REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

Zostawcie Greedo w spokoju - największe zmiany wprowadzone po latach do oryginalnej trylogii „Star Wars”

Disney+ udostępnił w momencie premiery oryginalną trylogię „Star Wars”. Święto fanów zmieniło się jednak w festiwal szyderstw, gdy odkryto kolejną zmianę dokonaną w scenie z Greedo i Hanem Solo. George Lucas od dawna przerabia nakręcony przed laty materiał, a my przypominamy jego najdziwniejsze i najciekawsze pomysły.

15.11.2019
17:30
gwiezdne wojny nowa nadzieja
REKLAMA
REKLAMA

George Lucas to postać niezwykle istotna dla współczesnej popkultury, ale też dosyć kontrowersyjna. Twórca „Gwiezdnych wojen” był zawsze bardziej wizjonerem niż skutecznym rzemieślnikiem, dlatego znacznie lepiej radzi sobie w roli kogoś na kształt współczesnego showrunnera, niż siedząc za kamerą. Pomysły Lucasa dały kinu jedną z najbardziej ikonicznych opowieści w historii, ale też wielokrotnie budziły zdziwienie, zażenowanie czy kpiny.

W ostatnim czasie nie brakuje fanów „Star Wars”, którzy z rozrzewnieniem wspominają dawne czasy sprzed rządów Disneya. Wiele osób twierdzi wręcz, że w nowej trylogii najbardziej brakuje właśnie spinającej całość wizji. Niechęć do ostatnich produkcji wytwórni wpłynęła wręcz na narodziny nowego ruchu wielbicieli prequeli. Nie zmienia to jednak faktu, że wiele zmian wprowadzonych z biegiem lat w oryginalnej trylogii przez Lucasa do dzisiaj budzi sporą niechęć w fandomie.

„Gwiezdne wojny” - największe zmiany w oryginalnej trylogii:

Han nie strzelił pierwszy, a Greedo wspomina Maclunkeya

Na tym świecie jest wiele trudnych pytań, na które odpowiedzi szuka się przez całe życie. Dla fanów „Gwiezdnych wojen” sprawa jest jednak jasna. Kto strzelił pierwszy podczas spotkania w kantynie w Mos Eisley? Oczywiście Han Solo! George Lucas nie zgodził się jednak z wizją przemytnika, który nie zawahał się zabić Rodianina, zanim ten zdołał choć wyciągnąć broń i w kolejnych wersjach stopniowo zmieniał scenę. Do kolejnej, mocno niespodziewanej przeróbki doszło za sprawą Disney+. Na platformie zadebiutowały wszystkie części „Star Wars”, w tym „Gwiezdne wojny: część 4 - Nowa Nadzieja”.

Widzowie nie bardzo byli w stanie zrozumieć, dlaczego wytwórnia dodała do filmu pojedynczą kwestię Greedo, która przez widzów została odebrana jako „Maclunkey”. Jak donosi portal Collider, grający gangstera aktor, Paul Blake nic nie wiedział o tej ingerencji. Szybko okazało się, że za najnowszą zmianą znów stoi George Lucas, a Rodianin ma rzekomo mówić „ma klounkee”, co w języku Huttów oznacza „To będzie twój koniec”. Kiepski dobór ostatnich słów.

Jabba i Boba kontra Han Solo

A skoro o Huttach mowa, to nie wszyscy młodsi wiekiem fani „Gwiezdnych wojen” zdają sobie sprawę, że Jabba nie pojawiał się pierwotnie w „Nowej nadziei”. Scena spotkania Hana i Chewbacki z bossem świata przestępczego Tatooine została nakręcona z aktorem Declanem Mulhollandem. Na późniejszym etapie produkcji Lucas stwierdził jednak, że woli uczynić z Jabby kosmitę.

Ograniczenia budżetowe i brak czasu sprawiły, że scena została wycięta. Powróciła dopiero w odnowionej wersji z 1997 roku i kolejnych (z coraz bardziej poprawianym cyfrowym Huttem). W późniejszej wersji dodano także postać Boby Fetta, który został wymyślony już po pierwotnej premierze produkcji. Wspomniane problemy finansowe są zresztą pośrednim powodem, dlaczego to właśnie Epizod IV spotkał się z największą liczbą poprawek ze strony reżysera. Nie wspominając o tym, że podczas realizacji „Nowej nadziei” ogólna wizja odległej galaktyki była daleka od ukończonej.

Obi-Wan Kenobi Ojciec Smoków

Nie od dzisiaj wiadomo, że Obi-Wan Kenobi jest człowiekiem wielu talentów (oprócz latania statkiem kosmicznym, co jest zajęciem zarezerwowanym dla droidów). To właśnie dzięki nim udało mu się pokonać Dartha Maula, generała Greviousa, Anakina Skywalkera i przetrwać Wojny Klonów. Kenobi z powodzeniem żył też przez lata na niegościnnej planecie Tatooine i to właśnie doświadczenie wykorzystał, aby uratować syna swojego dawnego ucznia z rąk ludzi pustyni.

Wykorzystał do tego znajomość dźwięków wydawanych przez najgroźniejsze zwierzę żyjące na planecie, czyli smoka Krayt. Rzecz w tym, że George Lucas bardzo długo nie mógł się zdecydować, jak dokładnie powinny one brzmieć. Być może sposób, w jaki Obi-Wan nauczył się naśladowania smoków, poznamy też i my podczas seansu serialu poświęconego życiu Mistrza Jedi na Tatooine.

Ian McDiarmid pojawia się w nowej części „Star Wars” (i nie chodzi o „Skywalker. Odrodzenie”)

Imperator Palpatine to obok Anakina Skywalkera, Obi-Wana Kenobiego, Leii i Yody najczęściej pojawiający się bohater gwiezdnej sagi. Licząc z Epizodem IX, grający go Ian McDiarmid będzie miał na koncie już sześć filmów w tej roli. Liczba ta do 2004 roku wynosiła jednak aż o trzy mniej. W jaki sposób?

Szkocki aktor po raz pierwszy wcielił się w Imperatora w „Powrocie Jedi”, ale mistrz Dartha Vadera zaliczył krótki epizod już we wcześniejszym filmie. W scenie holograficznej rozmowy Dartha Sidousa ze Skywalkerem pierwotnie wcieliła się starsza aktorka Marjorie Eaton, na której twarz w post-produkcji nałożono wizerunek małpy. W trakcie prac nad „Zemstą Sithów” George Lucas zdecydował się wrócić do tego momentu i przerobić go z wykorzystaniem McDiarmida. Wydanie DVD z 2004 roku po raz pierwszy mogło umieścić go w napisach końcowych.

Miliony fanów zakrzyknęły w rozpaczy, a potem zapadła cisza

REKLAMA

Żadna przeróbka (z wyjątkiem być może sceny między Hanem i Greedo) nie budzi tak mocnych negatywnych emocji wśród fanów „Gwiezdnych wojen”. W praktyce chodzi o minimalną zmianę, bo dodanie kilku słów do sceny śmierci Imperatora i poświęcenia się Vadera w „Powrocie Jedi”. W wersji Blu-ray  2011 roku Lord Sithów zaczyna protestować, kiedy jego mistrz torturuje Luke'a Skywalkera. A na dodatek krzyczy głośnie „Nie!”, gdy wrzuca Dartha Sidousa do szybu.

Dla wielu osób ten właśnie moment stał się synonimem zupełnie niepotrzebnych, często zaburzających porządek sceny przeróbek Lucasa. W dodatku na początku obecnej dekady bezlitosne krytykowanie prequeli było bardzo modne, więc wszyscy narzekali na powiązanie tego „Nie” z podobną sceną kończącą „Zemstę Sithów”. Gniew i oburzenie fanów były tak silne, że usłyszałby je nawet podróżujący Sokołem Millenium Ben Kenobi. Od tego czasu sprawa trochę przycichła, a większość fandomu tęskni za często irytującym i nieznającym umiaru Lucasem. Ale to już temat na inny tekst.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA