REKLAMA
  1. Rozrywka
  2. Seriale

Czy czas był łaskawy dla bohaterów „Deadwood"? Ian McShane - wywiad

Pełnometrażowy film „Deadwood" można określić wielkim prezentem dla fanów. O swoich doświadczeniach z filmem i serialem opowiada Ian McShane, który wcielał się w postać Ala Swearengena.

05.06.2019
21:22
Czy czas był łaskawy dla bohaterów „Deadwood"? Ian McShane - wywiad
REKLAMA
REKLAMA

Ian McShane - wywiad

Od emisji ostatniego odcinka serialu „Deadwood" minęło 13 lat. Czy cieszyłeś się, że znowu możesz do niego wrócić?

Ian McShane: Praca nad filmem była spełnieniem moich marzeń. Kiedy kręciliśmy zdjęcia, zerkałem co chwilę na Timothy’ego Olyphanta (Seth Bullock), Johna Hawkesa (Sol Star) albo Paulę Malcomson (Trixie), myśląc sobie: „Boże, mamy powtórkę z rozrywki”.

To było przedziwne uczucie. Czułem się dziwnie na planie, bo towarzyszyło mi poczucie nostalgii. Serial powstał ponad 10 lat temu, co znaczy, że jesteśmy o dekadę starsi, ale nadal nosimy te same kostiumy i występujemy w podobnych scenach z tymi samymi wspaniałymi aktorami.

Mam nadzieję, że jesteśmy równie dobrzy jak 13 lat temu albo nawet jeszcze lepsi. Nie chcemy powtarzać najlepszych momentów „Deadwood". Mam nadzieję, że film będzie hołdem, czułym pożegnaniem z tym lubianym przez widzów serialem.

Czy czas był łaskawy dla bohaterów „Deadwood"?

Al Swearengen, czyli bohater, którego gram, nie jest tak sprawny fizycznie jak dawniej, ale nadal ma przenikliwy umysł i podobne podejście do życia. Można powiedzieć, że niewiele się zmienił. Czas nie obszedł się z nim łaskawie, bo nie można bezkarnie wlewać w siebie hektolitrów alkoholu. Al nie jest tak sprawny fizycznie jak dawniej, ale ponieważ ma głowę na karku, stara się zachować jasny umysł, żeby uporządkować swoje sprawy.

Bullock też jest o dekadę starszy. Niemal wszyscy bohaterowie, z kilkoma wyjątkami, są dojrzalsi i miejmy nadzieję mądrzejsi. Myślę, że David Milch (scenarzysta i pomysłodawca serialu) postanowił dać w filmie wszystkim postaciom możliwość zaprezentowania się z każdej strony. Mam nadzieję, że widzowie będą z tego zadowoleni.

deadwood 2019 hbo

Czy Al Swearengen był pierwowzorem złożonych bohaterów telewizyjnych produkcji, którzy balansują na granicy dobra i zła?

Myślę, że ta ścieżka została przetarta przez takie postacie jak bohater grany przez Jamesa Gandolfiniego w Rodzinie Soprano, Ala z „Deadwood" i niejednoznacznych bohaterów Prawa ulicy. Dzięki nim mamy w telewizji coraz bardziej nieoczywiste postacie. Al był jednym z pierwszych tego rodzaju bohaterów, ale na pewno nie ostatnim.

Mój bohater przypomina mi dickensowskiego Fagina, bo gromadzi wokół siebie ludzi wyrzuconych poza nawias społeczeństwa, takich jak Trixie, Jewel (Geri Jewell), która ma zdeformowaną nogę i cierpi na paraliż, czy nierozgarnięty Johnny Burns (Sean Bridgers). Wszyscy z nich znaleźli swoje miejsce przy Swearengenie. Można powiedzieć, że stworzył dosyć niecodzienną rodzinę.

Jak myślisz, co sprawiło, że serial „Deadwood" stał się kultową pozycją?

Myślę, że kiedy zadebiutował na antenie, był bardzo na czasie. Jego premiera odbyła się niedługo po wybuchu wojny w Iraku w 2003 roku. Serial „Deadwood" poruszał bardzo aktualne wówczas problemy migracji i bezprawia, pokazywał, co dzieje się w miasteczku, kiedy wprowadzane jest tam prawo i społeczeństwo przechodzi na wyższy poziom rozwoju.

Myślę, że widzowie pokochali serial, bo przywiązali się do mieszkańców miasteczka.

Czego brakowało ci najbardziej przez ostatnie 13 lat, kiedy nie grałeś już Ala?  I dlaczego sądzisz, że jest teraz dobry moment, żeby przypomnieć widzom o tym bohaterze?

Chyba najbardziej brakowało mi luzu, z jakim się ubierał. Al wciągał na siebie parę starych, zatęchłych kalesonów, zakładał garnitur w prążki, pokrywał włosy warstwą brylantyny i był z siebie bardzo zadowolony. To chyba najprostsza i najbardziej twarzowa stylizacja na świecie. Grając Ala nigdy nie musiałem poddawać się charakteryzacji. Po prostu byłem moim bohaterem. Tak jak pozostałym członkom obsady brakowało mi też charakterystycznego stylu Davida, dzięki któremu spotkaliśmy się po latach na planie.

David napisał wspaniały scenariusz dwugodzinnego filmu i właśnie dlatego wszyscy zdecydowali się wrócić. Z powodu nostalgii HBO nigdy nie zdecydowałoby się nakręcić kolejnego filmu. Musiało mieć pewność, że to będzie dobry film, czego gwarancją był dobry scenariusz.

W 2005 roku dostałeś statuetkę Złotego Globu za najlepszą rolę męską w serialu obyczajowym i byłeś nominowany w innej kategorii. Jaki wpływ miał serial „Deadwood" na twoją karierę?

Serial „Deadwood" miał na nią ogromny wpływ, bo dzięki niemu stałem się rozpoznawalny wśród nowej grupy widzów. W chwili, w której zacząłem czytać scenariusz, pomyślałem sobie, że Al nie będzie kolejną serialową postacią i jak się później okazało, miałem rację. Przez trzy lata wcielałem się w świetnie nakreśloną postać i cieszę się, że po 13 latach mogłem znów ją zagrać. Bardzo cieszyłem się, że będę miał okazję spotkać się z Davidem Milchem.

REKLAMA

Uważam, że film jest hołdem dla serialu, w którym występowałem przez trzy lata. To były niezwykłe trzy lata, podczas których uczyłem i rozwijałem się i towarzyszyły mi ogromne emocje.

Wywiad powstał przy współpracy z HBO. 

REKLAMA
Najnowsze
Zobacz komentarze
REKLAMA
REKLAMA
REKLAMA