z postacią dorastającej Ciri. Nijak nie potrafię wyobrazić sobie tej relacji w następnych sezonach serialu. Podobnie jak ewentualnego romansu między czarodziejką a Białym Wilkiem, bo w scenach z 3. odcinka w ogóle nie ma między nimi chemii. Wygląda więc na to, że obecne królowanie Yennefer wśród fanów serialu jest absolutnie niezagrożone.

REKLAMA

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA