Zostawcie Greedo w spokoju - największe zmiany wprowadzone po latach do oryginalnej trylogii „Star Wars”
Disney+ udostępnił w momencie premiery oryginalną trylogię „Star Wars”. Święto fanów zmieniło się jednak w festiwal szyderstw, gdy odkryto kolejną zmianę dokonaną w scenie z Greedo i Hanem Solo. George Lucas od dawna przerabia nakręcony przed laty materiał, a my przypominamy jego najdziwniejsze i najciekawsze pomysły.
George Lucas to postać niezwykle istotna dla współczesnej popkultury, ale też dosyć kontrowersyjna. Twórca „Gwiezdnych wojen” był zawsze bardziej wizjonerem niż skutecznym rzemieślnikiem, dlatego znacznie lepiej radzi sobie w roli kogoś na kształt współczesnego showrunnera, niż siedząc za kamerą. Pomysły Lucasa dały kinu jedną z najbardziej ikonicznych opowieści w historii, ale też wielokrotnie budziły zdziwienie, zażenowanie czy kpiny.
W ostatnim czasie nie brakuje fanów „Star Wars”, którzy z rozrzewnieniem wspominają dawne czasy sprzed rządów Disneya. Wiele osób twierdzi wręcz, że w nowej trylogii najbardziej brakuje właśnie spinającej całość wizji. Niechęć do ostatnich produkcji wytwórni wpłynęła wręcz na narodziny nowego ruchu wielbicieli prequeli. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele zmian wprowadzonych z biegiem lat w oryginalnej trylogii przez Lucasa do dzisiaj budzi sporą niechęć w fandomie.
„Gwiezdne wojny” - największe zmiany w oryginalnej trylogii:
Han nie strzelił pierwszy, a Greedo wspomina Maclunkeya
Well, they've done it again. #DisneyPlus appears to have altered the infamous Han and Greedo scene from #StarWars. See for yourself. pic.twitter.com/6aGqwoOrzF
Na tym świecie jest wiele trudnych pytań, na które odpowiedzi szuka się przez całe życie. Dla fanów „Gwiezdnych wojen” sprawa jest jednak jasna. Kto strzelił pierwszy podczas spotkania w kantynie w Mos Eisley? Oczywiście Han Solo! George Lucas nie zgodził się jednak z wizją przemytnika, który nie zawahał się zabić Rodianina, zanim ten zdołał choć wyciągnąć broń i w kolejnych wersjach stopniowo zmieniał scenę. Do kolejnej, mocno niespodziewanej przeróbki doszło za sprawą Disney+. Na platformie zadebiutowały wszystkie części „Star Wars”, w tym „Gwiezdne wojny: część 4 - Nowa Nadzieja”.
Widzowie nie bardzo byli w stanie zrozumieć, dlaczego wytwórnia dodała do filmu pojedynczą kwestię Greedo, która przez widzów została odebrana jako „Maclunkey”. Jak donosi portal Collider, grający gangstera aktor, Paul Blake nic nie wiedział o tej ingerencji. Szybko okazało się, że za najnowszą zmianą znów stoi George Lucas, a Rodianin ma rzekomo mówić „ma klounkee”, co w języku Huttów oznacza „To będzie twój koniec”. Kiepski dobór ostatnich słów.
Jabba i Boba kontra Han Solo
A skoro o Huttach mowa, to nie wszyscy młodsi wiekiem fani „Gwiezdnych wojen” zdają sobie sprawę, że Jabba nie pojawiał się pierwotnie w „Nowej nadziei”. Scena spotkania Hana i Chewbacki z bossem świata przestępczego Tatooine została nakręcona z aktorem Declanem Mulhollandem. Na późniejszym etapie produkcji Lucas stwierdził jednak, że woli uczynić z Jabby kosmitę.
Ograniczenia budżetowe i brak czasu sprawiły, że scena została wycięta. Powróciła dopiero w odnowionej wersji z 1997 roku i kolejnych (z coraz bardziej poprawianym cyfrowym Huttem). W późniejszej wersji dodano także postać Boby Fetta, który został wymyślony już po pierwotnej premierze produkcji. Wspomniane problemy finansowe są zresztą pośrednim powodem, dlaczego to właśnie Epizod IV spotkał się z największą liczbą poprawek ze strony reżysera. Nie wspominając o tym, że podczas realizacji „Nowej nadziei” ogólna wizja odległej galaktyki była daleka od ukończonej.
Obi-Wan Kenobi Ojciec Smoków
Nie od dzisiaj wiadomo, że Obi-Wan Kenobi jest człowiekiem wielu talentów (oprócz latania statkiem kosmicznym, co jest zajęciem zarezerwowanym dla droidów). To właśnie dzięki nim udało mu się pokonać Dartha Maula, generała Greviousa, Anakina Skywalkera i przetrwać Wojny Klonów. Kenobi z powodzeniem żył też przez lata na niegościnnej planecie Tatooine i to właśnie doświadczenie wykorzystał, aby uratować syna swojego dawnego ucznia z rąk ludzi pustyni.
Wykorzystał do tego znajomość dźwięków wydawanych przez najgroźniejsze zwierzę żyjące na planecie, czyli smoka Krayt. Rzecz w tym, że George Lucas bardzo długo nie mógł się zdecydować, jak dokładnie powinny one brzmieć. Być może sposób, w jaki Obi-Wan nauczył się naśladowania smoków, poznamy też i my podczas seansu serialu poświęconego życiu Mistrza Jedi na Tatooine.
Ian McDiarmid pojawia się w nowej części „Star Wars” (i nie chodzi o „Skywalker. Odrodzenie”)
Imperator Palpatine to obok Anakina Skywalkera, Obi-Wana Kenobiego, Leii i Yody najczęściej pojawiający się bohater gwiezdnej sagi. Licząc z Epizodem IX, grający go Ian McDiarmid będzie miał na koncie już sześć filmów w tej roli. Liczba ta do 2004 roku wynosiła jednak aż o trzy mniej. W jaki sposób?
Szkocki aktor po raz pierwszy wcielił się w Imperatora w „Powrocie Jedi”, ale mistrz Dartha Vadera zaliczył krótki epizod już we wcześniejszym filmie. W scenie holograficznej rozmowy Dartha Sidousa ze Skywalkerem pierwotnie wcieliła się starsza aktorka Marjorie Eaton, na której twarz w post-produkcji nałożono wizerunek małpy. W trakcie prac nad „Zemstą Sithów” George Lucas zdecydował się wrócić do tego momentu i przerobić go z wykorzystaniem McDiarmida. Wydanie DVD z 2004 roku po raz pierwszy mogło umieścić go w napisach końcowych.
Miliony fanów zakrzyknęły w rozpaczy, a potem zapadła cisza
Żadna przeróbka (z wyjątkiem być może sceny między Hanem i Greedo) nie budzi tak mocnych negatywnych emocji wśród fanów „Gwiezdnych wojen”. W praktyce chodzi o minimalną zmianę, bo dodanie kilku słów do sceny śmierci Imperatora i poświęcenia się Vadera w „Powrocie Jedi”. W wersji Blu-ray 2011 roku Lord Sithów zaczyna protestować, kiedy jego mistrz torturuje Luke'a Skywalkera. A na dodatek krzyczy głośnie „Nie!”, gdy wrzuca Dartha Sidousa do szybu.
Dla wielu osób ten właśnie moment stał się synonimem zupełnie niepotrzebnych, często zaburzających porządek sceny przeróbek Lucasa. W dodatku na początku obecnej dekady bezlitosne krytykowanie prequeli było bardzo modne, więc wszyscy narzekali na powiązanie tego „Nie” z podobną sceną kończącą „Zemstę Sithów”. Gniew i oburzenie fanów były tak silne, że usłyszałby je nawet podróżujący Sokołem Millenium Ben Kenobi. Od tego czasu sprawa trochę przycichła, a większość fandomu tęskni za często irytującym i nieznającym umiaru Lucasem. Ale to już temat na inny tekst.