REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale /
  3. VOD

„One Day at a Time” uratowany. Gdzie zobaczymy nowe odcinki serialu?

One Day at a Time”, urokliwy sitcom od Netfliksa, kilka miesięcy temu został skasowany. Fani oraz twórcy wystosowali jednak liczne prośby i petycje, aby gigant VOD przemyślał swoją decyzję. Teraz ich nawoływania zostały wysłuchane. Ratunek przyszedł jednak z najmniej oczekiwanej strony.

28.06.2019
17:33
One Day At A Time - grafika promocyjna
REKLAMA
REKLAMA

Na początku popularności Netfliksa wiele osób widziało w tej platformie streamingowej wybawienie i drugą szansę dla ulubionych produkcji. Twój serial został skasowany? Wystosuj prośbę do amerykańskiego serwisu, może dostrzeże potencjał, by kontynuować twoje dzieło.

Platforma, która utrzymuje się z subskrypcji swoich klientów, może przecież bardziej eksperymentować i pozwolić sobie na większą wolność artystyczną niż tradycyjna stacja telewizyjna, która zapatrzona jest w słupki oglądalności.

Model ten działał z sukcesem przez długi okres, radując tym samym nie tylko twórców, którzy mieli poczucie pełnej kontroli nad swoim dziełem, widzów, którzy dostali bardziej różnorodne i ambitniejsze treści, ale także samego giganta video on demand, który zadowolony był ze wzrastającej ilości subskrypcji.

Później jednak liczba abonentów zaczęła stabilizować się na konkretnym poziomie, a włodarze serwisu odkryli, że jednak tradycyjne metody mierzenia popularności, jak badanie oglądalności, bardzo przydają się przy tworzeniu kolejnych biznesplanów.

W tym momencie dochodzimy do początku tego roku i decyzji Netfliksa dotyczących kilku seriali produkowanych specjalnie dla platformy. Wtedy zdecydowano się nie kontynuować żadnego z seriali powstających we współpracy z Marvelem. Niektórym dając jeszcze jeden finałowy sezon, inne anulując ze skutkiem natychmiastowym. Podobny los czekał sitcom „One Day at a Time”. Ta urokliwa opowieść o rodzinie Amerykanów kubańskiego pochodzenia zyskała przychylność widzów i krytyków, jednak w oczach Netfliksa po trzech sezonach była za małym hitem, aby dalej inwestować w produkcję.

W tym właśnie momencie odezwali się fani, prosząc platformę, aby raz jeszcze przemyślała swoją decyzję. Dołączyli się do nich twórcy, którzy otwarci byli też na możliwość znalezienia dla siebie nowego domu.

Zwykle w takich sytuacjach petycje pisało się właśnie do Netfliksa, jako niezawodnego koła ratunkowego. Co jednak, jeśli to właśnie największa platforma VOD nie chce kontynuować swojego dzieła?

Wydawało się więc, że dni produkcji są policzone. Do wczoraj, gdy nieoczekiwanie amerykańska stacja Pop TV, wchodząca w skład holdingu CBS Corporation, dała zielone światło czwartemu sezonowi produkcji Glorii Calderon Kellett i Mike’a Royce’a.

Przejście serialu ze stacji do stacji nie jest niczym nowym. Amerykańska telewizja praktykuje takie rozwiązania od lat (do głowy od razu przychodzą mi przykłady „Buffy: Postrachu wampirów” czy „Cougar Town: Miasta kocic”). Jednak sytuacja, w której regularna stacja telewizyjna wykupuje prawa do serialu, który produkowany był specjalnie na potrzeby platformy VOD, jest jednak pewnego rodzaju ewenementem.

Trzeba jednak przyznać, że ten ruch to strzał w dziesiątkę. Nie dość, że stacja telewizyjna zapewniła sobie w ten sposób nową widownię, to także, dzięki szumowi medialnemu, wielu odbiorców dowie się w ogóle o istnieniu kanału Pop TV. I uzmysłowi sobie, że to właśnie ona nadaje zyskujący coraz większą popularność oraz prestiżowe nagrody serial „Schitt’s Creek”.

Na dodatek, jak zauważają zagraniczni dziennikarze, nowy dom serialu „One Day at a Time” jest idealnym miejscem dla tej produkcji. W końcu to właśnie tam, na siostrzanej stacji CBS, która również ma zyskać prawa do wyświetlania nowego, trzynastoodcinkowego sezonu, na początku lat 70. zedebiutowała oryginalna seria serialu, do której odnosi się przecież wersja Anno Domini 2017.

REKLAMA

Jak serial poradzi sobie w nowych warunkach, przekonamy się dopiero w 2020 roku. Na pewno jednak jeszcze usłyszymy o tej urokliwej produkcji. Zwłaszcza w kontekście jej dostępności w Polsce. Z tą może być bowiem ciężko. Pop TV nie posiada własnej platformy, a żadna telewizja czy inny nadawca treści nie zdecyduje się raczej na kupno czwartego sezonu serialu, bez możliwości pokazania trzech poprzednich. Amerykański Pop zyskał to prawo, ale co będzie z zagraniczną dystrybucją?

Netflix w końcu skasował serial z powodu zbyt niskiej oglądalności, dlaczego miałby więc być zainteresowany pokazaniem czwartego sezonu? Nic nie jest jednak przesądzone i tak, jak nie wierzyliśmy, że naziemna stacja telewizyjna odkupi kiedyś produkcję, powstającą dla platformy streamingowej, tak teraz może się okazać, że zagraniczną dystrybucją zajmie się światowy oddział Netfliksa. Byłoby to nieco kuriozalne, ale nie niemożliwe.

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA