REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy /
  3. VOD
  4. Netflix

Filmowcy krytykują Netfliksa za opcję przyspieszania treści. Słusznie, bo to najgorsze rozwiązanie realnego problemu

Netflix po raz kolejny naraził się amerykańskiemu środowisku filmowemu. Firma rozpoczęła testy narzędzia pozwalającego na zwiększenie lub zmniejszenie tempa wyświetlania danej produkcji. Pomysł został mocno skrytykowany m.in. przez reżyserów „Spider-Man: Uniwersum” i „Iniemamocni”. Ale główny problem leży gdzie indziej.

29.10.2019
15:08
netflix testy android
REKLAMA
REKLAMA

Największa platforma VOD wchodzi właśnie w jeden z najważniejszych okresów w swojej historii. Netflix ma za sobą co prawda wzrost liczby subskrybentów w ostatnim kwartale, ale w listopadzie na rynku pojawią się dwaj nowi konkurenci. Obecność Disney+ i Apple TV+ nie zmieni ceny serwisu (potwierdził to ostatnio Ted Sarandos), więc firma musi walczyć o klienta innymi sposobami. Jednym z nich będzie dodatkowy wzrost liczby oryginalnych produkcji, bo Netflix jest gotów wciąż się zadłużać, żeby utrzymać zbudowaną przed laty przewagę w tym aspekcie.

W międzyczasie firma przeznacza też niemałe środki na testowanie różnych rozwiązań mających w teorii przyciągnąć nowych klientów. Niektóre, jak udostępnianie części biblioteki za darmo, są przyjmowane entuzjastycznie, a inne negatywnie. Oburzenie w środowisku wywołała wczorajsza informacja o testowaniu na urządzeniach z Androidem opcji przyspieszania prędkości wyświetlanego filmu lub serialu. Jeden z dziennikarzy Rozrywka.Blog nazwał to w swoim tekście kuriozum, a portal Hollywood Reporter donosi, że w podobnym tonie wypowiadają się także hollywoodzcy filmowcy.

Firmę skrytykowali m.in. twórca serialu „Love”, autor dwóch części „Iniemamocnych” oraz reżyser „Spider-Man: Uniwersum”.

Podobne rozwiązanie nie jest niczym nowym, ale nietrudno zrozumieć złość twórców. Tempo prowadzonego filmu czy serialu to część wolności artystycznej. Można ją krytykować, lecz zupełnie czym innym jest ingerowanie już istniejące dzieło na tak poważnym poziomie. W ostatnich miesiącach wielokrotnie można było spotkać się z opiniami, że niektóre współczesne seriale są za długie. I jest w tym dużo prawdy.

REKLAMA

Odcinki trwają często po 40-60 minut, choć zawartej tam treści ledwie starcza na połowę tego czasu. Netflix co prawda coraz częściej pozwala swoim twórcom na nieregularną długość epizodów i jest bardziej niż dawniej chętny na krótsze sezony, ale problem zdecydowanie nie zniknął. Ale przyspieszanie prędkości wyświetlania to nie jest właściwie rozwiązanie. Zamiast wbrew woli artystów pozwalać widzom na mechaniczne zmienianie ich dzieła lepiej na poziomie scenariusza i produkcji zastanowić się, czy faktycznie potrzebujemy tak długiego sezonu. Na fali „Gry o tron” telewizja i serwisy VOD zachłysnęły się wizją olbrzymich produkcji, w którym można pokazać wszystko to, co w filmie trzeba by wyciąć. Dopiero po czasie przyszło otrzeźwienie, że nie wszystko co nagrano faktycznie powinno znaleźć się w końcowym dziele. A niektórzy twórcy wciąż tego nie rozumieją. Dlatego trzeba z nimi współpracować, a nie jeszcze bardziej ich antagonizować niemądrymi pomysłami.

Netflix nie ogłosił jeszcze, czy opcja zmiany prędkości wyświetlania zostanie wprowadzona na stałe.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA