Dla fanów „The Rain” to było wyjątkowe wydarzenie. Specjalny pokaz z udziałem aktorów
Czy można sobie wyobrazić coś lepszego niż możliwość obejrzenia przedpremierowo odcinków ulubionego serialu i to w towarzystwie jego obsady? Coś takiego Netflix zafundował fanom „The Rain”.
Bo i wielbiciele duńskiego serialu zostali zaproszeni na specjalnie wydarzenie, w którym uczestniczyli także przedstawiciele międzynarodowej prasy, gdzie nie zabrakło również naszej redakcji. O tym jednak za moment.
Wcześniej dziennikarze zostali zapakowani do oklejonego gazetami autobusu, który zaparkował w środku Kopenhagi. Cały event od początku był zatem naznaczony tajemnicą. Nikt nie wiedział dokąd jedziemy, co nas czeka na miejscu oraz czy serialowa korporacja Apollon nie jest przypadkiem prawdziwa, a my wkrótce nie staniemy się obiektami badań.
Jedynym, dosłownie, oknem na świat w pojeździe było to znajdujące się na jego suficie.
Widok dachów budynków i mijanych latarni zaczął ustępować miejsca drzewom oraz pochmurnemu niebu. Pewnym było to, że opuszczamy miasto i udajemy się w nieznane. Atmosferę podgrzewał człowiek mówiący o tym, żeby nie ufać nikomu spoza tego autobusu i że jedynym sposobem na przeżycie jest pozostanie suchym. Wszelki kontakt z wodą będzie śmiertelny w skutkach.
Droga dłużyła się niemiłosiernie, aż w końcu pojawił się przystanek. Gdy otworzyły się drzwi, usłyszałem okrzyki ekscytacji tych, którzy jako pierwsi dojrzeli naszych nowych współpasażerów. Byli nimi aktorzy z „The Rain”. Zarówno część starej gwardii (Mikkel Boe Følsgaard i Jessica Dinnage), a także świeży narybek w obsadzie (Natalie Madueño, Clara Rosager i Evin Ahmad). Atmosfera tajemnicy, przynajmniej częściowo, bo miejsce destynacji wciąż nie było znane, prysnęła. Z głośników popłynęły dźwięki duńskich elektronicznych hiciorów, a aktorzy bujali się w ich rytm.
Droga stawała się coraz bardziej wyboista, pojazd zwolnił, a na jedynej szybie zaczęły pojawiać się krople deszczu.
Bardziej sugestywnego sygnału od losu, że jesteśmy bliscy kulminacji wieczoru, nie można było sobie wyobrazić. Podjechał także drugi bus, z którego wysiadła reszta obsady, w tym Alba August i Lucas Lynggaard Tønnesen, czyli serialowi Simone i Rasmus.
Kopenhaski deszcz co prawda nie zawierał wirusa przemieniającego ludzi w bestie, ale i tak warto było się przed nim skryć w namiocie, pod który podjechaliśmy. Tam poczęstunek, napoje, ale też coś z czym nie zawsze można się spotkać na tego typu wydarzeniach.
Może takie jest już skandynawskie nastawienie, ale brak tu było wyraźnych podziałów na gwiazdy i resztę. Obsada i twórcy lawirowali między dziennikarzami oraz fanami (ci zjechali z różnych zakątków świata) z piwem w ręku i ciepłym nastawieniem, stanowiącym przeciwwagę dla panującej na zewnątrz aury. Aktorzy sami zagajali, nie stroszyli piór, tylko pokazali swoje zwykłe oblicze. Byli po prostu dla fanów.
W tak luźnej atmosferze od Alby dowiedziałem się, że zna nawet jedno polskie słowo… grad.
Jednak wiedzę o tym, skąd Dunka posiada takie lingwistyczne zdolności muszę chyba jeszcze zostawić dla siebie. Spokojnie, z pewnością za jakiś czas wszystko będzie wiadome. Klimat biesiadny, przyjacielski, ale musiał choć na chwilę pojawić się też oficjalny ton. Na scenę weszli twórcy serialu - Jannik Tai Mosholt i Christian Potalivo. Drugi z wymienionych podziękował za przybycie, wyraził swoją wdzięczność oraz zaprosił na przedpremierowy pokaz dwóch pierwszych odcinków 2. sezonu „The Rain”.
Te zostały wyświetlone w kinie samochodowym Lynge Drive in Bio. Za fotele robiły zaś wraki aut, w których akumulatorach tliły się jeszcze resztki życia potrzebne do uruchomienia wycieraczek, aby zetrzeć z szyby krople coraz gęstszego deszczu. Postapokaliptyczny klimat jak się patrzy i taka też promocja serialu. A my chyba wciąż musimy się jeszcze nauczyć, jak to powinno się robić. Przykład jest.
„The Rain” z 2. sezonem pojawi się w serwisie Netflix 17 maja.
