REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Filmy

„Czarownica 2” to „tylko” przeciętny film. Ale pokazuje też, dlaczego Disney absolutnie nie potrafi robić sequeli

„Czarownica” z 2014 roku rozpoczęła modę na przekształcanie klasycznych animacji Disneya na filmy aktorskie z komputerowym CGI. I choć remaki wytwórni stały się ostatnio synonimem odtwórczego kopiowania, to film z Angeliną Jolie zmieniał całkiem dużo w opowieści o Śpiącej Królewnie. Szkoda, że sequel postanowił to wszystko wyrzucić do kosza.

18.10.2019
19:00
czarownica 2 recenzja
REKLAMA
REKLAMA

Kto wie - gdyby nie finansowy (ale również artystyczny) sukces „Czarownicy” z Angeliną Jolie, być może nigdy nie otrzymalibyśmy wszystkich późniejszych remake'ów Disneya. Produkcja w reżyserii Roberta Stromberga nie była idealna, a jej zakończenie można by najdelikatniej nazwać „nagłym i pozbawionym emocji”, ale mimo wszystko starała się uwspółcześnić klasyczną baśń w jej disneyowskim okryciu.

Zamiast zimnej antagonistki, która weszła na ścieżkę zła bez konkretnego powodu i motywacji, dostaliśmy interesującą i niejednoznaczną postać. Diabolina w wersji Jolie była kobietą wykorzystaną i zdradzoną. Jej zemsta na królu Stefanie nie była może etyczna, ale na pewno niepozbawiona swoich racji. Przy czym na koniec „Czarownicy” między nią i Śpiącą Królewną zapanowała pełna zgoda i miłość, których na pierwszy rzut oka nic nie mogło zburzyć.

Z miejsca budzi to poważne wątpliwości na temat sensu robienia sequela. Twórcy nowego filmu nie mogą się zresztą zdecydować, jaką rolę ma pełnić Diabolina.

„Czarownica 2” kręci się wokół tematu nadchodzących zaślubin Aurory z księciem Philipem. Małżeństwo połączy dwa królestwa i jednocześnie świat ludzi oraz magicznych stworzeń. Nastroje wśród obu grup nie są jednak zbyt pozytywne. Część mieszkańców Kniei zaginęła w niewyjaśnionych okolicznościach, a kilku ludzi zostaje znalezionych martwych. Emocje sięgają zenitu podczas oficjalnej kolacji, w której uczestniczą Aurora, Diabolina, Phillip oraz jego rodzice król John i królowa Ingrith. Wybucha kłótnia i Czarownica po raz kolejny rzuca swoją klątwę snu, tym razem na władcę przeciwnego państwa. Wojna staje się nieunikniona.

Cała intryga jest nieco bardziej skomplikowana i ma kilka zwrotów akcji, których nie będę tutaj zdradzać z uwagi na spoilery. Prawdę mówiąc, „Czarownica 2” należy jednak do tych filmów, których fabuła rozwiązałaby się w dwie minuty, gdyby bohaterowie tylko spróbowali na spokojnie porozmawiać. Zamiast tego wykrzykują do siebie niejasne półsłówka, patrzą na siebie wymownie i najpierw zrywają ze sobą więzi, by po chwili żałować, że to zrobili.

Sprawia to, że postać Diaboliny w sequelu zostaje poprowadzona niezwykle chaotycznie. W jednej chwili jest dobrą matką, w następnej dawną „złą” sobą, a po chwili znowu zmienia zdanie. Twórcy filmu zdecydowanie nie mieli na nią pomysłu (co jest szokujące, w teorii powinna być główną bohaterką), więc czasem sięgają po Maleficent z początku 1. części, a czasem z samego końca. Dlatego zamiast Angeliny Jolie w filmie Joachima Ronninga gra Michelle Pfeiffer w roli królowej Ingrith. Co wcale nie oznacza, że mówimy tutaj o dobrze poprowadzonej postaci.

Jeśli Disney myśli, że zastąpienie złej macochy złą teściową jest czymś progresywnym, to nie mam pytań.

„Czarownica” pokazywała, że nawet w świecie baśni rzeczywistość nie jest czarno-biała. Diabolina nie stała się nagle krystalicznie czystą postacią, ale miała swoje pragnienia, motywacje i prawdziwe uczucia. Głównym celem 1. części było zaprzeczenie klasycznym paradygmatom, ale sequel całkowicie porzuca to myślenie. Scenarzyści niby wkładają w usta postaci zdania pokroju „To nie jest baśń”, ale to całkowicie puste słowa.

czarownica 2 recenzja class="wp-image-334129"
Foto: Angelina Jolie „Czarownica 2” Disney

„Czarownica 2” jest przeraźliwe schematyczna, ponieważ wcale nie chce zmieniać typowego podziału ról. Aurora jest naiwna, ale ma złote serce. Phillip to odważny, choć gubiący się w dworskich intrygach książę. A Ingrith to antagonistka tak przesadzona w swojej diaboliczności, że zakrawa aż o parodię. Na pierwszy rzut oka trudno zrozumieć, dlaczego sequel tak bardzo ignoruje przesłanie oryginału, ale przecież Disney nigdy nie był specjalistą od udanych kontynuacji. Większość udanych ciągów dalszych wyprodukowanych przez wytwórnię to dzieła Pixara, a też nie ma ich wcale tak dużo.

REKLAMA

Czarownica 2” jako pojedynczy film jest po prostu przeciętnym hollywoodzkim dziełem.

W przeciwieństwie do reżysera 1. części Joachim Ronning, który na swoim koncie ma takie dzieła jak „SexiPistols” oraz „Piraci z Karaibów: Zemsta Salazara”, stawia mocniejsze akcenty na sceny akcji. I pod wieloma względami można go za to chwalić. CGI w „Czarownicy 2” nie jest arcydziełem, ale stoi na naprawdę przyzwoitym poziomie. A rozmaite sceny walki charakteryzują się przeważnie dobrą reżyserią. W filmie zostaje nawet ukazana sekwencja obrony fortyfikacji zamku, która zdecydowanie przyćmiła podobne zdarzenie z 8. sezonu „Gry o tron”. Królowa Cersei powinna uczyć się taktyki od Ingrith. Ale to właściwie jedyna lekcja, jakiej należałoby się uczyć od „Czarownicy 2”.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA